captcha image

A password will be e-mailed to you.
Źródło: Henry van der Weyde (George Grantham Bain Collection - Library of Congress)

Fridtjof Nansen. Źródło: Henry van der Weyde (George Grantham Bain Collection – Library of Congress)

To na Fridtjofie Nansenie wzorował się Roald Amundsen, kiedy ruszał na biegun południowy. Obaj starali się zrozumieć polarną naturę i do niej dostosować, aby osiągnąć sukces, a nie walczyć z żywiołem. Dziś mija 155 lat od urodzin Nansena, jednego z najważniejszych badaczy polarnych w dziejach. 

Z angielskiej Wikipedii możemy się dowiedzieć, że Fridtjof Nansen był podróżnikiem, naukowcem, humanistą oraz laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Moim zdaniem brakuje tam określenia „hero” – bohater, a z pewnością możemy tak powiedzieć o osobie, która nigdy się nie poddała i do dziś jest wzorem i inspiracją dla podróżników, naukowców, ale też dyplomatów.

Szkoła i pierwsze wyprawy

Młody Fridtjof wychowywał się w okolicach Christani, czyli dzisiejszego Oslo. Długie i surowe zimy obudziły w nim namiętność do jazdy na nartach. W szkole nie przejawiał żadnych wybitnych zdolności. Może to zabrzmieć nieco absurdalnie, ale Fridtjof wybrał się na studia zoologiczne, tłumacząc, że dzięki temu będzie miał dużo pracy na świeżym powietrzu, zapominając chyba o żmudnym przesiadywaniu w muzeach zoologicznych.

W 1882 roku wreszcie udało mu się wyrwać na upragnione świeże powietrze: dostał propozycję rejsu statkiem Virginia w celu badań Arktyki. Już wtedy odkrył, że lód morski tworzy się na powierzchni wody, a nie jak dotąd uważano – pod jej powierzchnią. Rejs przebiegał z przygodami i na Morzu Grenlandzkim, gdzieś pomiędzy Grenlandią a Svalbardem, statek utknął w lodzie. Nansena korciło, by zejść do brzegów Grenlandii, jednak dryfujący lód (tzw. lodowy pak) ustąpił w końcu i ekspedycja zawróciła do Norwegii. Już wtedy w głowie Nansena pojawił się pomysł zorganizowania wyprawy, która udowodni, że Grenlandia cała pokryta jest lodem.

Po powrocie do kraju młody zoolog rozpoczął pracę w Muzeum Zoologicznym w Bergen. Zajął się w tym czasie neuroanatomią, osiągając w tej dyscyplinie sukcesy i pisząc doktorat o neuronach u organizmów morskich.

Przez zmarzniętą wyspę

Kiedy tylko Nansen złożył pracę doktorską, rozpoczął przygotowanie wyprawy przez interior Grenlandii. Nikomu dotąd się to nie udało i Nansen byłby pierwszym podróżnikiem, który przeszedł przez zlodzoną wyspę. Pomysł Nansena spotkał się z krytyką i ogólnie uznano go za szaleńca. Rząd norweski odmówił sfinansowania wyprawy, ale wsparł ją finansowo duński biznesmen.

Pomimo negatywnych głosów na temat ekspedycji Nansen otrzymał mnóstwo zgłoszeń osób chętnych do wzięcia w niej udziału. Zabrał ze sobą tylko ludzi mających duże doświadczenie w jeździe na nartach i obsłudze sań. Pikanterii temu przedsięwzięciu dodaje fakt, że wszyscy poprzednicy Nansena ruszali w głąb Grenlandii z wybrzeża zachodniego na wschodnie, czyli od cywilizacji ku pustkowiom. Nansen idzie na odwrót, żeby wyeliminować ewentualną chęć powrotu do cywilizacji. W tej sytuacji jedyną szansą na przeżycie jest dotarcie na drugi brzeg.

Wyprawa nie była łatwa, pogoda płatała figle, spotykali silny wiatr, a temperatury spadały do ponad 40 stopni poniżej zera. Po 47 dniach wędrówki dotarli wreszcie do miasta na zachodniej stronie wyspy. Tu Nansen dowiedział się, ze obronił doktorat z neuroanatomii. Jednak to już dawno przestało być jego priorytetem. Skupił się na opisie ukształtowania terenu na wyspie oraz zgromadzonych tu danych meteorologicznych. Jest październik i okazuje się, że podróżnicy nie mogą już wrócić do domu przed zimą. Spędzają więc kilka miesięcy na Grenlandii, gdzie Nansen uczy się od Inuitów polowania, łowienia ryb oraz zaczyna rozumieć, że do arktycznej natury należy się dostosować, a nie z nią walczyć. Pomoże mu to w przyszłej, najważniejszej dla niego wyprawie.

Ekspedycja życia

Nansena zainteresowała hipoteza mówiąca o tym, że lód w Oceanie Arktycznym krąży zgodnie z ruchami wskazówek zegara. Młody zoolog pomyślał, że skoro udało mu się przejść Grenlandię, to dlaczego miałby nie spróbować czegoś równie szalonego: dać się ponieść dryfującemu lodowi na wschodzie, tak żeby zostać dowiezionym przez prąd aż do samego bieguna północnego.

