captcha image

A password will be e-mailed to you.

Nasz stary dobry Układ Słoneczny jest jak angielska wieś rodem z kryminałów – spokojna i przewidywalna aż do czasu, kiedy znajdują w niej zakrystiana powieszonego na linach kościelnego dzwonu, po czym wychodzi na jaw, że tym sposobem usunął go z listy spadkobierców kochanek jego byłej żony. W ten właśnie sposób opisuje nasze planetarne sąsiedztwo Paul Murdin w książce „Nieuporządkowane życie planet”. To przystępna synteza wiedzy, jaką do tej pory ludzkość na ten temat zdobyła.

Fot. Crazy Nauka

Uwielbiam książki o kosmosie. I uwielbiam książki bardzo brytyjskie w stylu i wymowie – ten specyficzny rodzaj zdystansowania i poczucia humoru bardzo do mnie trafia i działa na mnie odprężająco. Jeśli i Wy lubicie takie zestawienie – witajcie w klubie! No i sięgnijcie po świeżo wydaną książkę „Nieuporządkowane życie planet” ?

Planety jak ludzie

Zacznę od osoby autora, która sama w sobie jest rekomendacją. Paul Murdin to emerytowany profesor Uniwersytetu Cambridge i uznany astronom – badacz czarnych dziur i supernowych, współodkrywca pierwszej gwiezdnej czarnej dziury znalezionej w naszej galaktyce w układzie Cygnus X-1. Postać ewidentnie nietuzinkowa i dobrze umocowana w świecie nauki. No i doskonale zorientowana w procesie poznawania coraz dalszych i dalszych zakątków kosmosu – ma już zresztą na koncie kilka książek popularyzujących wiedzę na ten temat. „Nieuporządkowane życie planet” znalazło się w zestawieniu Best Astronomy and Space Books of 2019 magazynu „BBC Sky At Night”.

Mimo słowa „nieuporządkowane” w tytule książka ta jest próbą właśnie uporządkowania wiedzy o Układzie Słonecznym, jaką ludzkość zdobyła do naszych czasów. Brak porządku przejawia się natomiast w okazjonalnych skłonnościach samego Układu Słonecznego do anarchii i występowania przeciw utartym zwyczajom. To wypisz, wymaluj jak u Brytyjczyków, co Murdin z upodobaniem podkreśla, porównując nasz układ planetarny do angielskiej wsi, a same ciała niebieskie traktuje niemal jak bohaterów obdarzonych ludzkimi cechami.

Dzięki temu zabiegowi opowieść toczy się swobodnie, bez spięcia. Zresztą, co należy przyznać autorowi, jest to wyjątkowo przystępnie napisania książka, którą zdecydowanie można polecić nawet tym, którzy o kosmosie nie czytali wcześniej nic lub prawie nic. Wysoko wyspecjalizowani naukowcy nie zawsze mogą się poszczycić zdolnościami do popularyzowania swojej wiedzy, a Murdin wykazuje w tym kierunku wręcz nieprzeciętny talent.

Nie jak w zegarku

Wróćmy więc do samego Układu Słonecznego. Przez długie lata ludzie sądzili, że działa on jak zegarek. „W krótkiej skali czasowej rzeczywiście tak jest. Ale kiedy wydłużymy perspektywę, zobaczymy, że planety i ich satelity mają pasjonujące, pełne dramatycznych wydarzeń życie” – pisze Murdin.

Weźmy choćby takiego Saturna, do którego (prawdopodobnie) kiedyś za bardzo zbliżył się jeden z jego satelitów lub przypadkowo zabłąkana kometa. Nieuważnego gościa Saturn rozerwał na strzępy, co spowodowało utworzenie się pierścieni. A teraz resztki ofiary gospodarz regularnie wchłania. Wypisz, wymaluj jak na angielskiej wsi ?

Cassini fotografuje Saturna i jego pierścienie podświetlone przez Słońce 18 grudnia 2012. Fot. NASA/JPL-Caltech/Space Science Institute

Księżyc pełen niespodzianek

Żarłoczności Saturna oparł się, póki co, Enceladus, według mnie jeden z najbardziej fascynujących obiektów w Układzie Słonecznym. Murdin nazwał go „lodowym księżycem o gorącym sercu” (czyż to nie mógłby być równie dobrze opis archetypu Brytyjczyka?), bo pokrywa go gruba warstwa lodu, pod którym aż kipi od aktywności. Enceladus podlega potężnym siłom pływowym, a więc jest niemiłosiernie rozciągany i ściskany przez grawitację ogromnej planety macierzystej, wskutek czego jego wnętrze jest cieplejsze, niż to by się na pierwszy rzut oka wydawało (księżyc ma 500 km średnicy, jest więc za mały, by utrzymać wewnętrzne ciepło pochodzące z rozpadu pierwiastków radioaktywnych).

Kolejne badania ujawniły, że pod liczącą 5-35 km grubości warstwą lodu znajdują się głębokie na kilkadziesiąt kilometrów oceany pełne wody w stanie ciekłym. I ta woda regularnie wytryskuje spod powierzchni w postaci pióropuszy pary wodnej, wodno-lodowych drobin śniegu i gradu wymieszanych z gazowym metanem, dwutlenkiem węgla i innymi prostymi cząsteczkami organicznymi. Spektakl jak podczas gwiazdkowej inscenizacji w londyńskiej Royal Albert Hall! To akurat moje skojarzenie, zaś Murdinowi skojarzyło się to ze skrzyżowaniem Parku Narodowego Yellowstone z ośrodkiem narciarskim w Aspen.  

Gejzery w okolicy południowego bieguna Enceladusa. Rys. NASA/JPL

Aby lepiej zbadać to zjawisko, naukowcy zdecydowali się na niesztampowy, a nawet brawurowy manewr przelotu sondy Cassini tuż nad powierzchnią Enceladusa. Właśnie wtedy odkryto dokładny skład tej dziwnej kosmicznej śnieżycy spadającej na połowę powierzchni księżyca. Badacze zaczęli przypuszczać, że w otchłaniach oceanów Enceladusa mogą kryć się buchające gorącem kominy hydrotermalne, które – przynajmniej w ziemskich warunkach – stanowią wspaniałe źródło energii dla organizmów żywych. Czy więc pod powierzchnią Enceladusa może istnieć życie? Zbyt wcześnie, by to stwierdzić, jednak jest to jeden z głównych kandydatów do miana jego pozaziemskiej kolebki.

Widzicie więc, że Murdin porządkuje wiedzę na temat Układu Słonecznego, przywołując również najnowsze badania na ten temat – niektóre z omawianych przez niego analiz składu pióropuszy Enceladusa ujrzały światło dzienne dopiero w 2019 roku, a więc w roku pierwszego wydania „Nieuporządkowanego życia planet” po angielsku. Oprócz tego dostajemy w tej książce skrót historii badań nad obiektami Układu Słonecznego oraz zarys ewolucji wyobrażeń ludzi na temat tego, jak te odległe światy wyglądają i jakie panują na nich warunki.

Innymi słowy jest to przystępnie napisana i odpowiednio uproszczona dla przeciętnego czytelnika synteza wiedzy na temat naszego układu planetarnego. Dla mnie jest to oczywista zaleta. Z kolei ktoś bardziej wdrożony w kosmiczną tematykę być może nie znajdzie tu dla siebie nic nowego. To kwestia wyrobienia w tematyce kosmicznej, a decyzja należy do Was.

Wschód Ziemi

Warto sięgnąć po tę książkę również po to, aby zmienić swoją codzienną perspektywę postrzegania rzeczywistości. Spojrzeć na nią z odległości Księżyca, jak astronauci misji Apollo 8, kiedy okrążali Srebrny Glob w wigilię 1968 roku. Zaczynało się już czwarte okrążenie, a wszystkie poprzednie skupione były na oglądaniu nagich, szarych skał księżycowej powierzchni. Tym razem jednak astronauci podnieśli głowy na tyle, by zauważyć Ziemię wyłaniającą się zza horyzontu Księżyca. Jako pierwszy skomentował to dowódca misji Frank Borman: „Ależ to piękne!”, a William Anders zrobił jedno z najsłynniejszych kosmicznych zdjęć, które zatytułowano później „Wschód Ziemi”.

Wschód Ziemi. Fot. NASA/Bill Anders

Russell Schweickart, członek załogi Apollo 9, tak opisał uczucie towarzyszące spoglądaniu na Ziemię z powierzchni Księżyca:

Jest taka mała i taka krucha, to maciupeńka kropka we wszechświecie, którą można zasłonić kciukiem. Uświadamiasz sobie, że na tej okrągłej plamce, na tej małej niebiesko-białej kuleczce jest wszystko, co ma dla ciebie znaczenie – miłość, łzy, radość, zabawa – wszystko to na tym punkciku w oddali, który możesz zakryć kciukiem.

I z tym uczuciem Was zostawię. Chcecie więcej? Sięgnijcie po książkę „Nieuporządkowane życie planet” Paula Murdina.

Tytuł: „Nieuporządkowane życie planet

Autor: Paul Murdin

Wydawca: Wydawnictwo Muza

Nie ma więcej wpisów