captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Skanowanie mumii Panepy. Fot. Piotr Stanisławski

Skanowanie mumii Panepy. Fot. Piotr Stanisławski

 

Dziecko okazało się nieprawdziwe, ale za to baran był oryginalny. No i tajemniczy kapłan, który być może jest kimś zupełnie innym, niż sądzono od 150 lat. To tylko pierwsze efekty badania Warsaw Mummy Project, które ruszyło 15 grudnia.

Jak upchnąć barana do tomografu? Sprawa nie jest prosta – typowe tomografy mają ciasne wejście, akurat takie, by wewnątrz zmieścił się płasko leżący człowiek. Tymczasem baran leży, ale z dumnie uniesioną głową. No i w dodatku zawinięty jest w bandaże, a z zewnątrz pokryty kartonażem – masą tworzącą osłonę i ozdobę mumii.

By mumia barana mogła trafić do tomografu potrzebna była zgoda Muzeum Luwru, które jest właścicielem eksponatu. W Muzeum Narodowym w Warszawie baran jest tylko gościem. Jak mówi Marzena Ożarek-Szilke, jedna z koordynatorek badania Warsaw Mummy Project, wszyscy byli zaskoczeni łatwością uzyskania zgody z Francji – wystarczyły zaledwie cztery dni. Być może Luwrowi spodobał się pomysł, bo badanie rzeczywiście jest wyjątkowe.

Mumia w tomografie, wokół koordynatorzy Warsaw Mummy Project. Fot. Piotr Stanisławski

Mumia w tomografie, wokół koordynatorzy Warsaw Mummy Project. Fot. Piotr Stanisławski

Oczywiście mumie nie raz trafiały już do tomografów czy pod rentgen, ale Warsaw Mummy Project jest wyjątkowy: przez przynajmniej trzy lata 40 mumii i ich fragmentów będzie poddawanych wszechstronnym badaniom, które mają pokazać nie tylko ich zawartość, ale też historyczne losy eksponatów a także historię medyczną.

Właśnie ze względu na medyczny aspekt w badanie zaangażowało się Międzynarodowe Centrum Onkologii Affidea. Jak mówi dr Andrzej Radkowski, kierownik medyczny Affidei, ośrodek przez trzy lata przyjmował bezpłatnie pacjentów, nie udało mu się jednak uzyskać kontraktu z NFZ. Sprzęt nie może służyć pacjentom, więc postanowiono go wykorzystać do badań naukowych.

Czy Hor-Dżehuti to kobieta?

Już sam transport mumii z Muzeum Narodowego w Warszawie był potężnym przedsięwzięciem – po uzyskaniu zgody właścicieli eksponaty trzeba było zabezpieczyć papierem bezkwasowym, folią bąbelkową, pakowanym w woreczki strunowe styropianem i wreszcie zapakować w skrzynie. Mumie przewożono nieoznakowanymi samochodami, towarzyszyła im stale uzbrojona ochrona.

Już podczas pierwszej kalibracji sprzętu odkryto, że wewnątrz mumii kapłana Panepy znajduje się maleńki amulet-skarabeusz. To zaskoczenie, bo mumia była już wcześniej badana, ale skarabeusza nie znaleziono. Potwierdzono za to, że Panepa był mężczyzną – na skanach z tomografu wyraźnie widać genitalia.

Zdjęcie amuletu znalezionego wewnątrz mumii Panepy. Fot. Piotr Stanisławski

Zdjęcie amuletu znalezionego wewnątrz mumii Panepy. Fot. Piotr Stanisławski

To ważne, bo w przypadku najstarszej w warszawskich zbiorach mumii kapłana Hor-Dżehuti pojawiły się wątpliwości. Sprawa wymaga jeszcze dalszych wyjaśnień, ale Hor-Dżehuti może okazać się… kobietą. Byłby to przedziwny zwrot w historii tego eksponatu, bo gdy trafił on do Polski w 1826 roku, opisany był właśnie jako mumia kobiety. Dopiero późniejsze analizy napisów na kartonażu sprawiły, że egiptolodzy uznali, że wewnątrz jest mężczyzna, miejski pisarz i zarządca miasta w Tebach Zachodnich oraz kapłan Horusa-Thota.

Starożytne oszustwa

Badanie w tomografie potwierdziło natomiast to, co wiedzieliśmy o innym eksponacie – mumii dziecka, która trafiła do Polski w 1822 roku. Byłaby to najstarsza mumia, gdyby… była mumią. Okazuje się bowiem, że wewnątrz nie ma ciała dziecka, a porcja wrzuconych kości i niezidentyfikowanych szczątków. To tak zwana pseudomumia, rodzaj oszustwa. Ta akurat została prawdopodobnie sfabrykowana w XVIII wieku, złożono ją wykorzystując bandaże i fragmenty oryginalnych mumii.

Baran z Luwru. A wewnątrz... też baran! Fot. Piotr Stanisławski

Baran z Luwru. A wewnątrz… też baran! Fot. Piotr Stanisławski

Marzena Ożarek-Szilke mówi, że takie praktyki zdarzały się od starożytności. W czasach rozkwitu egipskiej sztuki mumifikacji często dopuszczano się oszustw tworząc pseudomumie zwierząt. Mumie były bowiem chodliwym towarem – przybywający do świątyni pielgrzymi składali je jako ofiarę bogom. Potrzebna mumia kota? Bardzo proszę, choć nie było akurat pod ręką kota. Zawsze coś można do środka wrzucić, elegancko to opakować, namalować na kartonażu kota i… już. Do dziś odkrywa się takie niespodzianki.

Pierwszy, nieinwazyjny etap badania mumie mają już za sobą. Po kilku dniach wróciły do Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie będą kontynuowane badania. W muzealnych laboratoriach przyjdzie czas na etap drugi, mikroinwazyjny. Przez szczeliny w bandażach do mumii wprowadzony zostanie endoskop, którym badacze pobiorą próbki tkanek.

A potem zacznie się badanie chemiczne, biologiczne, medyczne. Poznamy szczegóły konserwacji ciał, tkanki zbadane zostaną pod kątem występujących w starożytności chorób. Dotyczy to zarówno mumii ludzi, jak i zwierząt: krokodyla, kota, ptaków. Do badań trafiły też fragmenty mumii – dawniej częstą praktyką było zabieranie z Egiptu pamiątek w postaci stopy, dłoni czy nawet głowy mumii. Niespecjalnie troszczono się o spójność eksponatów, a przecież nogę łatwiej spakować do walizki, niż całe ciało.

Warsaw Mummy Project wyróżnia się nie tylko szerokim zakresem i wielodyscyplinowością badania, ale też oprawą wizualną i informacyjną. O tę część zadbała agencja Gray i to widać – świetnie przygotowana strona projektu, towarzyszący jej blog i konta w serwisach społecznościowych. Będziemy śledzili cały projekt – trzymamy kciuki za ciekawe odkrycia!

Więcej o Warsaw Mummy Project i o pierwszych, zaskakujących odkryciach dowiecie się z naszej audycji Homo Science w sobotę, 19 grudnia w radiu TOK FM.

Nie ma więcej wpisów