Aby tego dokonać, Nansen zaprojektował statek Fram, który miał być zdolny do pływania w lodzie. Pomimo ogólnej krytyki jego szalonych pomysłów, cel został zrealizowany i statek spełnił swoje zadanie. Niestety, w marcu 1895 roku, pośród paku lodowego, Nansen zdał sobie sprawę, że podszedł zbyt optymistycznie do wyprawy i statek sam nie dopłynie na biegun.

Co w tej sytuacji zrobił polarnik? Wraz z przyjacielem opuścił statek i używając kajaków i nart, o własnych siłach ruszył w kierunku bieguna. Podróż trwała do końca sierpnia, jednak polarnicy nie zdobyli bieguna. Udało im się jednak dotrzeć najbliżej niego w historii wypraw polarnych.

Wracając, dotarli do Ziemi Franciszka Józefa, gdzie musieli zimować, zdani wyłącznie na własne siły. Szkoła arktycznego życia, którą Nansen odebrał od Inuitów na Grenlandii, pozwoliła im przetrwać. Zimę spędzili w prymitywnej kamiennej chatce – tak naprawdę był to kolisty mur z kamieni przykryty skórą morsa.

Kiedy w czerwcu następnego roku byli gotowi, by ruszyć dalej, szczęśliwym zrządzeniem losu usłyszeli psy. Tu historia nabiera tempa hollywoodzkiego filmu. Na tym pustkowiu trafiła na nich inna wyprawa polarna, dzięki której uszli z tej przygody z życiem. Kierownik wyprawy słyszał wcześniej o Nansenie i kiedy zobaczył podróżnika, zapytał wprost: „Czy nie jest pan Nansenem?”. Na co usłyszał: „Tak, to ja, Nansen”.

Nagroda Nobla

Na początku XX wieku Nansen dużo podróżował. Zabrał głos w obronie interesów norweskich oraz opublikował serię artykułów o tematyce politycznej m.in. w „The Times”. Doprowadziło go to do stanowiska ambasadora norweskiego w Londynie. Po wybuchu pierwszej wojny światowej Norwegia ogłosiła neutralność w konflikcie, a Nansen jako dyplomata wyjechał do Waszyngtonu. Tam został przedstawicielem Norweskiej Ligi Narodów i zajął się sprawami uchodźców, repatriantów i jeńców wojennych w Europie. W 1920 roku został pierwszym Wysokim Komisarzem Ligi Narodów do Spraw Uchodźców. Pomagał m.in. uchodźcom z ogarniętej rewolucją Rosji Radzieckiej, dla których stworzył tzw. paszport nansenowski, czyli dokument dla bezpaństwowców umożliwiający im przekraczanie granic. Uratował w ten sposób tysiące ludzkich istnień przed głodem i prześladowaniami. Za swoją pracę otrzymał w 1922 Pokojową Nagrodę Nobla.

Odkrycia Nansena

Podczas podróży przez Grenlandię oraz wyprawy na biegun Nansen wykorzystał swoje doświadczenie narciarskie, które wsparł dwoma własnymi wynalazkami – saniami i podgrzewaczem. Sanie charakteryzowały się tym, że komponenty były ze sobą związane, przez co sanie prowadziły się „gładko” po nierównych powierzchniach. Dodatkowo płozy były szerokie na wzór nart biegówek co zapobiegało zapadaniu się w sypki śnieg. Z kolei kuchenka była zaprojektowana tak, aby na jednym palniku, ale w dwóch różnych naczyniach, móc robić dwie czynności jednocześnie, np. topić śnieg i przygotowywać posiłek. Wynalazki te przez lata służyły podróżnikom i zdobywcom.

Nansen jako pierwszy zastąpił też grube i niewygodne ubrania cienkim i ciepłym materiałem, czym przysłużył się do zmian w ówczesnej męskiej modzie. Powstanie współczesnej marki ubrań turystycznych Fjord Nansen było zainspirowane właśnie pomysłami Fridtjofa Nansena.

Ale to nie koniec jego zasług dla ludzkości. Uważa się go za osobę, która położyła podwaliny pod badania układu nerwowego. Był założycielem Laboratorium Oceanograficznego w ówczesnym Oslo oraz autorem licznych ważnych opracowań z dziedziny geografii, oceanografii, nauki o klimacie czy kultury  Eskimosów.

Na cześć Nansena nazwano krater na księżycu, górę na Antarktydzie oraz nowy gatunek roztocza z Arktyki.

Dokładną biografię Nansena możemy znaleźć w książce „Fridtjof Nansen – explorer, scientist and diplomat” Hansa Olava Thyvolda.

O Fridtjofie Nansenie oraz wielu innych wybitnych podróżnikach i odkrywcach regionów polanych można przeczytać w książce Mikołaja Golachowskiego pt. „Czochrałem antarktycznego słonia”.

Autor tekstu, Krzysztof Zawierucha, jest doktorantem na Wydziale Biologii UAM w Poznaniu, ale często go można spotkać w Arktyce, gdzie bada niesporczaki i ekosystemy polarne. O prowadzonych przez niego badaniach pisaliśmy na naszym blogu 

 

Nie ma więcej wpisów