captcha image

A password will be e-mailed to you.

Mieszanka nieporozumień, rosyjskiej propagandy i zrozumiałego strachu sprawiła, że podczas epidemii ludzi nadzwyczajnie zaniepokoiła sieć 5G. Wyjaśniam, czy są powody do obaw.

Prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że podczas pandemii jednym z najgorętszych tematów będzie… sieć 5G. Okazało się jednak, że coś – być może szerzące się fałszywe informacje – spowodowało nadzwyczajne zainteresowanie właśnie nowym standardem sieci komórkowej.

Postaram się pokrótce wyjaśnić wątpliwości dotyczące tego tematu, ale po szersze wyjaśnienia odsyłam do naszej książki „Fakt, nie mit”. Do niedzieli można ją kupić z dużą zniżką (Na hasło “crazynauka” otrzymacie 40-procentową zniżkę od ceny okładkowej w sklepie GW Foksal), a jeśli wystarczy Wam audiobook lub ebook (do czytania na telefonie), to w akcji Empiku jest za darmo.

A o książce wspominam też dlatego, że posłużę się tu fragmentami rozdziałów poświęconych promieniowaniu elektromagnetycznemu i telefonii komórkowej.

Czym straszy 5G?

Co budzi obawy w związku z systemem 5G? Przede wszystkim chodzi o jego wpływ na ludzkie zdrowie. Pozornie trudno powiedzieć, dlaczego to właśnie 5G zaczęło wzbudzać w ludziach strach. W końcu telefony komórkowe są szeroko rozpowszechnione od połowy lat 90. i jak dotąd wprowadzanie kolejnych generacji (2G, 2,5G, 3G, 4G) nie budziło takich wątpliwości.

Napisałem „pozornie”, bo bliższe przyjrzenie się tematowi pokazuje na źródło tych obaw. A jest nim… dezinformacyjne działanie Rosji. Tak, wiem, że brzmi to jak spisek, ale te działania są od dawna dokumentowane przez Komisję Europejską, co można śledzić na stronie https://euvsdisinfo.eu/.

Rosja pozostaje w tyle jeśli chodzi o rozwój nowoczesnej sieci łączności, dlatego bardzo intensywnie stara się opóźniać wdrażanie tych systemów w krajach, które Kreml uważa za zagrożenie – czyli w Unii Europejskiej, USA i wielu innych rejonach. Metodą na to jest m.in. wzbudzanie w ludziach strachu przed nową technologią – w końcu podburzanie obywateli jest bardzo skutecznym sposobem wywierania presji na władze kraju. Dlatego od dawna rosyjskie trolle starają się podkręcać emocje, a kontrolowane przez Kreml media puszczają od czasu do czasu sensacyjne, choć nieprawdziwe informacje. Oczywiście nie twierdzę, że wszystkiemu winna jest Rosja – raczej, że tamtejsi specjaliści dobrze wiedzą gdzie, jak i kiedy rozbudzić istniejące już obawy.

Czego więc boimy się, gdy chodzi o 5G?

Nowe częstotliwości radiowe. To chyba najczęściej przytaczana obawa. Chodzi o to, że w 5G będą używane nowe pasma, których wcześniej nie wykorzystywano w telefonii komórkowej. Niektórzy boją się, że działanie tych częstotliwości na organizm ludzki nie jest zbadane, więc można się spodziewać czegoś złego.

Tu od razu trzeba wyjaśnić. Te „nowe” częstotliwości 5G wcale nie są nowe. Nowe będą tylko w kontekście telefonii komórkowej. O co chodzi? 5G wprowadza trzy „nowe” pasma: ok. 700 MHz, ok. 3,5GHz i ok. 26GHz.

700 MHz ma zapewnić 5G szerokie dotarcie w większości terenu kraju. To pasmo od wielu lat było używane do nadawania sygnału telewizyjnego. Szeroko korzystała z niego m.in. Rosja, z którą udało się uzgodnić zmianę częstotliwości tak, by nie było przeszkód w wykorzystaniu jej do innych celów. Zresztą te częstotliwości pojawiały się już wcześniej w telefonii komórkowej.

3,5 GHz używane jest w szerokopasmowym przesyle internetu w sieciach typu WiMax. Tu również trzeba je było uwolnić dla 5G.

26 GHz również wykorzystuje się do transmisji danych. Szczególnie w miastach, gdy nie da się gdzieś poprowadzić kabla. Wówczas dwa punkty łączy się radiolinią używającą właśnie tych częstotliwości.

Jak widać z częstotliwościami 5G mamy do czynienia od dawna i są one masowo wykorzystywane, a ich wpływ na ludzkie zdrowie – znany. Zresztą jest on podobny, jak wpływ innych, zbliżonych częstotliwości, bo promieniowanie elektromagnetyczne ma ogromny zakres. By nieco to przybliżyć, zacytuję fragment naszej książki „Fakt, nie mit”:

„[…] co mówi nauka na temat szkodliwości promieniowania elektromagnetycznego (PEM) emitowanego przez telefonię komórkową? Sieć komórkowa wykorzystuje głównie częstotliwości znajdujące się między 1 a 2 GHz (to pewnego rodzaju uproszczenie, bo wykorzystuje się wiele pasm, jednak większość z nich jest zbliżona do tych wartości). To obszar nazywany mikrofalami. Może pamiętasz informację o falach, która pojawiła się we wstępie do książki. Jeżeli nie, to przypomnę: nawet 2 GHz to baaaardzo daleko od leżącej w paśmie ultrafioletu granicy, za którą zaczyna się promieniowanie jonizujące, a więc wybijające elektrony z atomu (czyli promieniowanie szkodliwe). Jak daleko?

Najniższa częstotliwość fali, która może wywołać efekt jonizacji, to około 2,5 petaherca czyli 2,5 biliarda herców. Przypominam – telefonia komórkowa posługuje się obecnie częstotliwościami około 2,5 gigaherca czyli 2,5 miliarda herców. To ponad milion razy mniej (dokładniej – 1,25 mln), niż wynosi granica jonizacji. Milion – to sporo, prawda? Ale przy tak dużych liczbach nasza wyobraźnia zawodzi. Spróbujmy więc to sobie przybliżyć. Weźmy krok. Według Regulaminu Musztry Sił Zbrojnych RP jego długość wynosi 75 cm. Zatem 1,25 miliona kroków to 938 km. Tyle musiałby pokonać mieszkaniec Luksemburga, gdyby zamarzył o zanurzeniu stóp w morzu koło Łeby.

A jak jest z siecią 5G, którą zawzięcie straszy się nas od dobrych kilku lat? Tu wykorzystywane są częstotliwości do około 3,8 gigaherców oraz około 26 GHz. Nieco upraszczając – te niższe przekazują mniej informacji, ale lepiej się rozchodzą, na wyższych można „upakować” więcej danych, ale zatrzymują je nawet niewielkie przeszkody. Tak czy inaczej – to, odpowiednio, ok. 650 tysięcy i 96 tysięcy razy mniej niż granica jonizacji. Po przeliczeniu na wojskowe kroki wychodzi 488 km i 72 km. Czyli odległość dzieląca pragnących odwiedzić Łebę mieszkańców Miśni oraz Sopotu. W końcu plaża w Łebie jest inna od sopockiej, więc czemu by się tam nie wybrać.

Skoro już jesteśmy przy takich porównaniach, to warto zwrócić uwagę, że znacznie, znacznie bliższe granicy jonizacji jest światło widzialne. Mój ulubiony kolor – limonkowozielony (taki, jak w logo Crazy Nauki, graficy opisaliby go jako #B6E305) – ma częstotliwość fali około 550 teraherców, czyli 550 bilionów herców. To zaledwie 4,5 razy mniej niż granica jonizacji. Po raz ostatni odwołam się do porównania z liczbą kroków. Tym razem od morza dzieli nas zaledwie 3,4 metra. Akurat tyle, by wstać z leżaka i wojskowym krokiem pomaszerować do kąpieli.

Ale widzisz, mimo tego, że promieniowanie wywołujące w oku i mózgu miłe wrażenie zieleni jest tak bliskie granicy jonizacji, nie widać protestów przeciwko działaniu zabójczego, straszliwego zielonego koloru.

Warto tu dodać, że wbrew histerii, która od jakiegoś czasu przewala się przez internet, w kwestii wpływu na zdrowie człowieka telefonia 5G nie różni się w zauważalny sposób od dotychczasowych rozwiązań. Skąd więc takie zamieszanie, skąd obawy i protesty? Trop prowadzi w bardzo interesującym kierunku. Ale o tym za chwilę.

Podsumowując – promieniowanie emitowane przez systemy telefonii komórkowej jest bardzo, bardzo odległe od promieniowania, które rozbija wiązania atomowe, a więc mogącego uszkodzić DNA i wywołać nowotwór.”

W naszej książce staramy się też odpowiedzieć na pytanie, które mogą się pojawić w trakcie lektury. Korzystamy przy tym często z opinii specjalistów, których prosiliśmy o wypowiedzi. Na pytanie „Czy skoro 5G wprowadza nowe częstotliwości, to nie powinniśmy najpierw ich uważnie zbadać?” odpowiedział fizyk, dr. Michał Krupiński:

„Zwiększanie częstotliwości telefonii komórkowej to naturalny trend, który ma miejsce już od wielu lat. Historycznie pierwsza telefonia komórkowa w Polsce korzystała z częstotliwości 450 MHz, czyli innymi słowy 0,45 GHz. Następnie, wraz ze zwiększeniem się liczby osób posiadających telefony, rosły potrzeby i dodawane były następne pasma częstotliwościowe: 0,9 GHz, 1,8 GHz, a w końcu 2,1 GHz i najwyższa używana dzisiaj częstotliwość – 2,6 GHz.

Dzięki zwiększaniu częstotliwości możliwe stało się obsłużenie większej liczby urządzeń, osiągnęliśmy lepszej jakości rozmowy oraz większe prędkości danych. Ponieważ potrzeby użytkowników wciąż rosną, sieć komórkowa musi być dalej rozwijana. Następnym krokiem w tym rozwoju jest standard 5G – następca obecnie używanego standardu 4G. Pierwszymi pasmami częstotliwości przydzielonymi nowemu standardowi są pasma 0,7 GHz oraz 3,4-3,8 GHz. Fizyczne własności fal elektromagnetycznych o takich częstotliwościach są prawie takie same jak fal obecnie używanych w sieciach Wi-Fi i telefonii komórkowej, stąd nie ma powodów, aby oczekiwać, że będą one mieć szkodliwy wpływ na nasze zdrowie. Trzecim pasmem przewidzianym dla standardu 5G jest pasmo częstotliwości powyżej 24 GHz. Pomimo że częstotliwości te nigdy wcześniej nie były używane w sieci komórkowej, nie są niczym nowym w radiokomunikacji. Na podobnych falach działają radiolinie używane od wielu lat w Polsce i dotychczas nie stwierdzono żadnego negatywnego ich oddziaływania na człowieka i środowisko.”

Co ma wspólnego 5G z koronawirusem?

W kontekście COVID-19 pojawiły się zupełnie nowe pomysły związane z 5G. Otóż krąży mit mówiący o tym, że nowy standard telefonii komórkowej w jakiś sposób obniżył ludzką odporność, przez co wirus zaatakował. Jak to zwykle z podobnymi mitami ta opowieść ma kilka wersji. Czasem łączy się ją ze spiskiem firm farmaceutycznych, czasem z wielkim eksperymentem, czasem z próbą przejęcia kontroli nad ludzkością.

Jak dotąd żadne badania nie wykazały związku między telefonią komórkową, a obniżeniem odporności u człowieka. A trzeba podkreślić, że badania nad ewentualną szkodliwością takich zakresów PEM są prowadzone od wielu lat.

Również obszary, w których COVID-19 mocno się rozwinął nie pokrywają się z obszarami, w których uruchomiono telefonię 5G. Choćby Francja, gdzie 5G nie działa, a koronawirus zaraził ponad 112000 osób i zabił ponad 10000.

Do kwestii ogólnoświatowych spisków nie chcę się odnosić – to chyba najwyższy poziom odlotu, z którym nie da się dyskutować. Bo przecież zawsze można przekonywać, że skoro są zamieszani wszyscy, to wszyscy kłamią i wszystko jest ustawione. Matrix przy tym to mały pikuś.

Wydaje mi się więc, że podczas pandemii powinniśmy szczególnie uważnie podchodzić do informacji, które są rozpowszechniane przez niepewne źródła. Do takich źródeł należą też niektórzy celebryci, którym najwyraźniej nudzi się w domach, więc wykorzystują swoją sławę do szerzenia bzdur. Zdarzają się też pojedynczy naukowcy (niestety w Polsce też), którzy próbują – z niezrozumiałych dla mnie względów – forsować własne, niezgodne z konsensusem naukowym, poglądy na temat telefonii komórkowej.

Po więcej szczegółów dotyczących telefonii komórkowej i promieniowania elektromagnetycznego zapraszam do naszej książki – nie mogę tu wkleić czterech rozdziałów, a tyle poświęciliśmy tym zagadnieniom.

Na koniec jeszcze nasz film, gdzie zajęliśmy się kilkoma mitami o telefonii komórkowej:

Nie ma więcej wpisów