captcha image

A password will be e-mailed to you.

Nie cierpię wstępów do książek popularnonaukowych. Ich autorzy często czują się w obowiązku opisywać w nich to, co później napisali w kolejnych rozdziałach. Albo opowiadać przydługie i nudnawe historie o okolicznościach, które przywiodły ich do napisania danej książki. Rozumiem oczywiście, że pisanie książek to wielkie przeżycie, ale jako żywo przypomina mi to manierę wielu zespołów rockowych, które muszą nagrać gdzieś w swojej karierze przynajmniej jedną piosenkę o tym, jak to ciężko jest być zespołem rockowym.

No więc po tym przydługim wstępie (he he he) mogę śmiało napisać, że książka Sama Keana „Dziwne przypadki mózgu” ma krótki wstęp, który zaczyna się od trzęsienia ziemi. A potem napięcie rośnie i nie odpuszcza aż do ostatniego rozdziału. Jest to bowiem książka, która spełnia wszystkie warunki doskonałej lektury – pełno w niej anegdot, język jest żywy, dowcipny i podbarwiony  sarkazmem, mamy nieco fascynującej makabry ale przede wszystkim mnóstwo się dowiadujemy.

Historia niefortunnych zdarzeń

Jest to bowiem przegląd działania naszego mózgu opowiedziany tym, co się w nim psuło. Bowiem neurologia nie narodziła się w sterylnych warunkach przy kojącym szumie maszyn robiących od czasu do czasu „pip!”. Powstała podczas egzekucji na krześle elektrycznym, wbijania w oczodoły szczap drewna czy na wojnach, gdzie rannym odcinano jedna po drugiej kolejne kończyny (choć ta akurat historyjka, jak okazuje się w czasie lektury, jest kłamstwem).

Sam Kean bezwstydnie wydłubuje z historii neurologii wszystkie te rodzynki i składa z nich książkę, od której nie mogłem się oderwać. Tak, wiem że brzmi to jak zgrany frazes, ale sami oceńcie. Zacząłem czytać o zabójcy amerykańskiego prezydenta Jamesa Garfielda. To, jak opisany jest ów zbrodniarz, Charles Giteau, samo w sobie jest perełką pisarską. Wkrótce jednak po kilku zwrotach akcji dowiadujemy się, że mózg nieszczęsnego Giteau wyglądał pod mikroskopem jak gąbka upaprana żółtawobrązową mazią. Diagnoza? Kiła mózgowo-rdzeniowa podbita schizofrenią. Ledwie skończyłem ten rozdział, miałem spokojnie odłożyć książkę i iść spać.

Niestety przekartkowałem ją i trafiłem na opowieść o paryskiej projektantce mody, której w ciągu czterech lat podmieniono córkę 2000 razy! Męża – zaledwie 80. Akceptowała te sobowtóry, ale w końcu miała dość i poszła na policję. Skończyła w szpitalu dla obłąkanych, jednak przeszła do historii medycyny jako pierwszy opisany przypadek zespołu Capgrasa. Polega on na tym, że ludzie przekonani są, że ich bliscy zostali podmienieni na idealne sobowtóry. I to, jak w przypadku paryżanki, nie raz a setki i tysiące razy.

Nieszczęśnica opowiedziała swoją historię policji w 1918 roku, ale dopiero wiele lat później udało się stwierdzić, że z nieznanego powodu w jej mózgu powstało dziwne uszkodzenie. Otóż ona i inni cierpiący na zespół Capgrasa doskonale potrafią rozpoznawać twarze, jednak przestają odczuwać towarzyszące temu emocje. Ich mózg dostaje więc sprzeczne informacje – oczy widzą córkę, ale przecież to nie może być PRAWDZIWA córka, bo ta prawdziwa wywoływała falę uczuć. Wniosek – to idealny sobowtór! Ha! Spisek zdemaskowany!

No a chwilę później przeskoczyłem na tę opowieść o przykładnym nauczycielu z Wirginii, który nagle zaczął odczuwać nieprzeparty podciąg seksualny do dzieci. Zaproponował w końcu seks swojej 8-letniej pasierbicy, która wszystko opowiedziała matce. Nauczyciel trafiłby do więzienia, gdyby nie to, że na dzień przed rozpoczęciem odsiadywania kary… Nie. Stop. Tak nie można. Serio – od tej książki strasznie trudno się oderwać.

Szczerze i zdecydowanie ją polecam. Dawno żadna popularnonaukowa lektura tak mnie nie wciągnęła.

 

Dziwne przypadki ludzkiego mózgu

Autor: Kean Sean

Wydawca: Feeria

2017

 

 

Nie ma więcej wpisów