captcha image

A password will be e-mailed to you.

pokemon2

Już ponad 40 mln ludzi na świecie chodzi po ulicach, goniąc za pokemonami. W sprawę wmieszali się naukowcy…

Gros moich znajomych nie należy do wielbicieli gier konsolowych Pokémon, które świetność przeżywały w drugiej połowie lat 90. Mimo to wielu z nich łapie teraz na swoich smartfonach pokemony. Kolega – redaktor dużego dziennika – schwytał nawet jednego pod biurkiem naczelnego podczas zebrania redakcji. Piotrek, mój mąż i współtwórca Crazy Nauki, obszedł z naszymi dziećmi całe osiedle, wyłapując pokemony w jego zakamarkach.

Z Mikrą na spacerze. Fot. Crazy Nauka

Z Mikrą na spacerze. Fot. Crazy Nauka

Gra Pokémon GO, która pozwala polować na wirtualne pokemony w realnym świecie, jest na rynku od 6 lipca 2016, a więc od niecałych dwóch tygodni. Tydzień temu grę pobrało 21 mln ludzi, a dodatkowo wielu używa nielegalnych wersji tej aplikacji. Do dziś ta liczba mogła się nawet podwoić. Wychodzi więc na to, że Pokémon GO stał się pierwszym powszechnym zastosowaniem technologii rozszerzonej rzeczywistości (AR – Augmented Reality), która pozwala widzieć w prawdziwym świecie elementy świata wirtualnego.

Pokemona można więc złapać pod biurkiem, na własnym balkonie, w sklepie spożywczym, parku za rogiem i w Wielkim Zderzaczu Hadronów w CERN pod Genewą (ale wbrew plotkom nie można go złapać na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej). A „kręcąc” pobliskim obeliskiem, pozyskamy pożyteczne gadżety, które przydają się w grze: akcesoria do leczenia czy pokeballe, za pomocą których łapie się pokemony. Trzeba wycelować i pokemon znika, wciągnięty przez naszego pokeballa. Czasem jest to łatwe, innym razem może potrwać nawet ponad minutę.

Dlaczego ludzie polują na pokemony?

Ci, którzy w Pokémon GO nie grają, zapewne zadają sobie pytanie, co takiego tkwi w polowaniu na kolorowe, najczęściej mało urodziwe wirtualne stworki, że chce to robić ponad 40 mln ludzi na świecie, głównie dorosłych?

Oczywiście psycholodzy też już zadali sobie to pytanie. I odpowiadają: polowanie na pokemony to wyzwanie kolekcjonerskie, jak zbieranie żelaźniaków czy monet. Dla znawców tematu liczy się to, jaki gatunek stwora upolował – te rzadsze są oczywiście bardziej pożądane, jak rzadkie antyki czy kolekcjonerskie karty. Pokemony do pięknych nie należą, więc manię kolekcjonowania ich psycholodzy zaliczyli do kategorii „taksonomicznej” (a nie „estetycznej”), a więc związanej z podziałem na rodzaje czy gatunki, których tu jest, bagatela, 151.

Psycholog Russell Belk, który zajął się tym tematem, uważa, że najważniejsze w pokemonowym szale jest to, iż można podzielić się ze znajomymi wieścią o upolowaniu stwora, który istnieje tylko wirtualnie. Kolekcję żelaźniaków wystawimy na regale, znaczki będziemy trzymać w klaserach. A co z elementami świata cyfrowego, jak muzyka czy filmy na VOD, które niezauważone zalegają u nas na dysku? Z również cyfrowymi pokemonami jest inaczej: można „sfotografować” swój cel w rozpoznawalnym miejscu, i od razu zyskuje on kontekst, historię interesującą dla innych. Pokemon siedzący pod biurkiem redaktora naczelnego znanego dziennika to nie lada gratka 😉

Pokemon dobry dla zdrowia

Żeby złapać pokemona, trzeba chodzić, naprawdę dużo chodzić w poszukiwaniu miejsc, w których stwory się czają. I tu okazuje się, że dla wielu ludzi takie chodzenie to nowość. Zaskoczeni swoją mobilnością Amerykanie (najliczniejsi wśród graczy w Pokémon GO) niechcący przemierzają na piechotę po kilkanaście kilometrów, co im się wcześniej nie zdarzało. Ze zdziwieniem relacjonują, że bolą ich nogi – stan, którego do tej pory nie doświadczali. To świetnie – cieszą się lekarze, którzy zaczynają widzieć w polowaniu na pokemony lekarstwo na epidemię otyłości w Stanach.

Ludzie poszukujący pokemonów zawierają też nowe znajomości z innymi graczami – wreszcie nie wirtualne! Tym razem wniebowzięci są psycholodzy. Co więcej, polowanie na pokemony zdołało wyciągnąć z domów również ludzi chorych na depresję i cierpiących na zaburzenia lękowe, co w zasadzie graniczy z cudem. Doniesienia o wielu takich zdarzeniach zaobserwował m.in. we wpisach na Tweeterze psycholog dr John Grochol.

A więc tak, zdecydowanie WARTO BIEGAĆ ZA POKEMONAMI.

Fot. Ed Yourdon/Wikimedia

Fot. Ed Yourdon/Wikimedia

Pokemon szkodliwy dla zdrowia

Wszystko pięknie, ale co z przypadkiem kierowcy, który gwałtownie zatrzymał się na środku autostrady, usiłując upolować pokemona, czym wywołał gigantyczną kraksę? To na szczęście nieprawda, legenda miejska. Ale z łatwością w nią uwierzyliśmy, prawda? Bo takie zdarzenie jest niestety dość prawdopodobne. Podczas jazdy można spotkać i przy bardzo dużej zręczności nałapać więcej pokemonów niż podczas spaceru. Z samochodu da się też odwiedzać pokespoty (sprawdziliśmy: jest to trudne, ale możliwe). Pół biedy, jeśli robią to pasażerowie, a nie kierowca…

Niebezpieczne jest też patrzenie w ekran telefonu zamiast na okolicę, przez co nietrudno wpaść pod przejeżdżający ulicą samochód czy choćby spaść z krawężnika i złamać nogę.

Ortopedzi od dawna ostrzegają też przed tym, co wpatrywanie się w wyświetlacz smartfona robi z odcinkiem szyjnym kręgosłupa. W tej niewygodnej pozycji jest on pięć razy bardziej obciążony niż w pozycji z normalnie uniesioną głową.

KOMENTARZ SPECJALISTY

Łukasza Luboińskiego, ordynatora Ortopedii, Traumatologii i Medycyny Sportowej w Carolina Medical Center

Czy człowiek prowadzący siedzący tryb życia, który nagle, z dnia na dzień, zacznie intensywnie chodzić (10-15 km dziennie), naraża się na jakieś urazy, kłopoty zdrowotne?

Ruch jest podstawowym elementem naszej fizjologii i głównym czynnikiem zmniejszającym ryzyko chorób sercowo naczyniowych. Nagłe zwiększenie aktywności ruchowej może wiązać się jednak z pewnymi problemami. Jeśli osoba, która nie uprawia żadnej aktywności od wielu lat, nagle zaczyna biegać po mieście, parku z telefonem, robiąc 10-15 km dziennie, powinna wziąć pod rozwagę pewne konsekwencje:

  • ze strony układu sercowo-naczyniowego – niewytrenowany mięsień sercowy, który musi w krótkim czasie  przepompować znaczną ilość krwi, co może grozić niebezpiecznymi dla życia zaburzeniami rytmu.
  • ze strony narządu ruchu – to urazy powstające na skutek chodzenia ze wzrokiem utkwionym w telefon, skręcenie stawu skokowego, złamania.

Kolejną grupę niebezpieczeństw stanowią obrażenia przeciążeniowe. Do zmian przeciążeniowych należą zapalenia ścięgien – najczęściej ścięgna Achillesa.

Kolejną grupą są obrażenia wtórnie przewlekłe. Powstają one w czasie odległym na bazie zmian urazowych: niestabilny staw skokowy, który z biegiem czasu podlega zmianom zwyrodnieniowym, uszkodzone więzadło w kolanie, które z czasem prowadzi do niestabilności.

Nie wynika z tego, że skoro nie ruszaliśmy się do tej pory, to lepiej nadal tego nie robić. Wręcz przeciwnie. Ruch jest jak najbardziej wskazany, a stopniowo zwiększana aktywność fizyczna to najlepsze, co możemy dla siebie zrobić. A więc do dzieła!

 

Nie ma więcej wpisów