captcha image

A password will be e-mailed to you.

Inżynierowie przegrywają walkę z awarią zapory Oroville w północnej Kalifornii. Najwyższa zapora w USA jest aktualnie przyczyną masowej ewakuacji – Kalifornii grozi gigantyczna powódź. Uszkodzony jest awaryjny kanał spustowy, który pozwalał na utrzymanie odpowiedniego poziomu wody w zbiorniku za zaporą.

12 lutego 2017 roku władze zdecydowały się ewakuować prawie 200 tysięcy osób z terenów zagrożonych zalaniem.  Po zaledwie dwóch dniach mieszkańcom pozwolono wrócić do domów, ale kolejne prognozy pogody powodują, że zagrożenie rośnie. Słynna kalifornijska susza, trwająca ponad cztery lata, ustąpiła nagle kilka miesięcy temu, a infrastruktura zdecydowanie nie była na to przygotowana – zmiany nastąpiły bowiem błyskawicznie.

Nagłe deszcze i wyjątkowo duże opady śniegu spowodowały, że zbiornik przy zaporze zaczął się niekontrolowanie przepełniać – znajduje się w nim w tej chwili prawie pięć miliardów metrów sześciennych wody. Zapowiadane opady deszczu i śniegu mogą spowodować, że dojdzie do katastrofy. Woda przelewa się już nad zaporą, a kanał spustowy uległ częściowemu zniszczeniu. Na zdjęciach wyraźnie widać drastyczną zmianę sytuacji. Choć druga fotografia jest zamglona, to wyraźnie widać, że odpływowy kanał jest poszerzony a woda płynie w niekontrolowany sposób.

Czy zapora Oroville runie?

Zapora w Oroville została ukończona w 1968 roku. Jej budowa była częścią planu Departamentu Zasobów Wodnych, mającego na celu uregulowanie systemu wodnego w stanie Kalifornia. Zapora na rzece Feather służy trzem najważniejszym celom – dostarczaniu energii, zaopatrzeniu w wodę podczas miesięcy suchych oraz ochronie przeciwpowodziowej.

Niestety, okazało się, że mimo kontroli stanu zapory, nie udało się uniknąć poważnej awarii. Zapora nie była przygotowana na takie masy wody spływające ze zbiornika. Masa wody napierającej na zaporę spowodowała, że po raz pierwszy w historii ryzyko zawalenia się konstrukcji stało się realne. W związku z tym podjęto decyzję o zwiększeniu tempa wypuszczania wody z Oroville Reservoir do około 2,8 tys. metrów sześciennych na sekundę. Okazało się, że to jednak zbyt wiele. W głównym przelewie, mającym postać gigantycznej rynny, zaczęły pojawiać się pęknięcia, a 7 lutego 2017 roku betonowa ściana nie wytrzymała naporu i pojawiła się w niej dziura. Woda zaczęła spływać w sposób niekontrolowany oraz wsiąkać w ziemię pod konstrukcją.

Tak wyglądał awaryjny przelew przez klika dni lutego 2017 (fot. William Croyle, California Department of Water Resources)

Wodę skierowano zatem na awaryjny przelew (kanał spustowy). Niestety – ten także nie wytrzymał siły, z jaką woda zaczęła opuszczać zbiornik. Woda zaczęła wdzierać się pod całą konstrukcję, powodując kolejne pęknięcia i niszcząc nasyp. Nie wiadomo, jak długo wytrzymają masy ziemi zgromadzone w okolicach zapory i kanału. W miniony weekend górą zapory nadal przelewała się woda, a pomimo zaangażowania wszystkich możliwych zasobów – w tym ludzkich, trudno nadążyć z naprawami. Jakie mogą być efekty? Dość przerażające.

Jeżeli zapora się zawali, kilkanaście miast i miasteczek w okolicach stolicy stanu – Sacramento – zostaną doszczętnie zalane. Ten sam los czeka drogi i prawdopodobnie spory odcinek autostrady. Według ekspertów będzie to jedna z najgorszych katastrof ekologicznych w historii Stanów Zjednoczonych.

Szansa na pozytywny finisz?

W środę, 15 lutego, sytuacja została opanowana. Woda przestała płynąć awaryjnym przelewem i nie dosięga już szczytu zapory. Nie zdołano załatać dziury w głównym przepływie, jednak działa on dalej, choć nie z pełną wydajnością. Zdecydowano się jednak na pewne ryzyko i wypuszczono za jego pomocą masę wody ze zbiornika – priorytetem było zmniejszenie naporu na konstrukcję.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zapowiedź kolejnych zmian pogodowych. Przy wyjątkowym pechu, do zapory dotrze jeszcze więcej wody niż w ciągu ostatniego miesiąca. To grozi już kompletną katastrofą, bo zapora naprawdę nie jest w najlepszym stanie (dowcip niezamierzony).

Zapora i elektrownia działają od 1968 roku, nikogo zatem nie zaskakuje, że wszystko wymaga remontu. Władze stanowe uważały jednak, że stosowany do tej pory plan konserwacyjny był zupełnie wystarczający. Jednak już w 2005 roku ostrzegano przed czarnym scenariuszem. Eksperci, delegowani przez kilka organizacji ekologicznych, nie zostali jednak wysłuchani. Ich zdanie kompletnie zlekceważono. Władze stwierdziły, że to jedynie spisek mający na celu wyłudzenie sfinansowania dodatkowych badań.

Teraz pozostaje czekać na nadchodzący weekend. Opady w Kalifornii już się zaczynają, prognozy są coraz gorsze. Woda znowu zaczyna przybierać, a zbiornik napełnia się i powoduje kolejne etapy erozji całej konstrukcji z ziemi, kamieni i betonu.  Czy zapora przetrwa, dowiemy się już wkrótce.

 

Nie ma więcej wpisów