captcha image

A password will be e-mailed to you.

Smugi kondensacyjne za Boeingiem 747-400 lecącym na wysokości 11 km. Fot. Sergey Kustov/Wikimedia

Czy samoloty coś „rozpylają”, kiedy pozostawiają na niebie smugi? Zapytaliśmy o to fizyka atmosfery prof. Szymona Malinowskiego z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i portalu „Nauka o klimacie”. Przeczytajcie, czym naprawdę są domniemane „chemtrails” czy też „smugi chemiczne”.

Mit „chemtrails”, zwanych też smugami lub śladami chemicznymi, co i raz powraca w komentarzach na naszym blogu czy Facebooku. Postanowiliśmy więc ostatecznie rozprawić się z tym szkodliwym mitem.

Koncepcja „chemtrails” jest prosta: smugi pozostawiane na niebie przez lecące samoloty NIE MOGĄ być zjawiskami przypadkowymi. Za ich powstawaniem zapewne stoją CELOWE DZIAŁANIA. I tu kłania się teoria spiskowa, w świetle której KTOŚ (rząd światowy, NATO, Pentagon, CIA, Unia Europejska, WHO itp.) poprzez „chemtrails” chce – do wyboru – podtruwać nas, kontrolować nasze umysły albo nasz klimat czy wreszcie stworzyć broń atmosferyczną.

Nie chcemy dyskutować z teoriami spiskowymi, które są chętnie asymilowane przez pseudonaukowe koncepcje. Chcemy wyjaśnić, czym NAPRAWDĘ są smugi powstające za lecącymi na niebie samolotami, z jakiego powodu niekiedy dziwnie się zachowują i dlaczego za jednymi samolotami się ciągną, a za innymi – lecącymi nieopodal – już nie.

Na nasze pytania o „chemtrails” odpowiada prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i portalu „Nauka o klimacie”.

Na niebie dzieją się niezwykłe, skomplikowane rzeczy, o których się wielu ludziom nie śniło. I jeżeli ktoś, nie znając podstaw hydrodynamiki i aerodynamiki atmosfery, tego nie rozumie – to zaczyna kombinować według swojej wiedzy. A to często prowadzi na manowce, takie jak cała koncepcja “chemtrails”, która jest z gruntu nieprawdziwa.

Czym są smugi ciągnące się za samolotami?

Prof. Szymon Malinowski: – Są to smugi kondensacyjne. Smuga kondensacyjna to miejsce, gdzie skondensowała para wodna znajdująca się w spalinach samolotu i w atmosferze. Dzieje się to tak, że kiedy ciepłe spaliny mieszają się z chłodniejszym powietrzem otoczenia, może dojść do przekroczenia poziomu nasycenia parą wodną, wskutek czego pojawiają się kropelki wody, które potem – wskutek niskich temperatur na dużych wysokościach – przekształcają się w kryształki lodu. Dokładnie to samo zjawisko zachodzi, kiedy w zimnym dniu chuchamy i tworzy się przed nami mgiełka (tylko w tym przypadku nie powstają kryształki lodu). Gdybyśmy wydzielali tyle wilgotnego i ciepłego powietrza, ile silnik odrzutowy, to w takich warunkach zostawialibyśmy za sobą smugę kondensacyjną.

Z punktu widzenia fizyki takim samym zjawiskiem jak smuga kondensacyjna jest emisja z chłodni kominowych elektrowni, elektrociepłowni czy dużych zakładów przemysłowych. Zimą w Bełchatowie smuga z elektrowni jest przenoszona nad szosę “Gierkówkę” gdzieś między Piotrkowem a Radomskiem, wskutek czego często pojawia się tam mgła, która powoduje wypadki samochodowe.

Czy smuga kondensacyjna jest tym samym co chmura?

– W pewnym sensie tak, jako że w obydwu przypadkach powstają kropelki wody bądź kryształki lodu wskutek kondensacji pary wodnej.

Jednak rzadko kiedy do powstawania chmur prowadzą te same procesy termodynamiczne, które wywołują smugi kondensacyjne. Chmury tylko sporadycznie powstają wskutek procesu mieszania, bo do tego potrzebne są dwa różne źródła powietrza: ciepłe i wilgotne oraz chłodne i wilgotne.

A czy smuga kondensacyjna może zamienić się w chmurę?

– Jeżeli samolot pracujący na pełnym ciągu wzleci wysoko w atmosferę, gdzie panuje temperatura nawet do -60 st. C i powietrze jest rozrzedzone (na wysokości 10 km jest go pięć razy mniej niż blisko ziemi, bo panuje tam pięć razy niższe ciśnienie), to smuga kondensacyjna zajmie odpowiednio większy obszar niż przy ziemi. W dogodnych warunkach smuga kondensacyjna może urosnąć, zamieniając się w chmurę typu cirrus, która powoli będzie zasnuwała sporą część widzianego przez nas nieba.

Dlaczego smugi pozostawiane przez samoloty zachowują się tak dziwnie: jedne utrzymują się przez długi czas po przelocie samolotu, inne znikają od razu, a jeszcze inne się rozszerzają?

– Wydawać by się mogło, że atmosfera nad nami jest jednorodna. Tymczasem jest ona silnie uwarstwiona, a kolejne warstwy mogą się od siebie bardzo różnić swoimi własnościami. Samoloty lecące w różnych kierunkach korzystają z korytarzy powietrznych na różnej wysokości. Kilkaset metrów separacji między wysokością jednego i drugiego samolotu powoduje, że jego otoczenie może już być zupełnie inne.

