captcha image

A password will be e-mailed to you.

Do czego mogą służyć satelity obserwacyjne? Ot, chociażby do lokalizowania pingwiniej kupy. Łał, naukowcy chyba na głowy upadli… A jednak wcale nie, bo te obserwacje pokazują, że istnieje aż o 20 proc. więcej kolonii pingwinów cesarskich, niż do tej pory sądzono.

Pingwiny cesarskie. Fot. British Antarctic Survey (BAS) / ESA

Pingwiny dostarczają badaczom całkiem dużo fekalnych danych. W 2017 roku pisaliśmy o tym, że guano tych ptaków zdradziło historię wybuchów wulkanu na jednej z antarktycznych wysp. W maju 2020 roku okazało się, że naukowcy doznali odlotu od gazu rozweselającego pochodzącego z pingwiniej kupy.

Nic dziwnego, bo przecież pingwiny to ogromne ptaki, więc i wydalają ogromne ilości guana. Największy jest pingwin cesarski, który osiąga do 130 cm wysokości, waży do 45 kg i właśnie jego kolonie zostały odkryte dzięki danym satelitarnym. Pod kątem odchodów najlepiej przebadano z kolei najmniejsze na Antarktydzie pingwiny Adeli, które mimo że mierzą do 70 cm i ważą niespełna 5 kg, to potrafią strzelić kupą nawet na odległość pół metra. Aby tak skutecznie pozbyć się swoich odchodów, tworzą w odbycie ciśnienie dochodzące do 60 kilopaskali. To cztery razy więcej, niż potrzebuje człowiek, by pozbyć się swojego bagażu. Ot, taka ciekawostka.

Wróćmy jednak do odkrycia nowych kolonii pingwinów cesarskich, dokonanego przez naukowców z British Antarctic Survey i opisanego w publikacji w piśmie „Remote Sensing in Ecology and Conservation”. Otóż badacze ci uważnie przyjrzeli się danym z misji satelitarnej Copernicus Sentinel-2, prowadzonej przez Europejską Agencję Kosmiczną i Komisję Europejską. Zadaniem tej misji są obserwacje i fotografowanie w wysokiej rozdzielczości (1 piksel odpowiada 10 m) wód śródlądowych i przybrzeżnych na całym globie.

Kolonia pingwinów w okolicach Ninnis Bank. Fot. Copernicus Sentinel data (2019), processed by ESA, CC BY-SA 3.0 IGO

I okazało się, że wart miliony euro satelita widzi nie tylko błękit fal, ale też ślady pozostawione przez kupę pingwinów. Dostrzeżenie wielkich, brązowawych plam na nieskalanej antarktycznej bieli pozwoliło na odkrycie 11 nieznanych do tej pory kolonii pingwinów cesarskich, co w połączeniu z pozostałymi koloniami daje w sumie 61 siedlisk tych ptaków w całej Antarktydzie.

To dobra wiadomość, jednak nie aż tak dobra, jak chcieliby naukowcy. Nowo odkryte kolonie są małe, więc całkowita liczebność populacji tych ptaków zwiększa się dzięki nim zaledwie o 5-10 proc., w sumie osiągając nieco pół miliona osobników.

Lokalizacje kolonii pingwinów w Antarktydzie. Rys. BAS/ESA

Zła wiadomość jest taka, że nowo odkryte kolonie znajdują się na obrzeżach lodu morskiego, który – jak pokazują prognozy – będzie się kurczył w miarę ocieplania się klimatu, więc i siedliska pingwinów cesarskich mogą zostać wskutek tego utracone. Ptaki żyjące w tych miejscach odegrają więc, niestety, najprawdopodobniej rolę „kanarków w kopalni”, które jako jedne z pierwszych odczują dramatyczne skutki topnienia lodu w tym regionie.

Źródło

Nie ma więcej wpisów