captcha image

A password will be e-mailed to you.

Dolne Jeziorko Duszatyńskie. Fot. Crazy Nauka

To było największe osuwisko w polskich Karpatach. Ludzie myśleli, że świat się kończy. Po wszystkim zamiast strumienia odkryli w lesie trzy zbiorniki – Jeziorka Duszatyńskie.

W Wielką Sobotę 13 kwietnia 1907 roku mieszkańcy Duszatyna, małej bieszczadzkiej wioski nieopodal Komańczy, usłyszeli potężny huk i poczuli, że ziemia drży pod ich stopami. Rozdzwoniły się dzwony w pobliskiej cerkwi, ludzie w pośpiechu pakowali dobytek i uciekali z domów. Pewnie koniec świata – myśleli. Ale rumor już więcej się nie powtórzył.

Okazało się, że z zachodniego ramienia pobliskiej góry Chryszczata osunęły się w dolinę zwały ziemi i skał – łącznie aż 12 mln metrów sześciennych! Tak powstało największe w polskich Karpatach osuwisko. Zatarasowało bieg strumienia Olchowatego, tworząc trzy niewielkie jeziorka. Do dziś przetrwały dwa z nich. Śladów katastrofy sprzed 110 lat trudno się tam teraz dopatrzyć, ale jeziorka warto odwiedzić ze względu na ich niezwykłą historię, no i dlatego, że są po prostu prześliczne.

Górne Jeziorko Duszatyńskie. Stok porośnięty lasem to właśnie miejsce osunięcia się ziemi w 1907 roku. Fot. Crazy Nauka

Droga, której nie ma

Duszatyn to maleńka wioska niedaleko Komańczy. Akurat stacjonujemy w Stężnicy pod Baligrodem, a odległość wydaje się na pierwszy rzut oka niewielka – trzeba tylko pokonać grzbiet Wysoki Dział i przełęcz o dźwięcznej nazwie Żebrak. Nasza samochodowa nawigacja pokazuje nam drogę dookoła, przez Wielką Pętlę Bieszczadzką, ale ja nalegam na krótszą trasę. Po chwili Skoda Kodiaq sunie po wąskiej górskiej drożynie Rabe – Wola Michowa, którą do Duszatyna mamy dotrzeć w niespełna pół godziny. I wszystko byłoby dobrze, gdyby leśnicy nie postawili po kilku kilometrach zakazu wjazdu. To pech. Nawigacja miała jednak rację – niechętnie zawracamy i jedziemy dookoła. Przed nami blisko godzina drogi.

Nawigacja miała niestety rację. Jedziemy naokoło do Duszatyna. Fot. Crazy Nauka

Skracamy ją sobie, słuchając muzyki. W pewnej chwili Lena z tylnego siedzenia przejmuje dowodzenie samochodowym systemem Canton i zaczyna ze swojego smartfona serwować nam swoje ulubione piosenki Pearl Jam i Davida Bowie (tak, to serio jej ulubieni wykonawcy, zwłaszcza Bowie. Lena ma 11 lat i naprawdę dobry gust muzyczny). Dobrze się komponują z przepięknymi widokami za oknem.

 

Opróżniony staw

W drodze do Duszatyna. Fot. Crazy Nauka

W Duszatynie jest bar, parking, leśniczówka i kilka domów. Trochę panikujemy, kiedy drogowskaz zapowiada aż dwugodzinny pieszy szlak do Jeziorek Duszatyńskich, ale udaje nam się dojść do celu po godzinie z kawałkiem. Szlak nie jest męczący i prowadzi przez piękny las, więc tym razem nie słyszymy zbyt często pytania: „Daleko jeszczeee?”.

Dłużącą się drogę wynagradza cel wędrówki, czyli jeziorka: szmaragdowe, odbijające wszystkie odcienie zieleni z okolicznych stoków. Jeden z nich, stok Chryszczatej, długim jęzorem wchodzi między dwa jeziorka. Dawno temu porósł lasem, więc nie domyśliłabym się, że to tutaj było owo gigantyczne osuwisko. Świadczą o tym tylko dziwne to wypłaszczenia, to wybrzuszenia w sąsiedztwie samych jeziorek.

Obchodzimy Dolne (683 m n.p.m.) i Górne Jeziorko Duszatyńskie (701 m n.p.m.), ale gdzie jest trzecie? Otóż z najniżej położonego zbiornika… spuszczono wodę. Dokonał tego w 1925 roku dawny właściciel tych ziem, hrabia Stanisław Potocki, który chciał uczynić połów ryb skuteczniejszym (inna wersja głosi, że zrobili to kłusownicy). Po opróżnieniu zbiornika z jego dna wybrano zaledwie 80 pstrągów. Ta porażka tak rozczarowała i zawstydziła Potockiego, że postanowił zadbać o pozostałe dwa jeziorka, tworząc w tym miejscu rezerwat w 1934 roku. Dzięki temu oba zbiorniki przetrwały w nienaruszonym stanie, a dziś znajdują się w granicach rezerwatu Zwiezło – nazwa pochodzi od tego, że tam „zwiezło” ziemię na dół.

Lena i Adam chcą koniecznie zamoczyć stopy w wodzie, ale niestety nic z tego. Po pierwsze, przy brzegu stoi zakaz kąpieli, a po drugie – brzegi są mocno muliste.

I jeszcze ciekawostka. Ponoć zimą mają tu miejsce niezwykłe pokazy „gejzerów” wytryskujących spod lodu. To butwiejące drzewa i resztki roślin z zalanego lasu wytwarzają gazy uwalniające się bąblami z dna.

Latem czy zimą – warto odwiedzić Jeziorka Duszatyńskie. Związane z nimi historie nasze dzieci z wypiekami na twarzach opowiadają teraz swoim szkolnym kolegom.

Artykuł powstał we współpracy z marką Škoda, która na tę wyprawę użyczyła nam samochodu Škoda Kodiaq. Partner nie miał wpływu na tworzone przez nas treści i wyrażane opinie.

 

Nie ma więcej wpisów