Zabójczy benzen gromadzi się we wnętrzach nagrzanych samochodów, a włączenie klimatyzacji jest szalenie niebezpieczne? Właśnie wróciła coroczna opowieść o tym, jakie to zagrożenie stanowią gorące samochody. Naukowym jej wyjaśnieniem zajął się mój ulubiony serwis Snopes.com oraz strona American Cancer Society.
Temat wraca co roku. I zwykle objawia się wklejeniem gdzieś na Facebooku takiego obrazka:
Trudno powiedzieć, z jakiej gazety on pochodzi, ale zdecydowanie pomysł nie wywodzi się z Polski. Tekst zawarty na tym zdjęciu jest praktycznie słowo w słowo przetłumaczonym mailowym łańcuszkiem, który krąży od lat w krajach anglojęzycznych.
Całość brzmi sensownie (przynajmniej na pierwszy rzut oka) i groźnie. Jak jednak jest w rzeczywistości i czy mamy się bać?
Pierwsza sprawa to szkodliwość benzenu. Faktycznie jest tu substancja toksyczna, rakotwórcza i uszkadzająca szpik kostny.
Ile jednak jest prawdy twierdzeniu o tym, że z nagrzanego w samochodzie plastiku uwalnia się benzen i jest on wyrzucany wraz z powietrzem z systemu klimatyzacji samochodowej? Brak badań potwierdzających takie zagrożenie, jest natomiast badanie, które mu zaprzecza.
Przeprowadzili je w 2007 roku niemieccy badacze. W pracy zatytułowanej „Toxicity of Parked Motor Vehicle Indoor Air” testowano m.in. skład powietrza w zaparkowanym, zamkniętym samochodzie, którego wnętrze podgrzewano aż do 65°C. Autorzy pracy piszą w podsumowaniu:
Nasze badania nie dowiodły widocznego zagrożenia dla zdrowia wywoływanego przez powietrze znajdujące się wewnątrz zaparkowanego pojazdu.
Brak również źródła informacji zarówno o podawanym w informacji stężeniu benzenu w samochodzie, jak i opisywanych tam normach.
Z kolei badanie przeprowadzone w Korei w 2001 roku dotyczące narażenia podróżnych m.in. na benzen wskazało, że głównym źródłem podniesionego stężenia tej substancji w samochodzie są spaliny. Brak dowodów, by pochodziła ona z nagrzanego wnętrza pojazdu.
Ale faktycznie w instrukcjach wielu samochodów można napotkać zalecenie, by w nagrzanym aucie najpierw otworzyć szyby na dwie minuty, a dopiero potem włączać klimatyzację. Z czego to wynika? Autorzy opisywanej opowieści sugerują, a jakże, spisek „Producenci nie mówią jednak wstydliwie, dlaczego”. Otóż mówią, i to nie wstydliwie. Chodzi o to, by schłodzić wnętrze pojazdu. Otwarcie okien pozwala wymienić gorące powietrze na chłodniejsze i dodatkowo schłodzić nagrzaną tapicerkę i plastiki. Dzięki temu klimatyzacja działa szybciej i efektywniej. Ot i cała tajemnica.