Na procesy tworzenia się smug kondensacyjnych wpływają np. różnego rodzaju fale, które występują w atmosferze. Nie widzimy ich, ale niekiedy ich obecność zdradzają np. pofałdowane kształty chmur. Powierzchnie tych fal rozdzielają różne własności atmosfery. I nawet jeśli samolot leci poziomo, to raz może znajdować się na wierzchołku fali, a po chwili w jej dole i wskutek tego trafiać na różne rodzaje powietrza, które w różny sposób wpłynie na smugę kondensacyjną.

Ponadto na smugę kondensacyjną składa się wiele różnych zjawisk: najpierw dochodzi do mieszania i powstawania kropelek, a jeśli jest zimno, to te kropelki zamarzają. Część może pozostać niezamarzniętych, co zależy od liczby tzw. jąder krystalizacji. Kryształki lodu, które zamarzły, rosną kosztem kropelek – następnie spadają i są unoszone przez wiatr. Do tego trzeba dodać turbulencje, czyli chaotyczne przepływy powietrza na różnych wysokościach. Istnieje też np. zjawisko o nazwie Crow instability (niestabilność Crowa), które powstaje wtedy, kiedy za skrzydłami samolotu tworzą się dwa wiry powietrza, które następnie przekształcają się w dwa stożki – mogą się one zaplatać, a nawet tworzyć „supły”, co dla osoby “niewtajemniczonej” może wyglądać dziwacznie i tajemniczo, a tymczasem daje się łatwo wyjaśnić prawami fizyki.

Za kształt tej smugi odpowiada Crow instability. Fot. Brocken Inaglory/Wikimedia

Czynników wpływających na kształty i występowanie bądź nie smug kondensacyjnych jest całe mnóstwo i są niekiedy bardzo skomplikowane. Nieznajomość praw fizycznych, które je wywołują i skłonność do podążania za teoriami spiskowymi może doprowadzić do wniosków bardzo odległych od rzeczywistości.

A gdyby tak rzeczywiście rozpylić jakąś substancję na wysokości 10-11 km, to czy bylibyśmy w stanie przewidzieć, na jaki obszar ona opadnie?

– Istnieją opryski lotnicze, które prowadzone są nisko nad polami po to, by dostarczyć w określone miejsce daną substancję. Również pożary gasi się z samolotów lecących na niewielkiej wysokości – właśnie po to, żeby woda trafiła w konkretne miejsce.

Jeżeli rozpylilibyśmy jakąś substancję na wysokości 10-11 km, to dotarłaby ona do ziemi nie dość że w ogromnym rozcieńczeniu, to jeszcze w niemożliwym do przewidzenia miejscu znajdującym dziesiątki, a nawet setki czy tysiące kilometrów dalej od punktu, w którym dokonaliśmy rozpylenia. Substancja znad Polski mogłaby dotrzeć na Syberię albo opaść nad Atlantykiem. Działanie mające na celu trucie ludzi mieszkających bezpośrednio pod opryskiem nie miałoby więc najmniejszego sensu, bo nie dałoby się przewidzieć miejsca, w którym ów oprysk opadnie.

Podsumowując: coś takiego jak “chemtrails” nie istnieje. To, co niektórzy uważają za “smugi chemiczne”, jest po prostu smugami kondensacyjnymi, których istnienie daje się wyjaśnić prawami hydrodynamiki i aerodynamiki atmosfery. To żaden spisek, tylko czysta nauka.

***

Możecie natknąć się w sieci na zdjęcia takie jak poniżej. Ten zestaw powtarza się na wielu stronach i, zdaniem zwolenników istnienia “chemtrails”, stanowi koronny dowód na to, że samoloty rozpylają “smugi chemiczne”.

Co w rzeczywistości przedstawiają te zdjęcia? Zbiorniki we wnętrzach samolotów to instalacje służące wyważaniu maszyny podczas testów – przepompowywanie wody między nimi pozwala sprawdzić, jak zachowa się samolot, w którym ładunek czy pasażerowie będą nierównomiernie rozmieszczeni. Strumień tryskający z dyszy na skrzydle to awaryjny zrzut paliwa – procedura stosowana wtedy, gdy samolot musi lądować wkrótce po starcie, a pełne paliwa zbiorniki uniemożliwiłyby to. Dysze pod skrzydłem to system oprysków – tyle, że nie “chemtrails”, ale rolniczych. I wreszcie piękne zdjęcie z “mgłą” nad skrzydłami pokazuje kondensację pary wodnej tworzącą się w zawirowaniach powietrza podczas lotu na małej wysokości.

Drugim z “koronnych dowodów” jest wypowiedź byłego szefa CIA, Johna Brennana, który rzekomo potwierdza, że rząd USA prowadzi programy geoinżynierii oparte na “chemtrails”. W rzeczywistości jednak wystarczy posłuchać uważnie tego, co mówi. Wspomina o tym, że istnieją technologie, które potencjalnie mogłyby być zastosowane do powstrzymania globalnego ocieplenia i że zbiorczo nazywa się je geoinżynierią. Nie ma tam mowy o opryskach czy innych działaniach związanych z rzekomymi “chemtrails”.

Współautor artykułu: Piotr Stanisławski

 

Przeczytajcie u nas na blogu, dlaczego tak chętnie wierzymy w teorie spiskowe

 

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów