captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Kiedy IKEA przysłała nam swój nowy zestaw KRYDDA / VÄXER do upraw hydroponicznych, szybko stwierdziliśmy dwie rzeczy. Po pierwsze, to bardzo proste. Po drugie, doskonale nadaje się do tego, by całą hodowlę przeprowadzić razem z dziećmi, a przy okazji takiej zabawy można się sporo nauczyć.

Dlatego przygotowaliśmy przewodnik, który przeznaczony jest dla każdego, kto ma ochotę założyć własną uprawę. Włączyliśmy do niego, a jakże, naukowe ciekawostki, które rodzice mogą przy okazji przekazać dzieciakom. Część z nich wyróżniliśmy – zaczynają się od “Czy wiesz…”.

A co to takiego ta hydroponika? Niby każdy coś słyszał, ale o co tu właściwie chodzi i po co to wszystko? Czy nie prościej wsadzić nasiona do ziemi?
No to po kolei.

Po co nam hydroponika?

Hydroponika to po prostu uprawianie roślin bez gleby, na pożywce rozpuszczonej w wodzie. Gleba nie jest roślinom niezbędna – potrzebują wody, światła i substancji odżywczych. Te ostatnie mogą czerpać z ziemi albo, i tak właśnie będzie u nas, z odżywki dodanej do wody.

A korzyści? Całe mnóstwo!

  1. W domu możemy sami wyhodować rośliny, które normalnie wymagają grządki, podlewania, ochrony przed chłodem itd.
  2. Dzięki hydroponice potrzebujemy znacznie mniej miejsca. Dlaczego? W ziemi każda roślina musi mieć własny kawałek gleby, by czerpać z niego potrzebne substancje. Tu rośliny można ustawić znacznie gęściej, bo to, co im potrzebne, dociera wprost z wody, w której są zanurzone. Nie ma też problemu ze światłem, bo nikt nikomu nie zasłania słońca.
  3. Podlewanie – no właśnie. Tu praktycznie nie da się zasuszyć rośliny. Wystarczy czasami, naprawdę czasami, uzupełnić wodę.
  4. Pory roku? Kto by się nimi przejmował! Własna sałata w środku zimy nie jest tu problemem.
  5. A skoro już o środku zimy – domowa uprawa hydroponiczna świetnie nawilża powietrze.
  6. Metoda jest tak skuteczna, że wykorzystuje się ją do hodowli sałaty w kosmosie. Ale o tym jeszcze opowiemy.

Można by tak jeszcze długo, ale czas zabrać się za robotę. Jesteście gotowi? No to zaczynamy

 

Czy wiesz, skąd pochodzi nazwa “hydroponika”?

Termin ten tworzą greckie słowa: „hydros” (woda) i „ponos” (praca). Po raz pierwszy użył go William Frederick Gericke z Uniwersytetu w Berkeley w 1929 roku. Naukowiec ten wzbudził sensację, uzyskując bez użycia ziemi 7,5-metrowej wysokości pomidory pnące na swoim podwórku. Pierwotnie tę metodę wodnej hodowli roślin chciał nazwać “akwakulturą”, ale okazało się, że nazwa ta jest już używana w odniesieniu do hodowli ryb i mięczaków w basenach. Dlatego wymyślił “hydroponikę”.

Kiełkowanie

Na początek obejrzyjcie wszystko uważnie. Macie mnóstwo sprzętu (trzeba przykręcić parę śrubek, w końcu to IKEA!), a swoje działania musicie podzielić na dwa etapy. Zaczniemy od kiełkowania – trzeba pokazać nasionom, że to dobry moment, by zaczęły zamieniać się w roślinę. Potem przyjdzie czas na etap drugi – po wykiełkowaniu przeniesiecie małe rośliny do miejsca, gdzie będą dostawały odpowiednią ilość światła i pożywienia. Cały proces zajmuje zwykle od 5 do 7 tygodni. Wiele zależy od temperatury i oświetlenia.

Co zgromadzić najpierw?

