captcha image

A password will be e-mailed to you.

Facet idealny! Przyjmie poród, wyręczy partnerkę gdy tylko zdoła, zaopiekuje się potomstwem. Dziewczyny, kochajcie chomiczniki mandżurskie!

Chyba wszyscy znamy te „rewelacyjne” hollywoodzkie produkcje, w których pojawiają się absurdalne sceny porodowe. Wody odpływają, a razem z nimi wszelki realizm. Kobieta woła „ja rodzę!”, a akcja (zarówno filmu, jak i porodu) przyspiesza tak bardzo, że od pierwszych skurczów do narodzin potomka mijają ledwie trzy minuty. Lekko zroszona potem położnica może oczywiście potrzebować pewnego wsparcia. Zwykle otrzymuje je ze strony przypadkowego uczestnika wydarzenia, który pewnym ruchem podwija rękawy koszuli, żąda, by podano mu „wrzątek i prześcieradła”, po czym odbiera z dróg rodnych różowego (na oko – trzymiesięcznego) bobasa. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. A może wcale nie…?

Partner i położnik w jednym!

Jakiś czas temu my, ludzie, zdaliśmy sobie sprawę z tego, że chociaż ciąża to sprawa typowo kobieca, nic nie stoi na przeszkodzie, by mężczyzna uczestniczył i pomagał w porodzie. Nie mam tu na myśli mężczyzny-lekarza, lecz partnera ciężarnej. Jeszcze dwie dekady temu porody rodzinne były w Polsce praktycznie niespotykane, a współcześnie uważane są one przez większość osób za coś całkowicie normalnego. I chociaż my zaczęliśmy praktykować takie rozwiązanie stosunkowo niedawno, niektóre zwierzęta wpadły na to już wiele, wiele pokoleń temu i szczerze mówiąc, poszły w tym znacznie dalej, niż partnerzy, którzy trzymają za rękę i masują plecy. O jakich zwierzętach mowa? Przedstawiam Wam dziś chomicznika zabajkalskiego (zwanego również chomikiem Campbella lub chomikiem mandżurskim; Phodopus campbelli).

Mały, ale wariat

Pan chomicznik to zupełnie niepozorny jegomość, który ceni sobie spokój i dobre jedzenie. Ale jeśli chodzi o wsparcie udzielane partnerce, śmiało można powiedzieć, że prawdziwy z niego macho. Samica chomicznika zachodzi w ciążę, która trwa 17-18 dni. Przez cały ten czas partner jest przy niej, pomaga jej budować gniazdo oraz stanowisko porodowe i wspiera ciężarną. Wieczór poprzedzający poród spędzają razem, zasypiając we wspólnym gnieździe. Akcja porodowa u tego gatunku zawsze rozpoczyna się w nocy. Kiedy samica chomicznika zaczyna zachowywać się „dziwnie”, samiec bynajmniej nie traci zimnej krwi. Pomaga jej, układając gniazdo tak, by było jej wygodnie i… zabiera się do roboty. W drogach rodnych pojawia się młode, które samiec fizycznie przyjmuje w swoje łapki lub nawet wyciąga na świat (siekaczami lub przednimi kończynami). Następnie dokładnie oczyszcza noworodka, udrażnia jego nozdrza i pobudza go do oddychania. Wylizuje nagiego malca tak długo, aż jego ciało zmieni kolor z niebieskawego na różowy (znak, że krążenie krwi ruszyło), zaś oddechy staną się regularne. Wtedy układa potomka w odpowiednio przygotowanym gnieździe i przykrywa go, by nie tracił ciepła.

Łapki pełne roboty

Czas goni. Samiec musi teraz oczyścić nieco pobrudzoną samicę (co będzie taka brudna rodziła!), a także jej najbliższą okolicę. Materiał, z którego ułożył jej wcześniej gniazdo porodowe jest cały rozkopany, więc i tu trzeba zrobić stosowne porządki. Nim się jednak obejrzy, samica zaczyna rodzić kolejnego potomka… I tak 8 do 12 razy! Cóż więc robić – samiec przyjmuje następnego noworodka i postępuje z nim dokładnie tak samo, jak z poprzednim. Potem układa go obok rodzeństwa, przykrywa i ponawia skrupulatne porządki. Kiedy już cały miot został wydany na świat, samica rodzi łożysko, które również wymaga uprzątnięcia i usunięcia (czyli zjedzenia). Cała okolica wokół partnerki jest w nieładzie, więc pora doprowadzić całe gniazdo do jako takiego wyglądu. Ale co z młodymi? Warto upewnić się, że wszystkie oddychają regularnie, są ciepłe i różowe. I że wszystkie leżą spokojnie – przytulone do siebie oraz przykryte. Tym wszystkim zajmuje się oczywiście samiec.

Wspólna opieka

W tym czasie samica doprowadza się do porządku po porodzie. Wylizuje swoje futerko i przyklepuje je tam, gdzie uległo zmierzwieniu. Następnie opuszcza gniazdo, by udać się na odświeżający posiłek po wyczerpującej akcji porodowej, w czasie której wydała na świat kilkoro, a nawet kilkanaścioro dzieci. Ktoś musi dopilnować ciepłoty ciała małych chomiczników, więc samiec pozostaje z nimi w gnieździe. Kiedy zaś jego partnerka powraca, oboje zajmują się dziećmi po równo. Jedyne, w czym samiec nie jest w stanie wyręczyć samicy to oczywiście laktacja, więc młode są przynoszone przez ojca do karmienia, a następnie pielęgnowane przez oboje rodziców.

Partnerstwo i rodzicielstwo bliskości

Może jesteście ciekawi, dlaczego chomiczniki są tak wspaniałymi ojcami, podczas gdy bardzo blisko z nimi spokrewnione (i podobne do nich) chomiki dżungarskie, powszechne w domowej hodowli – w ogóle nie zajmują się swoją rodziną. Okazuje się, że sekret tkwi we wspólnym spędzaniu ze sobą czasu i to na długo przed porodem. Po kopulacji chomiczniki żyją razem, śpią razem, jedzą razem, a im bliżej porodu, tym u samca zachodzą bardziej zaawansowane zmiany hormonalne, które przygotowują go do przyszłej roli ojca.

Więcej na temat przyczyn tak wielkich różnic, a także na temat wielu innych niezwykłych rzeczy, których możemy się nauczyć od rodziców-zwierząt piszę w swojej książce: „Czy słonie dają klapsy? Fascynujące rodzicielstwo zwierząt”, do której bardzo serdecznie Was zachęcam!

 

Bibliografia

S. Jones, K. E. Wynne-Edwards (2000), Paternal hamsters mechanically assist the delivery, consume amniotic fluid and placenta, remove fetal membranes, and provide parental care during the birth process, „Hormones and Behavior”, 37(2), 116–125.

K L Bales (2017), Parenting in animals, „Current Opinion in Psychology”, 15, 93–98.

Nie ma więcej wpisów