captcha image

A password will be e-mailed to you.

Fot. Crazy Nauka

Ambitni „mikołajowie”, oto podpowiedź, jakie mądre i ładne prezenty kupić dzieciom w Waszych rodzinach. To nie będą kolejne bezwartościowe klamoty, które po 10 minutach zabawy wylądują na dnie szuflady.

Wydawcy przysyłają nam sporo książek do zrecenzowania. Ponieważ na Święta chcemy dawać sobie same najlepsze rzeczy, wybrałam dla Was kilka absolutnych tegorocznych hiciorów wydawniczych dla dzieci. Nie będziecie zawiedzeni.

„Ewolucja według Calpurnii Tate” i „Niezwykły świat Calpurnii Tate” Jacqueline Kelly

Przyznam się, że „Ewolucję według Calpurnii Tate” (Wydawnictwo Dwie Siostry) po prostu sprzątnęłam na dwa wieczory sprzed nosa mojej 11-letniej córce Lenie. Raz zajrzałam do tej książki, a potem nie mogłam się już od niej oderwać. No i okazało się, że to jedna z najlepszych książek, jakie w ogóle do tej pory przeczytałam (serio, uwielbiam ją!). Lenie zresztą też się bardzo podobała.

A co w niej takiego porywającego? Klimat i język, jakim jest napisana. Jesteśmy więc w Teksasie przełomu wieków XIX i XX, gdzie ludzie żyją w rytmie zbiorów bawełny. Tylko jedno jest demokratyczne – upał, a poza tym każdy zna swoje miejsce: mężczyźni zajmują się biznesem, kobiety domem, a potomkowie niewolników pracują w polu. Biali chłopcy mogą się uczyć na uniwersytecie w Austin, a dziewczynki ćwiczą robótki ręczne. Do czasu, bo 11-nastoletnia Calpurnia Tate nagle staje okoniem. Chce robić coś zupełnie innego niż to, czego się od niej oczekuje. Szczęśliwie okazuje się, że jej dziadek jest przyrodnikiem i znajomym Karola Darwina. Wszystkie dzieci boją się tego dziwaka. Z wyjątkiem Calpurnii…

Dodam jeszcze, że Katarzyna Rosłan, tłumaczka tej książki, świetnie oddała osobliwe poczucie humoru, które mi wyjątkowo przypadło do gustu. Zaśmiewałam się do łez, choć nie brakowało też chwil dramatycznych i wzruszających. Bo tak po prawdzie to jest powieść obyczajowa, choć ze spokojnym sumieniem ustawiłam ją w naszej biblioteczce popularnonaukowej.

I powiem Wam jeszcze, że dawno się tak nie ucieszyłam na wieść o ukazaniu się książki, jak wtedy, kiedy dowiedziałam się, że Dwie Siostry wydały kolejną część Calpurnii – „Niezwykły świat Calpurnii Tate”. Stało się to dosłownie kilka dni temu, więc jestem na świeżo z lekturą. Tak jak pierwsza część to opowieść o XIX-wiecznej botanice, tak część druga skupia się raczej na zoologii. Więcej Wam nie zdradzę – sami sobie o tym przeczytajcie. Wy i Wasze (wczesno)nastoletnie dzieci.

„Atomowa przygoda Profesora Astrokota” i „Profesor Astrokot odkrywa kosmos”

Na „Atomową przygodę Profesora Astrokota” (Wydawnictwo Entliczek) natknęłam się, kiedy zaproszono mnie do jury konkursu Mądra Książka Roku 2017, organizowanego przez Uniwersytet Jagielloński i Fundację Euklidesa. Ten tytuł w pełni zasłużenie trafił tam do finałowej piątki książek dla dzieci. Bo to naprawdę świetna książka. Dodajmy – książka o fizyce. Brzmi groźnie? Nie ma się czego obawiać, bo tytułowy Profesor Astrokot ma supermoc polegającą na wyjątkowo przystępnym wyjaśnianiu trudnych zjawisk, jak np. czym jest atom, jak działa łódź podwodna czy skąd się bierze prąd w gniazdku. Całość ujęta jest w kolorową historię obrazkowo-komiksową, którą mój 7-letni syn Adam zachwycił się bezgranicznie. Powiem więcej, tą książką zachwyciłam się i ja, czytając ją razem z synem, bo dzięki temu dyskretnie uzupełniłam podstawy fizyki – te, które przez lata zdążyły już nieco wylecieć z pamięci 😉