  • kiełkownicę – to to duże pudło z przezroczystą pokrywą i tacą z dziurami
  • podkłady do upraw – małe wałeczki z wełny kamiennej
  • niedużą miskę
  • kilka litrów letniej wody
  • i oczywiście nasiona

Wybór nasion jest spory – w sklepach IKEA można dostać m.in. sałatę musztardową, kapustę pak choi, bazylię zwykłą, fioletową i cytrynową czy botwinę. Każdy gatunek ma swoje wymagania – jedne nasiona kiełkują szybciej, inne potrzebują namoczenia przed ułożeniem na podkładach do uprawy.

Jeśli chcecie mieć szybkie i piękne efekty, to proponujemy zacząć od amarantusa. Po polsku nazywa się szarłat trójbarwny i jest wywodzącą się z Ameryki Południowej rośliną o dość szczególnej właściwości. Otóż znacznie skuteczniej niż większość roślin potrafi przetwarzać dwutlenek węgla z powietrza, dzięki czemu rośnie szybciej. To było wyraźnie widoczne w naszej własnej hodowli – gdy tylko na siewce amarantusa pojawiły się dwa pierwsze listki, roślina uruchomiła swoją superfotosyntezę i zaczęła szybko rosnąć, prześcigając inne gatunki. Do tego jest śliczna – czerwone listki wyglądają naprawdę efektownie.

 

Czy wiesz, że wysiewanie rzeżuchy na wilgotnej wacie lub ligninie to również hydroponika?

Ponieważ roślina ta jest hodowana na kiełki, nie trzeba “dokarmiać” jej pożywką z substancji mineralnych, jaką normalnie otrzymują osiągające “dorosłość” uprawy hydroponiczne. Rzeżucha rozwija się na ligninie wyłącznie dzięki wodzie i substancjom zgromadzonym wewnątrz nasion.

Co robimy?

Gdy już wybraliśmy nasiona, namaczamy te małe wałeczki – podkłady. Wystarczy wrzucić je do wody na dwie minuty. Następnie umieszczamy podkłady w tacy kiełkownicy. Ważne! Robimy to tak, by zagłębienia w wałeczkach skierowane były do góry, bo to w nich znajdą się nasiona.

Teraz ważny moment, do każdego podkładu trafia jedno lub trzy nasiona – to, ile ich wrzucić, oznaczone jest na każdej torebce z nasionami. Idealne zadanie dla młodszych członków rodziny. Trzeba jeszcze pamiętać, że nie zawsze wszystko wyrasta, więc dobrze jest dorzucić dodatkowe 2-3 podkłady z nasionami.

Na koniec uzupełnienie wody w tacy do poziomu oznaczonego na jej krawędzi – podkłady muszą być stale częściowo zanurzone. No i światło. Im więcej, tym lepiej. Bardzo przyda się oświetlenie przez 16 godzin na dobę – zestawienie wilgoci i światła to sygnał dla nasion, że powinny coś ze sobą zrobić.

 

Czy wiesz, że hydroponika to przyjazne środowisku uprawy?

Dzięki nim oszczędzamy wodę, która na tradycyjnych polach jest mniej efektywnie wykorzystywana – rozprasza się, silnie paruje.
Ponieważ rośliny hydroponiczne hodowane są w ściśle kontrolowanych przez nas warunkach, nie chorują i nie są atakowane przez szkodniki, a więc nie wymagają stosowania środków ochrony roślin. Ich dodatkowym plusem jest to, że nie pobierają z gleby metali ciężkich. Są dzięki temu zdrowsze dla ludzi.
Uprawy hydroponiczne nie męczą i nie wyjaławiają gleby, bo po prostu z niej nie korzystają.

No i nadchodzi pierwszy trudny (zwłaszcza dla młodszych) moment – oczekiwanie. Już po 2-3 dniach coś zaczyna się dziać – nasiona pęcznieją i zaczynają pękać. To właśnie kiełkowanie – proces, który zachodzi wewnątrz nasiona.

Zwróćcie uwagę, że nie dodawaliście do wody żadnych odżywek czy nawozów. Wystarczy wilgoć i światło, bo zarodek rośliny korzysta tylko z tego, co zawiera nasiono. Najpierw pojawia się malutki korzeń, potem pęd z dwoma listkami, a wtedy rusza pełną parą fotosynteza. Zależnie od gatunku rośliny na ten dzień przyjdzie poczekać zwykle od 5 do 14 dni, dlatego najlepiej na początek wybrać “coś szybkiego”. Nasze amarantusy uwinęły się w 4 dni!

