captcha image

A password will be e-mailed to you.

Urocze, żółciutkie, wesołe. I potencjalnie okropnie niebezpieczne. Plastikowe kaczki do kąpieli wraz ze wszelkiej maści krokodylkami, pingwinkami, delfinkami i resztą dziecięcej menażerii okazują się być siedliskiem ogromnej ilości bardzo szkodliwych bakterii.

Nasze kaczuszki, ku rozpaczy wówczas małych jeszcze dzieci, zostały wywalone w ekspresowym tempie do śmieci po tym, jak podczas kąpieli z ich wnętrza (kaczuszek, nie dzieci) wystrzelił śliski brązowy glut. Bliższa analiza tego, co dzieje się w środku uroczej zabawki zwyczajnie nas przeraziła. Jak pokazuje nowe badanie – bardzo słusznie.

Praca przygotowana przez szwajcarskich i amerykańskich badaczy skupiła się na analizie biofilmu pokrywającego wnętrze plastikowych zabawek, który mi bawią się dzieci w kąpieli. Sprawdzano zarówno zabawki używane od dawna w wannach, jak i takie, które kupiono specjalnie na potrzeby badania. Te drugie zwilżano wodą czystą oraz pozostałą po kąpieli.

Wszystkie badane zabawki miały jedną cechę wspólną: woda mogła dostawać się do ich wnętrza przez niewielki otwór. Nic dziwnego – w końcu cała zabawa polega na ściskaniu kaczki/delfinka/pingwinka i wystrzeliwaniu strumienia wody gdzie się da. W tym na twarz swoją, rodziców i rodzeństwa.

Wnętrze jednej z badanych zabawek. Fot.  Frederik Hammes et al. (2018)

Wnętrze jednej z badanych zabawek. Fot. Frederik Hammes et al. (2018)

Dużo i niebezpiecznie

Badane zabawki rozcięto i z ich wnętrza pobrano próbki biofilmu, czyli warstwy utworzonej przez mikroorganizmy – bakterie i grzyby. Następnie zbadano, jakie rodzaje i gatunki pojawiły się w zabawkach. Było tego mnóstwo, dość wymienić pałeczki ropy błękitnej, bakterie wywołujące legionellozę (ciężka zakaźna choroba dróg oddechowych), gronkowce czy chlamydie. Wykryto też szereg grzybów, które wywołują infekcje u ludzi.

Jak podkreślają autorzy pracy, wiele z wykrytych w zabawkach mikroorganizmów nie musi być chorobotwórczych dla osób dorosłych, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że tu na ich działanie narażone są dzieci. W dodatku sposób zabawy sprawia, że zanieczyszczona woda trafia w najwrażliwsze rejony: do oczu, nosa, ust.

Na badanych powierzchniach znaleziono ogromne ilości bakterii – na jednym centymetrze kwadratowym znajdowało się 75 milionów komórek. Co ważne zanieczyszczenia nie zawsze były widoczne – w części przypadków (zwłaszcza gdy nie pojawiały się niektóre gatunki grzybów) biofilm był przezroczysty. Nie ma co więc czekać, aż z kaczuszki zaczną wylatywać brązowe farfocle.

Przyczyn takiego zanieczyszczenia jest wiele, ale badacze wskazują na to, że gumowe zabawki są doskonałym podłożem – plastik, z które są zrobione wydziela duże ilości organicznego węgla stanowiącego świetną pożywkę dla bakterii. Uzupełnia ją wszelkiej maści brud – naskórek czy wydzieliny – zmywany w kąpieli.

Co można zrobić? Badacze postulują zmianę plastiku na taki, który nie będzie stanowił dobrej pożywki dla bakterii i grzybów.  Póki co – czym prędzej wyrzucić zabawki kąpielowe, które mają dziurkę, przez którą wpada do środka woda. Tak, szkoda. Tak, to świetna zabawa. Mimo wszystko lepiej je wyrzucić i zastąpić takimi bez dziurki.

Opisane badanie jest częścią projektu sprawdzającego obecność mikroorganizmów na otaczających nas przedmiotach. Pisaliśmy wcześniej o zagrożeniach związanych z gąbkami do zmywania.

Nie ma więcej wpisów