captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Czarna dziura w Interstellar. Fot. ©2014 WARNER BROS. ENTERTAINMENT INC. AND PARAMOUNT PICTURES CORPORATION

Czarna dziura w Interstellar. Fot. ©2014 WARNER BROS. ENTERTAINMENT INC. AND PARAMOUNT PICTURES CORPORATION

„Interstellar” dwie rzeczy z pewnością robi świetnie – pokazuje zjawiska fizyczne z pogranicza ludzkiego pojmowania tak, że budzą potężne emocje oraz oszałamia doskonałymi obrazami obiektów, których nikt jeszcze nie widział. Ale – chyba dla równowagi, pokazuje też kilka naukowych bzdur, od których bolą zęby.

Teoria względności to taki kawałek fizyki, który – mimo, że znany od 100 lat – wciąż nie przebił się do naszej świadomości. Pewnie każdy coś tam słyszał o paradoksie bliźniąt, o tym że im szybciej się poruszamy, tym wolniej dla nas płynie czas. Ale to przecież kompletna abstrakcja – przy prędkościach, jakie rozwijamy na co dzień, różnice upływu czasu sięgają miliardowych części sekundy. Podobnie z wpływem grawitacji – drobne różnice, których możemy doznać, dają równie znikome zyski lub straty czasowe.

Fot. Warner Bros.

©2014 WARNER BROS. ENTERTAINMENT INC. AND PARAMOUNT PICTURES CORPORATION

Sprawia to, że o wpływie teorii względności na nasz świat prawie nie myślimy – no chyba, że zajmujemy się programowaniem systemów GPS, gdzie nawet tak małe różnice w upływie czasu muszą być uwzględnione. „Interstellar” sprawia, że teoria względności wraz z dylatacją czasu uderza nas mocno między oczy.

Uwaga! Poniżej znajdą się spoilery, które jednak oznaczę i będę dawkował tak, by nie zepsuć nikomu zabawy.

Ogromne wrażenie robi lądowanie na planecie, która krąży wokół czarnej dziury. Przy tej grawitacyjnej anomalii różnice czasu nie sięgają miliardowych części sekundy – tu w grę wchodzą lata. [SPOILER] Gdy astronauci decydują się lądować na tym globie wiedzą, że każda godzina spędzona przez nich w tym miejscu odpowiadać będzie 7 latom upływającym na Ziemi. A główny bohater pozostawił na naszej planecie swoją 10-letnią córkę. Pośpiech jest więc wskazany.[/SPOILER]

Jednak „Interstellar” przez cały czas nie może się zdecydować, czy jest bardziej science, czy fiction. Bo [SPOILER] w pobliżu planety na astronautów czeka ich kolega. Dla niego czas płynie tak, jak na Ziemi, choć znajduje się na tyle blisko anomalii grawitacyjnej, że jego upływ czasu powinien znajdować się gdzieś pomiędzy ziemskim, a planetarnym [/SPOILER]

 Dziura w koronie

Podobnie ma się sprawa z tym, z czego twórcy filmu są szczególnie dumni i co chętnie pokazywali jeszcze przed premierą. Fantastyczna wizualizacja czarnej dziury powstawała rok, a cały proces nadzorował Kip Thorne. To amerykański fizyk, specjalista od teorii względności i grawitacji. Jest jednym z pierwszych ludzi, którzy na poważnie rozważali możliwość istnienia tuneli czasoprzestrzennych.

Prace nad stworzeniem modelu czarnej dziury zaczęły się od matematycznych modeli Thorne’a. Próbowano je zastosować do typowego oprogramowania, które przewiduje tor lotu promieni światła i na tej podstawie tworzy realistyczne obrazy. Okazało się jednak, że dostępny software zakłada, że światło rozchodzi się po liniach prostych. Tymczasem grawitacja czarnej dziury zagina te tory. (Tak naprawdę światło nadal leci po prostej, tylko czasoprzestrzeń zostaje odkształcona przez oddziaływanie grawitacyjne, ale to inna opowieść). By odwzorować ten efekt, trzeba było napisać od nowa odpowiedni program.

Fot. ©2014 WARNER BROS. ENTERTAINMENT INC. AND PARAMOUNT PICTURES CORPORATION

Fot. ©2014 WARNER BROS. ENTERTAINMENT INC. AND PARAMOUNT PICTURES CORPORATION

I wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Badacze od dawna wiedzieli, że choć czarna dziura jest czarna, to wokół niej bywa bardzo jasno. Przyciągana i opadająca ku grawitacyjnej osobliwości materia zaczyna wirować z prędkością bliską prędkości światła, świecąc przy tym i nagrzewając się. Dlatego wokół dziury powstaje dysk akrecyjny – świecący pierścień. No właśnie. Dysk. Pierścień. Coś, co z grubsza powinno przypominać pierścienie Saturna. Tymczasem po wprowadzeniu do programu równań Kipa Thorne’a na ekranie pokazało się coś dziwnego. Zamiast dysku powstała korona – część materii znalazła się nad i pod czarną dziurą. Najpierw poszukiwano błędu w programie, potem jednak okazało się, że wszystko działa dobrze – faktycznie tak właśnie musi zachowywać się materia opadająca ku czarnej dziurze. Przy tworzeniu filmu dokonano odkrycia naukowego – przypadek rzadki i chwalebny.

Faktycznie, czarna dziura wygląda fenomenalnie. Tym bardziej boli moment, kiedy [SPOILER] jeden z bohaterów ku niej opada, a wreszcie przekracza horyzont zdarzeń. Takie opadanie niechybnie by go zabiło – prawdopodobnie zostałby rozerwany przez grawitację, która w takiej odległości od anomalii ze znacznie większą siłą oddziaływałaby na pośladki siedzącego astronauty, niż na jego głowę. Porwałby się i postrzępił. A nawet gdyby nie, to upiekłaby go rozpalona materia. A nawet gdyby nie, to zabiłoby go promieniowanie jonizujące generowane przez tę materię. Nawet jeśli pominiemy to, co dzieje się już za horyzontem zdarzeń, to [/SPOILER] chciałem zapytać, gdzie był Kip Thorne, konsultant naukowy i jeden z producentów wykonawczych, gdy tworzono ten fragment filmu?!

Z naukowego punktu widzenia cały „Interstellar” to taka właśnie huśtawka między niezwykłą precyzją a kompletną bzdurą. Czy to boli? Trudno film oceniać tylko z punktu widzenia nauki, dlatego poprosiliśmy znajomą krytyczkę filmową, Olę Salwę, by napisała dla nas własną minirecenzję filmu „Interstellar”. Przeczytajcie oba teksty, rozważcie opinie.

Ja bawiłem się dobrze. Może nie świetnie, ale naprawdę dobrze. To z pewnością zasługa kina IMAX, w którym wszystko było większe, głośniejsze, mocniejsze i głębsze. I tylko na końcu zastanawiałem się, co by się stało, gdyby tak zrobić film od początku do końca wierny naukowej wiedzy? Dałoby się to oglądać?

Przeczytajcie koniecznie recenzję filmu “Interstellar” autorstwa krytyczki filmowej Oli Salwy, która gościnnie wystąpiła na naszym blogu!

Zobaczcie trailer filmu:

Polecamy też:

Naukowa recenzja “Grawitacji”

Dylatacja czasu – film o fizyce, którego nie zdołasz zapomnieć. Choć będziesz chciał

 

 

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów