captcha image

A password will be e-mailed to you.

Susza trwa u nas od co najmniej pięciu lat i niedostatki deszczu to tylko jeden z problemów. Sęk w tym, że Polska cierpi na niedobory i „uciekanie” wody. Z czego to wynika? Co zrobić, żeby tę wodę zatrzymać? I czy kilka dni opadów może coś zmienić? Zapytałam o to ekspertów.

W skrócie: za mało deszczu to problem wynikający z warunków pogodowych „ustawianych” przez ocieplający się klimat w naszym regionie. A to, że Polska cierpi na niedobory wody, wynika w dużym stopniu z prowadzonego na masową skalę odwadniania.

Do kopanych wszędzie rowów, prostowanych rzek i strumieni czy osuszanych mokradeł zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale to właśnie celowe osuszanie stanowi główny problem Polski i jest dla nas największym zagrożeniem w ocieplającym się klimacie. Padające przez kilka dni deszcze, choć mogą nieco poprawić sytuację, to jednak nie zdołają odbudować malejących od lat zasobów wód podziemnych.

Tak sucho jeszcze nie było. Bezśnieżna zima, anomalie termiczne, brak wiosennych deszczy, zaburzenie wegetacji oraz nałożenie się efektów poprzednich 5 lat powodują, że od lutego mamy suszę i niedobór wody niemal w całej Polsce

napisał 30 kwietnia 2020 w komunikacie Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy IMGW-PIB.
Regulowanie rzek czy kopanie rowów melioracyjnych przyczynia się do zmniejszania się zasobów wody w Polsce. Na zdjęciu rzeka Chotla pod Bukowem. Fot. Brogaj/Wikimedia

W Polsce mamy obecnie trzy (lub nawet cztery) rodzaje suszy:

  • atmosferyczną (oraz rozwijającą się suszę klimatyczną),
  • glebową,
  • hydrologiczną.

1. Susza atmosferyczna (i klimatyczna)

Definicja suszy atmosferycznej mówi, że pojawia się ona, gdy przez co najmniej 20 dni nie ma opadów, panują wysokie temperatury i niska wilgotność powietrza.

Anomalia temperatury w Polsce w 2019 roku.
Autor: Piotr Djaków. Źródło: Pogoda i Klimat

Rok 2019 był najcieplejszym rokiem w Polsce i w całej Europie w odnotowanej historii pomiarów. Zapisał się również w naszym kraju skrajnie niskimi sumami opadów, które lokalnie, w wielu miejscach, nie przekraczały 300 mm. To zaś, w połączeniu z wysokim parowaniem związanym z wyższymi niż zwykle temperaturami, doprowadziło do pojawienia się głębokiej suszy atmosferycznejnapisał Piotr Djaków na stronie Nauka o klimacie.

Wysokie temperatury i niska wilgotność sprzyjają m.in. rozprzestrzenianiu się pożarów takich jak ten, który w kwietniu dotknął Biebrzański Park Narodowy. Zobaczcie zasięg ognia sfilmowany przez wojskowy rekonesans z powietrza (źródło: Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych).

Jakie procesy sprawiły, że ostatnie miesiące były tak suche?

Zapytałam o to prof. Szymona Malinowskiego, fizyka atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego i serwisu Nauka o klimacie:

Brak opadów w ostatnich miesiącach wynika ze zmiany klimatu, czyli z globalnego ocieplenia. Wskutek niego zmieniają się przepływy w atmosferze. Dawniej zimą i wiosną często napływały nad Polskę wilgotne i chłodne masy powietrza znad Atlantyku, które wywoływały opady deszczu lub śniegu. Obecnie się to nie zdarza, a zamiast tego dopływa do nas albo suche i zimne powietrze z północy, albo też suche i ciepłe powietrze z południa. Mówimy tu o tak zwanych blokadach, czyli sytuacjach wyżowych. Z kolei niże, które kiedyś wędrowały do nas z zachodu i przynosiły opady, w tej chwili, w cieplejszym klimacie, przesunęły się na północ. To oznacza brak cyrkulacji zachodniej w naszym regionie. Tak więc zmieniają się strefy klimatyczne, a wskutek tego zmieniają się też zasięgi opadów i przepływów w atmosferze. W efekcie prawdopodobieństwo tego, że kolejne zimy będą tak wyglądały tak jak ta ostatnia, zdecydowanie rośnie.

Potwierdzają to dane europejskiej agencji Copernicus Climate Change Service, które pokazują zdecydowanie zmniejszoną liczbę dni z opadami w Europie, zwłaszcza środkowo-wschodniej, w 2019 roku, w stosunku do średniej z lat 1981-2010:

Źródło: E-OBS / Copernicus Climate Change Service (C3S)/KNMI

Czy skoro w Polsce spadło ostatnio trochę deszczu, to możemy już mówić o końcu suszy?

Niestety nie. Susza to zmiana stosunków wodnych, która sprawia, że zaczyna nam brakować wody pod ziemią. Jej zasoby się tak szybko nie odbudują. Nawet intensywne opady pojawiające się w okresie, kiedy jest ciepło i dużo wody paruje, nie zdołają zregenerować podziemnych zasobów. Tak więc nadal będziemy bardzo wrażliwi na kolejny okres bez opadów.

– mówi prof. Szymon Malinowski.

2. Susza glebowa, czyli rolnicza

Komunikat IMGW-PIB podaje, że z narastającym problemem suszy glebowej (czyli rolniczej) mamy w Polsce do czynienia od co najmniej pięciu lat. Wyjątkiem był wilgotny 2017 rok, kiedy dzięki nadmiarowi opadów susza glebowa występowała krótko i jedynie w niektórych regionach kraju. Pod koniec kwietnia w całej Polsce wskaźnik wilgotności gleby w płytkiej warstwie spadł poniżej 30 proc., a miejscami poniżej 20 proc. To bardzo, bardzo mało.

Dzięki deszczom, które spadły na początku maja, płytka warstwa gleby (0-7 cm) nawodniła się. Gorzej z głębszymi warstwami, którym wciąż brakuje wilgoci.

Wilgotność gleby 4 maja na głębokości 7-28 cm. Źródło: IMGW-PIB

Przesuszenie gleby bardzo niekorzystnie wpływa na zasiewy i może zmniejszyć plony. W rolniczej Wielkopolsce już od kilkudziesięciu lat naukowcy obserwują tzw. stepowienie (nazywane też odwodnieniem lub niekiedy pustynnieniem), co z kolei prowadzi do stopniowej degradacji gleb.  

3. Susza hydrologiczna

W wielu rejonach Polski, zwłaszcza na Dolnym Śląsku, w Wielkopolsce, Łódzkiem i Lubuskiem, mamy do czynienia z suszą hydrologiczną przejawiającą się bardzo niskim stanem większości polskich rzek i wód podziemnych. 1 maja IMGW zanotował w aż 72 stacjach wodowskazowych spadek poziomu wody w polskich rzekach poniżej średniego niskiego.

Stan rzek w Polsce 30 kwietnia 2020. Źródło: IMGW

Niski stan rzek to oczywiście w dużym stopniu efekt braku opadów, ale przyczyny problemu tkwią też gdzie indziej – powodują je ludzie, budując systemy melioracyjne.

Tak tę kwestię wyjaśniał w naszej audycji „Homo Science” w radiu TOK FM dr hab. Wiktor Kotowski z Uniwersytetu Warszawskiego i Centrum Ochrony Mokradeł:

Wiele z naszych problemów z wodą w Polsce wynika z działań, które my sami podejmujemy. Po pierwsze, chodzi o regulowanie rzek i osuszanie mokradeł, a więc likwidowanie zasobów wody w krajobrazie i sprawianie, że woda rzeką spływa znacznie szybciej, pokonując krótszą drogę, aby się dostać do kolejnej rzeki i ostatecznie do morza. Po drugie, przyczyną tych problemów jest również wypompowywanie wód gruntowych z niektórych miejsc, czego przykładem są kopalnie odkrywkowe w okolicach Konina, które sprawiają, że wysycha Pojezierze Gnieźnieńskie. Wodę w Polsce po prostu spuszczamy do Bałtyku.

Poniżej widzicie drastyczny spadek poziomu wody w Jeziorze Kownackim na Pojezierzu Gnieźnieńskim:

Dr hab. Wiktor Kotowski mówi, że w Polsce osuszonych zostało 86 proc. torfowisk, czyli najbardziej efektywnych w przyrodzie magazynów wody. Około 80 proc. rzek ma zmienione funkcjonowanie, zwłaszcza tych małych i średnich, które zostały wyprostowane, co drastycznie przyspieszyło w nich spływ wody.

Rzeka meandrująca, otoczona terenami podmokłymi i roślinnością bagienną, ma kilkukrotnie dłuższą drogę do pokonania i czas przepływu wody niż rzeka uregulowana.

Meandrująca rzeka Smarkata w Puszczy Sandomierskiej. Fot. Piotr Bednarek/Wikimedia

Problem polega na tym, że zasadniczo zakłóciliśmy obieg wody w przyrodzie na terenach Polski, i to na wielu etapach.

Po pierwsze, wywołane przez człowieka ocieplenie klimatu zaburzyło zasadnicze dostawy wilgoci znad Atlantyku. Kiedy już woda w postaci opadów do nas dociera, spływa zbyt szybko do morza wskutek uregulowania rzek i osuszenia mokradeł. Zbyt mało wody jest więc zatrzymywane w na powierzchni gruntu, na terenach podmokłych, na których powinno się odbywać intensywne parowanie i transpiracja wody przez rośliny, co jest kluczowym elementem cyklu wodnego podtrzymującego stałe warunki wilgotnościowe na obszarach położonych z dala od morza.

Rozlewiska nasycają wilgocią lokalną atmosferę, regulując lokalne warunki pogodowe. Na zdjęciu rzeka Orzyc w Makowie Mazowieckim. Fot. Scythian~commonswiki

W ten sposób lokalna atmosfera powinna się wysycać wilgocią, wywołując – również lokalnie – opady. Tymczasem wskutek osuszenia mokradeł i melioracji lasów parowanie i transpiracja nie zachodzą efektywnie, co pogłębia suszę wywołaną w naszym regionie przez pogodę i pośrednio przez zmianę klimatu.

Czy błędy związane z nadmiernym osuszaniem można naprawić?

Najciekawsze jest to, że w wielu wypadkach te prace nie muszą być duże. To można zrobić natychmiast i tak naprawdę powinno się robić już w tej chwili, w momencie, gdy choć trochę pada. Chodzi o to, by po prostu postawić zastawki na rowach melioracyjnych czy częściowo je zasypać tak, by one choć częściowo zatrzymywały tę wodę i nie powodowały spadku poziomu wód gruntowych. To jest rzecz do zrobienia natychmiast, w ciągu kilku dni.

– mówi prof. Szymon Malinowski.

To nie odtworzy pierwotnych bagien czy mokradeł, bo to zajmuje 100 czy 200 lat, ale ich funkcja retencji wody będzie podobna.

Co jednak z uprawami, które zajmują obecnie osuszone tereny? Przecież ich właściciele też muszą z czegoś żyć.

Tutaj rozwiązaniem może być paludikultura, czyli bagienne rolnictwo – mówi dr hab. Wiktor Kotowski. – Chodzi o to, żebyśmy – przywracając mokradła – niekoniecznie wyjmowali je z sektora rolnego, ale zastępowali uprawę roślin sucholubnych uprawą roślin bagiennych, takich jak np. trzcina, pałka wodna, wierzba czy olsza, które też można wykorzystać gospodarczo, np. do ocieplania budynków czy krycia dachów. Nawodnione podobnie torfowiska są bardzo produktywne i żyzne.

Co każdy z nas może zrobić, by przeciwdziałać suszy?

Wodę trzeba też zatrzymywać tam, gdzie spadła

– przekonuje prof. Malinowski.

Namawia do wyłapywania wody na każdym etapie używania jej w gospodarstwie domowym.

Warto więc:

  • gromadzić deszczówkę np. w beczkach, a potem wykorzystywać ją do podlewania ogródków;
  • używać trybów „eko” w zmywarkach i pralkach i w ogóle używać tych urządzeń, bo zmywanie i pranie ręczne zużywa więcej wody;
  • zakręcać wodę podczas mycia zębów, mydlenia rąk czy ciała pod prysznicem;
  • brać raczej krótki prysznic aniżeli długą kąpiel w wannie;
  • wyłapywać wodę spuszczaną, zanim poleci ciepła z kranu,
  • wodę (bez detergentów), w której płukaliśmy warzywa czy owoce, można wykorzystywać do podlewania roślin;
  • jeśli gotujemy ziemniaki czy brokuły (bez soli!), to wodę tę również można wykorzystać do podlewania.

Te wszystkie drobne gesty mogą zrobić naprawdę dużą różnicę. Na próbę zobaczcie, ile wody można wyłapać, kiedy czekamy, aż z kranu popłynie ciepła. Wystarczy podstawić miskę.

Nie ma więcej wpisów