Podobne odczucia mam względem tytułu „Profesor Astrokot odkrywa kosmos”, choć z tą wiedzą szczęśliwie jestem stale na bieżąco. Tym niemniej czystą przyjemnością jest podróż z dzieckiem od narodzin Wszechświata, przez ewolucję galaktyk i eksplozje gwiazd aż do podboju kosmosu przez ludzi.

Nie dajcie się zwieść pozornie dziecinną oprawą graficzną, bo obie książki są skierowane do dzieci od 6. aż do 10. roku życia, a przekazana w nich wiedza wykracza daleko poza ten wiek. Gdybyście mieli tłumaczyć dzieciom podstawy fizyki, to serdecznie polecam korepetycje u Profesora Astrokota 😉

„Umarły Las” i „Nieumarły Las” Tomasz Samojlik i Adam Wajrak

Dwie części sensacyjnego komiksu duetu Samojlik – Wajrak (Wydawnictwo Agora) to punkt obowiązkowy w naszej domowej biblioteczce. Przyrodnika Adama Wajraka pewnie nikomu nie trzeba przedstawiać, zaś dr Tomasza Samojlika, naukowca z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, od lat darzymy najwyższym podziwem za jego autorskie komiksy przyrodnicze, w tym za przebojową trylogię „Ryjówka przeznaczenia”, jedną z naszych ulubionych książek. W „Umarłym Lesie” i „Nieumarłym Lesie” obaj autorzy skupili się na tym, co jest im najdroższe – na Puszczy Białowieskiej i zagrożeniach wynikających z jej wycinki.

Fabuła skierowana jest do dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej (w tym wczesnych nastolatków), a występują w niej gwałtowne zwroty akcji, pojawiają się skomplikowane intrygi, zabawne zbiegi okoliczności, a także cała galeria zaskakujących i nieoczywistych postaci: dzięcioły trójpalczaste, czarne i białogrzbiete, szpaki, sóweczki, kowaliki, krętogłowy czy włochatki. Innymi słowy – gatunki ptaków charakterystyczne dla Puszczy Białowieskiej, których byt jest w dużej mierze uzależniony od środowiska, które człowiek nazywa „umarłym lasem”. Nie zdradzę chyba zbyt wiele, mówiąc, że słowo „umarły” zostało tu użyte przewrotnie, bo to, co naszym oczom wydaje się nieporządne i gnijące, jest istnym rajem dla nieprzebranej rzeszy ptaków, niewielkich ssaków, płazów, owadów, grzybów, porostów, śluzowców i roślin. Wysprzątanie lasu grozi tym gatunkom zagładą. Bogate opisy puszczańskiego życia sporządził Adam Wajrak, więc sporo do poczytania będą tu mieli nawet wytrawni młodzi i starsi przyrodnicy.

I owszem, nie zabraknie tu też kornika drukarza, ale jego rola w tej książce wcale nie będzie tak oczywista, jakby to można było sobie wyobrazić. W ogóle nic nie jest w tej książce oczywiste, a losy bohaterów tego brawurowego komiksu mocno się gmatwają. Bardzo zachęcam Was do lektury tej książki. Nie będziecie żałować.

„W lesie” Anouck Boisrobert, Louis Rigaud

„W lesie” to przepięknie wydana książka rozkładanka (pop up), która mówi o trudnym temacie niszczenia przyrody przez człowieka. W żadnym wypadku nie robi tego nachalnie – wręcz przeciwnie, przekaz jest mocny, ale emocje pozostają niewymuszone.

Otóż na kolejnych stronach (a może raczej kartonowych rzeźbach?) widzimy kurczenie się lasu tropikalnego. Krąg wycinki i zniszczenia zacieśnia się wokół leniwca – nieświadomego zagrożenia lub/i zbyt powolnego, by uciec, jak wszyscy. „Co będzie z leniwcem?!” – pytały z rosnącym niepokojem moje dzieci w miarę przerzucania stron. Mogę Was zawczasu zapewnić, że leniwiec wyjdzie z tego cało, a finał książki przyniesie w końcu nadzieję (choć nie taką, jakiej ja bym sobie życzyła). Da przy okazji do myślenia i dzieciom, i ich rodzicom. Idealny wiek odbiorców: 4-6 lat.

„Gabinet anatomii” Kate Davies, Carnovsky

Być może dziwi Was, że w zestawieniu świątecznym polecam Wam coś na kształt podręcznika do anatomii. Ale to, po pierwsze, to nie jest podręcznik, a po drugie – „Gabinet anatomii” to małe dzieło sztuki. Ilustracje w tej książce wykonane są na zasadzie „trzy w jednym”, a więc na jednej rycinie można obejrzeć albo szkielet, albo mięśnie, albo narządy wewnętrzne człowieka. To, co zobaczysz, będzie zależeć od koloru soczewki, przez którą spojrzysz. Do wyboru są więc – dołączone do książki – soczewki w kolorze czerwonym, zielonym i niebieskim. Spojrzenie przez jedną z nich wyłoni z pierwotnej gmatwaniny linii właściwą warstwę ilustracji. Proste, a zarazem genialne rozwiązanie. I bardzo piękne.

Do oglądania długimi godzinami, całą rodziną. Książka przypadnie do gustu dzieciom od 7. roku życia – Lena i Adam bardzo lubią ją przeglądać.

„Mapy. Obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata” Aleksandra i Daniel Mizielińscy

Kiedy myślę o tej książce, przypomina mi się scena sfilmowana w Szkole Podstawowej Eureka, do której chodzą moje dzieci. Na filmie widać bardzo profesjonalnie tańczącą uczennicę pierwszej klasy (tańca uczy się w zespole), a w tle ktoś siedzi i mimo toczącego się tuż obok imponującego widowiska uparcie czyta jakąś książkę. Po przyjrzeniu się dochodzę do wniosku, że to „Mapy” Mizielińskich (Wydawnictwo Dwie Siostry). Kiedy dzielę się z Piotrkiem tą informacją, on spokojnie stwierdza: „Acha, doskonale to rozumiem”.

I ja to dobrze rozumiem. Pamiętam, że kiedy miałam kilka-kilkanaście lat, uwielbiałam wodzić palcem po mapie. Z fascynacją czytałam nazwy miast, gór i mórz, wyobrażając sobie, jak też mogą wyglądać. No, to było dawno temu, teraz wystarczy włączyć kanał National Geographic. Ale jeszcze fajniej będzie otworzyć „Mapy” Mizielińskich i obejrzeć związane z danym krajem zabytki, zwierzęta, rośliny, lokalne potrawy, stroje i motywy ludowe, sporty narodowe czy atrakcje turystyczne. Wszystko na małych obrazkach z króciutkimi opisami. Można to smakować godzinami!

Odbiorcami mogą być nawet nieczytające samodzielnie dzieci, dla których przewodnikiem będzie jedno z rodziców. Górna granica wieku nie istnieje 🙂

Dodam jeszcze, że ta książka to bezkonkurencyjny bestseller i polski hit eksportowy – sprzedano już ponad 3 miliony jej egzemplarzy wydanych w 31 wersjach językowych (“Mapy” trafiły nawet na top listę “New York Timesa”).

 

Nie ma więcej wpisów