captcha image

A password will be e-mailed to you.

GPS stał się synonimem systemu lokalizacji satelitarnej. To faktycznie świetny i sprawdzony system. Tyle, że w każdej chwili armia USA może go uczynić bezużytecznym. Ale mamy coś lepszego – europejskie Galileo

Pamiętam wyjątkowy dzień – 1 maja 2000 roku. To wtedy USA w swojej wielkiej łaskawości przestały zakłócać sygnał systemu GPS pozwalając cywilnym odbiornikom na wykorzystanie wysokiej precyzji namierzania. Wcześniej armia amerykańska „dorzucała” od siebie błąd, który czynił GPS praktycznie bezużytecznym dla nie-wojskowych zmniejszając dokładność pomiaru do 100 m.

I to właśnie ten wyjątkowy dzień stał się początkiem nowej ery, w której nawigacja satelitarna jest czymś zwykłym, codziennym i niesamowicie wygodnym. Już kilka lat później połączenie smartfona z maleńkim modułem odbierającym sygnał GPS sprawiło, że cyfrowych map zaczęli używać wszyscy.

Tyle, że GPS nadal pozostaje systemem wojskowym. Wystarczy gdzieś tam w USA przełączyć jeden przytyczek, by dokładność namiaru spadła na łeb na szyję. Wyobraźcie sobie, że w ułamku sekundy wszystkie nasze GPS-y stają się bezużyteczne. Koniec z nawigacją w telefonie, koniec z lokalizacją na Facebooku czy Instagramie. I nie ma odwołania, bo akurat tak uznali generałowie armii USA.

Taki scenariusz byłby możliwy jeszcze niedawno. Na szczęście jest na świecie jeden system nawigacji satelitarnej, który nie należy do wojska. I na drugie szczęście – to system europejski. Chodzi o Galileo, który – choć jeszcze nie ma pełnej funkcjonalności – można już wykorzystywać.

I tu przerwa na test. Jeśli chcesz wiedzieć, czy twój telefon umie korzystać z Galileo, zajrzyj na tę stronę:

https://www.usegalileo.eu/PL/inner.html#data=smartphone

Znajdziesz tam listę urządzeń, które sobie z tym radzą. Jeżeli twój telefon ma nie więcej niż 3 lata, zapewne odbiera bez problemu sygnał z europejskiego systemu.

Można też pobrać aplikację GPSTest na Androida (pewnie na iPhone’a też jest taka – ktoś zna?). Pokazuje ona satelity, z których korzysta w danej chwili nasz telefon. W tej chwili (siedzę w domu), u mnie wygląda to tak:

W czerwonej ramce – satelity systemu Galileo. Poza tym widać chiński system Compass i rosyjski GLONASS oraz pojedynczego satelitę japońskiego.

No dobra, ale dlaczego Galileo jest ważny? Po pierwsze jest systemem cywilnym. A to oznacza, że jego funkcjonowanie jest znacznie stabilniejsze, niż w przypadku systemów wojskowych, które wyłącza się szybką, niejawną decyzją podjętą przez wąskie grono.

Po drugie jest bardzo nowoczesny i dokładny – zapewnia dokładność rzędu 1 metra w poziomie i w pionie.

Po trzecie posiada rzecz niezwykle ważną w ratownictwie. Otóż w przypadku systemów alarmowych instalowanych na przykład w szalupach ratunkowych urządzenie może nie tylko określić swoje położenie, ale też nadać sygnał ratunkowy przez satelitę oraz (!) odebrać jego potwierdzenie. Czyli sytuacji awaryjnej nadajemy satelitarne „SOS” i po upływie krótkiego czasu (gdy testowaliśmy system wystarczyły 4 minuty) otrzymujemy potwierdzenie oznaczające „Odebraliśmy twój sygnał, będziemy rozpoczynać akcję ratunkową”. To niezwykle ważne dla psychiki ratowanego. Ta usługa działa w ramach funkcji Search and Rescue Service, która jest jedną z usług działających w systemie Galileo. Pozostałe to Serwis otwarty (podstawowa funkcjonalność dostępna dla każdego), Serwis wysokiej precyzji (dzięki specjalnym urządzeniom ma osiągać dokładność do 1 cm) oraz Serwis regulowany publicznie (dostępny dla europejskich instytucji).

Tu znajdziecie kilka historii, w których kluczową rolę odegrał system ratunkowy oparty na Galileo: https://europa.eu/euprotects/our-safety/finding-needle-haystack-how-eu-uses-satellites-save-lives_pl

Pewnie jeszcze przez wiele lat synonimem systemu lokalizacji satelitarnej będzie GPS, ale warto wiedzieć, że mamy własny, europejski system, który ma większe możliwości i daje nam niezależność od amerykańskich, rosyjskich i chińskich wojskowych. Brzmi sensownie, prawda?

Nie ma więcej wpisów