captcha image

A password will be e-mailed to you.

Jeśli czytasz te słowa, to znaczy, że nie wszystko stracone – słowo na “m” nie odrzuciło cię daleko. Skoro tak, to zrobię krok dalej i polecę ci książkę „Plusy i minusy” Stefana Buijsmana. Robi ona coś wyjątkowego – odczarowuje matematykę. Pokazuje, że to, nad czym męczą się tysiące uczniów przez niemal całą szkołę ma sens i całkiem praktyczne zastosowania. Dla wielu osób to może być prawdziwy szok.

Nie wiem, co tak szczególnego ma w sobie matematyka, ale niezwykle trudno napisać o niej dobrą książkę popularnonaukową. Znam wiele znakomitych książek o fizyce, medycynie, biologii, chemii i… raptem ze dwie dobre o matematyce.

Ta specyfika matematyki idzie zresztą dalej – trudno spotkać kogoś, kto chwaliłby się nieznajomością innych dziedzin nauki, natomiast często słyszy się, że „e, ja to z matmy zawsze kiepski byłem”. Co właściwie jest takiego w tej dziedzinie wiedzy, że szczególnie się jej boimy?

Mam wrażenie, że podstawowym problemem jest to, jak się jej uczy. Nie jestem specjalistą z tej dziedziny, więc siłą rzeczy moje przemyślenia pozostają tylko domysłami. Dla mnie podstawowym problemem było oderwanie matematyki od rzeczywistości. Rozumiem, że jej abstrakcyjność stanowi dla wielu osób największą jej zaletę, ale ja tego uwielbienia nie podzielam. I chyba nie jestem odosobniony, bo całkiem niedawno w internecie przebojem był mem pokazujący bezzębnego staruszka, który mówi „Minęło tyle lat, a ja wciąż czekam, kiedy mi się przyda sinus i cosinus”. I faktycznie takie odczucie jest powszechne – matematyka uczy rzeczy nieprzydatnych, oderwanych od rzeczywistości i nikomu (poza matematykami) nigdy nie potrzebnych w życiu.

I na smutny żart zakrawa fakt, że właśnie cosinus i sinus są podstawą algorytmów, które służą szyfrowaniu przesyłanych przez internet informacji oraz kompresji obrazów. Tak – plik JPG będący kpiną z „nieprzydatnej matematyki” powstał właśnie dzięki sinusowi i cosinusowi.

Widocznie problem nie jest tylko polską specyfiką, bo Stefan Buijsman, szwedzki filozof matematyki (nie wiedziałem, że jest taka specjalność!), napisał książkę, która rozbraja ten mit. „Plusy i minusy” bez cienia przyzwoitości skaczą po całej matematyce – od teorii grafów po teorię gier, od całek i różniczek po geometrię. Na żadnej nie zatrzymuje się na tyle długo, by wywołać odpowiedź naszego układu odporności antymatematycznej, ale jednocześnie wystarczająco, by okazało się, że coś zaczynamy nagle rozumieć. I że ta cała matematyka ma jednak faktycznie jakieś sensowne zastosowania (!).

Wiem, że w tym miejscu (albo i wcześniej) wiele osób strasznie się oburzy. Bo to oczywiste, że matematyka jest ważna, bo jak blog popularnonaukowy może to podawać w wątpliwość (nie podajemy), bo tylko nieuki mogą nie szanować matematyki. Ja to oburzenie dobrze rozumiem, ale pozostaję przy swoim zdaniu – bardzo często uczący matematyki są przekonani o jej niezwykłym znaczeniu, ale kompletnie nie potrafią przekazać tego przekonania uczniom.

Dlatego czytajcie to, co Stefan Buijsman pisze. Czytajcie zwłaszcza wtedy, gdy macie przekonanie, że z matmą jesteście na bakier. Czytajcie, gdy czujecie się oszukani, bo uważacie, że wbijane w szkole przekształcenia algebraiczne nigdy się wam w życiu nie przydały.

Czytajcie, bo Buijsman robi coś wyjątkowego – odczarowuje matematykę. Może dlatego, że jest młody (ma 24 lata) i nie zdążył jeszcze nabrać przekonania, że nie warto walczyć o rzeczy, które wielu uważa za stracone. Ja zrozumiałem wiele rzeczy, kilku przestałem się bać. I zacząłem żałować, że również w mojej szkole matematycy nie pokazali mi, że to ciekawe.

Plusy i minusy
Stefan Buijsman
wyd. Znak, 2019

Nie ma więcej wpisów