captcha image

A password will be e-mailed to you.

Zacznę nietypowo, by uchronić was od błędu, jaki sam popełniłem. „Ukryte życie lasu” Davida Haskella to NIE jest „Sekretne życie drzew” Petera Wohllebena, choć podobieństwo tytułów jest mylące. Ta druga książka zyskała niedawno wielką i, moim zdaniem, zdecydowanie niezasłużoną sławę. Czemu niezasłużoną? Fakt, czy ta się ją dobrze. Natomiast autor zupełnie świadomie wybiera, zupełnie dla mnie nieznośną, formułę mistycznego przypisywania drzewom cech niemal ludzkich. I idąc tym topem ślizga się po granicy naukowej prawdy często, niestety, zsuwając w kierunku bajkowych nadinterpretacji.

Dlaczego piszę o tym, zamiast o „Ukrytym życiu lasu”? Bo dzięki temu łatwo wykazać przewagę, książki, którą chcę opisać. Napisał ją profesor biologii, który nigdy nie stracił fascynacji żywym światem podobnej tej, jaką mieli XIX-wieczni przyrodnicy. Jednocześnie jego przewagą jest te 200 lat twardej wiedzy, którą zdobyliśmy dzięki skrupulatnym badaniom.

I tak właśnie wyposażony David Haskell robił rzecz najprostszą. Wybrał malutki kawałek lasu, ledwie metr średnicy. Nazwał go mandalą i obserwował go przez cały rok przychodząc kilka razy w każdym miesiącu. Patrzył bardzo uważnie śledząc co rośnie, pełznie, lata i przysiada na jego mandali.

Jak żyć, gdy nie ma co pić?

Czy faktycznie małe kółko w środku przeciętnego lasu może być tematem na sporą książkę? Początkowo nie byłem przekonany, zwłaszcza, że nazwanie go mandalą trąciło mi mistycyzmem pana Wohllebena. Na szczęście to kompletnie inna opowieść. David Haskell dostrzega jakiś szczegół i rozwija go w fascynującą opowieść. Choćby kleszcz. Naszych dotychczasowych stosunków nie nazwałbym serdecznymi, ale to, co opowiada Haskell skłoniło mnie przynajmniej do odrobiny szacunku dla tego niebezpiecznego pajęczaka. Kleszcze wspinają się na szalenie dla nich wysokie źdźbło trawy i tam czekają na swojego żywiciela. Jak pisze David Haskell:

Największym wrogiem kleszcza podczas jego epickiej wyprawy jest odwodnienie. Pajęczaki te całymi dniami, a nawet tygodniami zajmują wysunięte placówki w oczekiwaniu na żywiciela. Wiatr wysusza, a słońce przypieka ich niewielkie, pokryte chropowatym pancerzykiem ciała. Nie mogą odejść, by się napić wody, bo przerwałoby to ich wartę, a poza tym w wielu ich siedliskach wody po prostu nie ma. Dlatego kleszcze musiały rozwinąć umiejętność pobierania wody z powietrza. Wydzielają specjalny rodzaj śliny, która osadza się w rowku nieopodal otworu gębowego i, podobnie jak żel silikonowy używany do osuszania urządzeń elektronicznych, wchłania wodę z powietrza. Kleszcze połykają tę ślinę, nawadniając się w tej sposób bez przerywania swej misji.

No dobra, może nie w każdym wzbudza to podziw, ale ja jestem pod wrażeniem.

Jak gryźć, by nie było śladów?

To teraz spójrzmy w górę, na liście drzew ponad mandalą. Są powygryzane przez gąsienice. Tyle to dostrzegłby każdy. Ale Haskell odkrywa przed nami niezwykłą ewolucyjną grę, jaka tam się toczy. Okazuje się bowiem, że ptaki nauczyły się doskonale rozpoznawać podziurawione liście jako sygnał mówiący, że w pobliżu muszą być smakowite owady. Gąsienicom nie pozostało więc nic innego, jak dostosować się do tego ptasiego „odkrycia” – te, które nie mają ochrony przed ptakami w postaci gęstego „futra”, zaczęły objadać liście wokół krawędzi tak, by nie zmieniać zbytnio ich kształtu i za wszelką cenę unikać wygryzania łatwych do zauważenia dziur. Ptaki zaczęły zauważać półkoliste wygryzienia zniekształcające liść na krawędziach, więc gąsienice zaczęły zwijać się właśnie w tych miejscach, by zamaskować ubytki. Walka trwa nadal.

Za ciężcy na lot

U Haskella obserwującego swoją mandalę znalazłem też odpowiedź na pytanie, którym zadręczał nas 7-letni Adam podczas wędrówek po bieszczadzkich szlakach. „Dlaczego ludzie nie latają?!”. Jesteśmy bardzo słabi, jak na nasze wielkie ciała. By ręce przekształcone w skrzydła mogły nas unieść, mięśnie klatki piersiowej musiałyby mieć grubość… 2 metrów. Alternatywą byłoby radykalne „odchudzenie” naszych ciał – brak pęcherza moczowego, puste wewnątrz kości, brak zębów, niemal znikające po rozmnożeniu się jajniki i jądra. Taką właśnie drogą poszły ptaki.

To tylko kilka przykładów z kilkudziesięciu opowieści, jakie obserwując swój mały kawałek lasu przedstawia David Haskell. Początek lata to idealny moment, by zacząć wraz z nim śledzić przyrodę. To nie musi być las, swoją mandalę można znaleźć choćby i na trawniku pod blokiem. Ważne, by umieć patrzeć i się dziwić. Mimo początkowej nieufności względem „Ukrytego życia lasu” – zdecydowanie je polecam.

Zwłaszcza, że specjalnie dla czytelników Crazy Nauki wydawnictwo Feeria daje przez kilka dni, do 10 czerwca, zniżkę aż 40 procent. Pod tym linkiem znajdziecie książkę z ceną obniżoną o 35 procent. Przy jej zakupie podajcie kod CrazyNauka, a dostaniecie jeszcze 5 procent zniżki. I te dodatkowe 5 procent działa też na wszystkie inne zakupy w tej księgarni. A do kupienia z ogromną zniżką są też, bardzo przez nas chwalone, “Dziwne przypadki ludzkiego mózgu”.

Ukryte życie lasu

Ukryte życie lasu

 

Ukryte życie lasu

autor: David Haskell

wydawnictwo: Feeria

2017

 

 

Nie ma więcej wpisów