captcha image

A password will be e-mailed to you.

Dziura ozonowa nad Antarktydą w 2017 roku (z lewej) i 1988 roku. Źródło: NASA’s Goddard Space Flight Center/Kathryn Mersmann

Niewiele jest dobrych wiadomości na temat stanu ziemskiej atmosfery, ale to właśnie jedna z nich.

Najnowsze dane satelitarne NASA pokazują, że dziura ozonowa nad Antarktydą się skurczyła, osiągając najmniejsze rozmiary od 1988 roku. To dobra wiadomość, choć przyczyny zmniejszenia się dziury już tak pozytywne nie są.

11 września (a więc w szczycie swojej aktywności) 2017 roku dziura ozonowa nad biegunem południowym miała rozmiar prawie 20 mln km2, a więc była dwuipółkrotnie większa niż obszar USA. Warto wiedzieć, że w poprzednich latach bywała O WIELE większa – jej średni rozmiar po 1991 roku wynosił prawie 26 mln km(z rekordem w 2000 roku, czyli powierzchnią ok. 30 mln km2!). Teraz dziura skurczyła się na tyle, że zaczęła zbliżać się do swoich rozmiarów z końca lat. 80.

Wyższe niż w ubiegłych latach stężenie ozonu nad Antarktydą we wrześniu 2017 roku zarejestrowały nie tylko satelity NASA, ale też stacje naziemne i aparatura zainstalowana na balonach meteorologicznych NOAA (amerykańskiej Narodowej Administracji ds. Oceanów i Atmosfery).

Dawno, dawno temu…

Być może część z Was pamięta alarm, jaki podniósł się w latach 80. z powodu dziury ozonowej. Ja pamiętam. Spadek stężenia ozonu (O3) w stratosferze został odkryty w 1982 roku nad Antarktydą Zachodnią, a już w 1987 roku w wyższych warstwach atmosfery ilość ozonu była tam o połowę niższa niż przed tym odkryciem. W 1989 roku ubyło w tym rejonie nawet ponad 95 proc. ozonu! Padł na nas blady strach, który musiał być naprawdę silny, skoro przebił się nawet do PRL-u, który nie słynął przecież z troski o środowisko.

Rzecz w tym, że ozon stratosferyczny pochłania część promieniowania ultrafioletowego, które dociera do Ziemi ze Słońca. Tym samym przeciwdziała szkodliwemu działaniu promieni UV, które mogą m.in. uszkadzać DNA organizmów żywych i wywoływać nowotwory u ludzi i zwierząt.

Dlaczego w latach 80. w galopującym tempie znikał ozon? Winą za to w dużej mierze obciążono dużą emisję freonów, substancji masowo stosowanych w lodówkach i sprężarkach czy jako składniki aerozoli w sprejach kosmetycznych (m.in. dezodoranty). Winne okazały się też halony używane jako środki gaśnicze.

Badania wykazały, że po rozpadzie freonów i halonów są uwalniane m.in. atomy chloru lub/i bromu, które niszczą cząsteczki ozonu w obrębie polarnych chmur stratosferycznych. W 1987 roku większość świata w ramach Protokołu Montrealskiego zdecydowała się na wycofanie freonów i halonów z produkcji przemysłowej, by zahamować powiększanie się dziury ozonowej.

Niestety, tak rozpędzonej machiny nie da się łatwo zatrzymać. Co gorsza, znaczne ubytki stężenia ozonu zaobserwowano nie tylko nad Antarktydą, ale i nad Arktyką oraz na mniejszych szerokościach geograficznych, w tym nad Polską. Np. w 2011 roku odnotowano o 30 proc. mniej tego gazu nad naszym krajem niż w poprzednich latach.

Dlaczego dziura się zmniejszyła?

Ale wróćmy do dziury nad Antarktydą – czemu właściwie zawdzięczamy jej skurczenie się w 2017 roku? No niestety niczemu dobremu, bo podwyższeniu się temperatury w wirze polarnym, czyli w układzie niskiego ciśnienia, który w okresie nocy polarnej tworzy się nad obszarami biegunowymi. Wyższe temperatury ograniczyły nad Antarktydą formowanie się polarnych chmur stratosferycznych, które są ważnym elementem w procesie niszczenia ozonu w stratosferze. To zahamowało wzrost dziury ozonowej.

Rok 2017 nie był pierwszym, w którym rozrost dziury ozonowej został ograniczony. Podobnie było w 2016 roku (wówczas dziura była o 2,6 mln km2 większa niż teraz). Naukowcy z NASA powstrzymują się przed stwierdzeniem, iż mniejszą dziurę ozonową zawdzięczamy globalnemu ociepleniu. Mówią tylko o „cieplejszych niż zazwyczaj stratosferycznych warunkach pogodowych”. Trudno jednak nie powiązać tego ciepła z globalnymi rekordami gorąca, jakie bite są, rok w rok, w ciągu kilku ostatnich lat.

Jest jeszcze jedna łyżka dziegciu, a mianowicie to, że dziura ozonowa wciąż jest ogromna. W polarnych chmurach stratosferycznych wciąż obecne są wysokie stężenia chloru i bromu – pierwiastków, które przyczyniają się do niszczenia ozonu. Tak więc niestety, jeszcze długo nie będziemy mogli odetchnąć z ulgą 🙁

Źródło

 

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów