captcha image

A password will be e-mailed to you.
Rakieta "Bigos" po udanym lądowaniu podczas festiwalu Festiwalu Meteora 2015 we wrześniu 2015 w Czaplinku - imprezy Polskiego Towarzystwa Rakietowego. Na zdjęciu od lewej: dwoje dzieci pracowników firmy SpaceForest oraz trzech pochodzących z niej twórców rakiety. Fot. SpaceForest

Rakieta “Bigos” po udanym lądowaniu podczas festiwalu Festiwalu Meteora we wrześniu 2015 w Czaplinku – imprezy Polskiego Towarzystwa Rakietowego. Na zdjęciu od lewej: dwoje dzieci pracowników firmy SpaceForest oraz trzech pochodzących z niej twórców rakiety. Fot. SpaceForest

Rakieta, która tak efektowanie spadła na Mrzezino i poruszyła media w całej Polsce, była częścią dużego projektu dla Komisji Europejskiej. Na niej testowany był system łączności bezprzewodowej. Zawiódł spadochron i rakieta… uciekła.

Kilka dni temu pan Wojciech z Mrzezina znalazł obok swojego płotu „żółty walec nieznanego pochodzenia”. Coś tykało w środku, wokół rozrzucone były spadochrony, więc mężczyzna wezwał czym prędzej policję, a ta antyterrorystów. Ewakuowano pobliskich mieszkańców, zamknięto linię kolejową Reda-Hel, a następnie dwoma ładunkami wybuchowymi saperzy wysadzili tykający walec. Tym sposobem „unieszkodliwiono” korpus rakiety “klasy Paczang” (czyli wykonanej ze wzmocnionej tektury) o średnicy około 20 cm i długości ponad 2 metrów. Sprzęt ten służy do sprawdzania różnego rodzaju podsystemów rakietowych, a wydawane przez niego sygnały – do lokalizacji rakiety po lądowaniu. Rakiecie tej twórcy nadali nazwę – nomen omen – „Bigos”.

Robert Magiera, prezes gdyńskiej firmy SpaceForest, będącej sprawcą całego zajścia, napisał nam w mailu:

“Klasa Paczang” oznacza w żargonie PTR rakietę zbudowaną z tanich materiałów bez zbędnej dbałości o szczegóły. Taka rakieta jest wielokrotnie modyfikowana, wiercona, skracana itd., w zależności od potrzeb. Nie jest rakietą wyczynową do lotów wysokościowych czy też naddźwiękowych. I taki był “Bigos” w istocie.

– Wykonywaliśmy test modułu komunikacyjnego opracowanego przez Politechnikę Gdańską, zawierającego m.in. GPS i urządzenia transmisji bezprzewodowej – powiedział Crazy Nauce Adam Matusiewicz ze SpaceForest. – Na szczęście zawierająca go głowica rakiety odłączyła się wcześniej i wylądowała na spadochronie na bagnie na terenie poligonu, z którego startowała. Korpus rakiety, wyposażony we własne spadochrony, niefortunnie wylądował w Mrzezinie.

Tak wyglądał start rakiety SpaceForest “Bigos”:

Jak powiedział nam Robert Magiera, nie udało się dokładnie zmierzyć pułapu, na jaki dotarła rakieta, bo cała elektronika została zniszczona, a laptopy firmowe skonfiskowała policja. Mniej więcej na wysokości 1000 metrów rozłożył się główny spadochron, który powinien był się otworzyć dopiero na 200 metrach. Pech chciał, że akurat powiał wiatr i rakietę zniosło nad Mrzezino, ponad dwa kilometry dalej. Korpus tekturowej rakiety opadał z niewielką prędkością około 15 km/h, nie stanowił więc zagrożenia.

Na forum Polskiego Towarzystwa Rakietowego Robert Magiera napisał

Prawdopodobnie komputer wykrył zbyt dużą prędkość opadania, zinterpretował to jako zerwanie się spadochronu i podjął decyzję o natychmiastowym zwolnieniu drugiego spadochronu. Na miejscu startowym było bezwietrznie, jednak na pułapie pojawił się południowy wiatr o prędkości około 50 km/h który zniósł człon silnikowy rakiety w stronę Mrzezina. Niestety zawiodła łączność radiowa do systemu GPS i nie dało się określić miejsca lądowania. Mimo podjętej akcji poszukiwawczej, która trwała aż do zmroku, nie udało się nam odnaleźć ani kadłuba, ani głowicy.

To był wyjątkowy wypadek przy pracy, bo pracownicy SpaceForest to specjaliści od rakiet. Od lat budują amatorskie modele rakiet, współtworzyli też Polskie Towarzystwo Rakietowe i nadal w nim działają. Doskonale znają przepisy dotyczące zezwoleń na starty tego sprzętu i większości tych formalności dopełnili. Niestety, na korpusie rakiety nie znalazł się ich numer komórkowy. I ten właśnie brak postawił służby w stan pogotowia. Policja założyła, że to atak terrorystyczny.

Start rakiety SpaceForest "Bigos". Źródło: SpaceForest

Start rakiety SpaceForest “Bigos”. Źródło: SpaceForest

Robert Magiera pisze:

Policja w Pucku zapewniła, że odzyskamy to, co zostało po akcji saperów, jednak najpierw resztki „Bigosa” zostaną poddane oględzinom eksperta, który ustali, czy hybrydowy napęd rakietowy stanowił faktyczne zagrożenie po wylądowaniu. Do tej pory nie zostały sformułowane żadne zarzuty odnośnie tego incydentu.

[…]

Doba w areszcie. Zmarnowany czas i energia. Zniszczona rakieta badawcza.

 

Widok z kamery rakiety SpaceForest "Bigos" niedługo po starcie. Źródło: SpaceForest

Widok z kamery rakiety SpaceForest “Bigos” niedługo po starcie. Źródło: SpaceForest

Rakieta „Bigos” była częścią projektu „Candle2” wykonywanego na zlecenie Komisji Europejskiej w ramach programu DEWI (Dependable Embedded Wireless Infrastructure). Jego celem jest stworzenie nowych technologii bezprzewodowych. SpaceForest we współpracy z Politechniką Gdańską i gigantem branży kosmicznej Thales Alenia Space España na potrzeby tego projektu opracowuje sieć bezprzewodowych czujników, które pozwolą „odchudzić” latające w kosmos rakiety. W jaki sposób? Pozbywając się kabli łączących oplatające je czujniki, które swoje ważą, a za każdy kilogram sprzętu wyniesionego na orbitę trzeba zapłacić około 20 tys. euro. W dużych rakietach typu Ariane kable mogą ważyć nawet kilkaset kilogramów!

Polacy tworzą więc bezprzewodową wersję sieci czujników, które informują obsługę naziemną m.in. o ciśnieniu w zbiornikach paliwa czy przeciążeniach i drganiach, jakich właśnie doświadcza rakieta, czyli o wszystkich ważnych parametrach lotu. Bez tych informacji trudno byłoby wysyłać sprzęt w kosmos. Na dopracowanie swojego rozwiązania SpaceForest ma jeszcze czas do 2017 roku.

Korpus rakiety "Candle2" opracowywanej przez SpaceForest w ramach projektu europejskiego DEWI. Źródło: SpaceForest

Korpus rakiety “Candle2” opracowywanej przez SpaceForest w ramach projektu europejskiego DEWI. Źródło: SpaceForest

 

 

Nie ma więcej wpisów