Kiedy roślina ma już dwa listki, czas na etap drugi.

 

Czy wiesz, że w mieszkaniu lub domu uprawy hydroponiczne mogą być dla ciebie bardziej korzystne niż hodowla roślin doniczkowych w ziemi?

Hydroponika to najprostszy i najczystszy sposób na hodowlę roślin doniczkowych. Wymaga mniej wody, mniej miejsca do prawidłowego wzrostu i znacznie rzadszego przesadzania roślin.
Co ważne, może pozytywnie wpłynąć na nasze samopoczucie. Nie dość że przez cały rok może dostarczać nam wyhodowanych samodzielnie zdrowych warzyw, to jeszcze poprawia wilgotność w mieszkaniu skuteczniej niż tradycyjne uprawy ziemne. Hydroponika powinna zainteresować też alergików, bo pozwala wyeliminować z naszego domu roztocza zwykle zasiedlające ziemię doniczkową. 

Przesadzanie

Co będzie potrzebne?

  • zestaw KRYDDA / VÄXER czyli regał do upraw wraz z oświetleniem
  • podkład z rozdrobnionego pumeksu
  • płynny nawóz
  • letnia woda
  • łyżka lub łopatka

 

Co robimy?

Z zestawu wyjmujemy pojemniczki, które wyglądają jak zabawkowe kosze na bieliznę. I tu idealne zadanie dla młodszych: przy pomocy łyżki nasypujemy do pojemniczków rozdrobniony podkład. Potrzeba około dwóch centymetrów na dnie. Lepiej robić to na folii czy gazecie, bo trochę podkładu na pewno się rozsypie.

Gdy już mamy pierwszą warstwę podkładu, wyjmujemy nasze wałeczki z maleńkimi roślinami i ustawiamy po jednym w każdym pojemniczku. Teraz delikatna część roboty – dosypujemy drobnego podkładu tyle, by zakryć wałeczki, ale pozostawić wystającą roślinę. To proste, ale wymaga uwagi.

Pojemniczki wstawiamy do tacy i umieszczamy na regale, czyli stojaku z oświetleniem. Teraz czas na wodę z nawozem. Ponieważ rośliny są jeszcze małe, nie potrzebują dużego stężenia substancji odżywczych. Na początek bierzemy więc 8 ml nawozu i wlewamy go do 4 litrów wody. Przy tak małych ilościach odmierzanie zakrętką nie jest zbyt wygodne – można się posłużyć na przykład strzykawką. Roztwór wlewamy do tacy i uzupełniamy czystą wodą, aż wysuwany wskaźnik pokaże pozycję MAX.

Te otwory, w których nie hodujemy roślin, trzeba zakryć, bo taki roztwór to istny raj dla glonów i przy mocnym świetle szybko zaczną nam zarastać powierzchnię wody.

 

Czy wiesz, że pierwsze wzmianki o hydroponice pojawiły się w 1627 roku?

Jako pierwszy o “uprawach wodnych” wspomniał filozof Francis Bacon w swoim dziele “Sylva Sylvarum”. W 1842 roku powstała lista pierwiastków niezbędnych do wzrostu roślin. Metodę bezglebowej uprawy opracowali w latach 1859-65 niemieccy botanicy.

Czego właściwie dodaliśmy do wody? Tego, co zwykle rośliny muszą szukać w glebie – składników mineralnych, które wraz z dwutlenkiem węgla i wodą zostaną zamienione w związki organiczne. Energii do tego procesu dostarcza światło – słoneczne lub odpowiednio dobrane sztuczne. To fotosynteza – prawdopodobnie najważniejszy proces biochemiczny na Ziemi. To dzięki niemu energia naszej gwiazdy zamieniana jest w energię chemiczną, która “napędza” niemal wszystkie ziemskie organizmy.

W nawozie są więc związki azotu, fosforu, potasu, żelazo, miedź czy bor – wszystkie te chemiczne klocki, z których roślina wytwarza swoje komórki.

 

Czy wiesz, że hydroponikę stosuje się na świecie od lat 30. XX wieku?

Jedna z pierwszych upraw hydroponicznych powstała na Wake Island, skalistej wysepce położonej pośrodku Oceanu Spokojnego. Istniało tam lotnisko służące do tankowania samolotów Pan American Airlines. Linie te chciały serwować pasażerom świeże posiłki, jednak ich sprowadzanie z najbliższego lądu było zbyt drogie, a na wyspie brakowało gleby uprawnej. W związku z tym zastosowano hydroponikę.

Czas włączyć światło, które dostarczy energii rosnącym roślinom. I warto w tym momencie przyjrzeć się diodom, które oświetlają nasz hydroponiczny system. Zobaczymy, że tworzą zestawy złożone z dwóch diód biało-niebieskich i jednej czerwonej. Chlorofil i karotenoidy w liściach, które wyłapują energię światła, najlepiej potrafią wykorzystać właśnie te kolory. Dlatego nie wystarczy zwykła żarówka – w zestawie zadbano o takie światło, jakie dostarczy najwięcej energii.

Troska

Teraz czas na dalsze oczekiwanie. Tym razem trzeba więcej cierpliwości – rośliny muszą się rozwijać około miesiąca, zanim przyjdzie czas na zbiory. Ale oczekiwanie nie jest bierne, bo o naszą hydroponiczną uprawę nadal trzeba dbać.

 

Co robić?

  • pilnować poziomu wody – nie może spaść poniżej znaku MIN, bo podłoże wyschnie i rośliny umrą
  • uzupełniać wodę, dodając do niej nawóz. Zwykle (czyli gdy nie ma upałów) wystarczy to robić raz w tygodniu lub nieco rzadziej. Przez 2-3 pierwsze tygodnie na litr wody wlewamy 2 ml nawozu. Potem, gdy rośliny są większe, 4 ml na litr wody.
  • intensywnie świecić – rośliny potrzebują co najmniej 16 godzin światła. Warto podłączyć oświetlenie przez czasowy wyłącznik.

Nasze rośliny wciąż rosną. Liczymy zwłaszcza na amarantusa, ale rośnie też kapusta pak choi, pikantna mizuna, sałata musztardowa i bazylia cytrynowa. Gdy przyjdzie czas zbiorów, damy znać, jak to najlepiej przeprowadzić.

 

Czy wiesz, że hydroponika robi karierę na… orbicie?

Tylko w ten sposób można uprawiać rośliny na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Wskutek panującej tam mikrograwitacji tak zwyczajna czynność jak podlewanie staje się nie rada problemem, bo woda formuje kule, nie nawadniając odpowiednio roślin.
Sposobem na to okazało się użycie jako podłoża palonej gliny, która skutecznie pochłania wodę. Minilaboratorium, w którym uprawiane są rośliny na ISS, nosi nazwę VEGGIE. Zanim użyto go na orbicie, testowo hodowano w nim sałatę, boćwinę, kapustę pekińską, rzodkiewki i groch. Światło dzienne dla roślin imitują diody LED o kolorze czerwonym, niebieskim i zielonym, dające wspólnie kolor biały. Dlaczego taki zestaw? Chlorofil w roślinach najlepiej wykorzystuje niebieską część światła, a w następnej kolejności – czerwoną i zieloną.
Pierwszy zbiór na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej odbył się w 2014 roku, ale wówczas astronauci musieli obejść się smakiem i odesłać rośliny do przebadania na Ziemię. Kiedy okazało się, że kosmiczne uprawy nie zagrażają zdrowiu załogi, dostała ona zielone światło na zjedzenie plonów. Wreszcie, po 33 dniach hodowli, 10 sierpnia 2015 roku w kosmosie wyrosła czerwona sałata rzymska. Jedząc ją, astronauci cieszyli się jak dzieci.
Dzięki hydroponice NASA ma zamiar zapewnić jedzenie astronautom w drodze na Marsa i na jego powierzchni.

Tekst jest elementem współpracy z firmą IKEA. Partner nie miał wpływu na treść ani opinie, które wyrażamy.

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów