captcha image

A password will be e-mailed to you.
Fot. Toyota Mirai

Fot. Toyota Mirai

Zamiast spalin wytwarzają wodę. Paliwo do nich można robić na miejscu, w Polsce. Nie ma wątpliwości, że są przyszłością motoryzacji. Teraz czekają na stworzenie sieci stacji tankowania wodoru.

Toyotę Mirai prowadzi się podobnie jak hybrydę – też jest cicha, nawet cichsza niż Prius, a niekiedy za cicha, bo nie uciekały przed nami mijane przez nas gołębie siedzące tuż przy jezdni na krawężniku. Auto rozpędza się w 9 sekund do setki, nie jest więc supersamochodem, ale solidną limuzyną. Wrażenie robi mocne, równomierne przyspieszenie elektrycznego silnika. Mieliśmy okazję jeździć jednym z dwóch obecnych przez chwilę w Polsce samochodów Toyota Mirai i po wiejskich szutrówkach, i po drodze szybkiego ruchu. Na obu auto sprawdza się świetnie.

Fot. Toyota Mirai

Fot. Toyota Mirai

Dziwne wrażenie daje tylko świadomość tego, co znajduje się wewnątrz maszyny: ogniwa paliwowe generujące prąd z reakcji spalania wodoru z tlenem. Jeszcze niedawno traktowane były jak interesująca koncepcja. Owszem, BMW, Volkswagen, Audi, Honda czy Hyundai też wypuściły auta na wodór, ale to Toyota w 2014 roku jako pierwsza rozpoczęła seryjną produkcję swojego wodorowego modelu Mirai (z japońskiego „przyszłość”).

Ogniwo paliwowe. Fot. Toyota Mirai

Ogniwo paliwowe. Fot. Toyota Mirai

Istotą tego napędu jest reakcja wiązania wodoru i tlenu w cząsteczki wody, podczas której wytwarzana jest energia elektryczna. Wodór płynie ze zbiornika, zaś tlen trafia do ogniw paliwowych wraz z powietrzem wlatującym podczas jazdy przez przedni grill samochodu. Wytworzona w ten sposób energia elektryczna płynie do akumulatorów i napędza silnik elektryczny. Jedynym produktem ubocznym tej reakcji jest czysta woda. Od czasu do czasu więc kierowca Mirai musi uruchomić spust i zlać tę wodę z rury wydechowej (tutaj powinna być nazwana „zlewową”). Nie ma dwutlenku węgla, który pogłębia globalne ocieplenie.

Samochodom zasilanym wodorem sprzyjają kryzysy paliwowe czy choćby nieustająca groźba przykręcenia „kurka” z ropą naftową przez niekoniecznie życzliwego sąsiada. Sprzyja też konieczność ograniczania emisji dwutlenku węgla w spalinach.

Jakie są realne koszty tego wszystkiego? W tej chwili Toyota Mirai jest droga – w leasingu kosztuje około 68 000 euro. Ale to wciąż początki tej technologii i produkcji. Koszt jednego kilograma wodoru to około 45 zł. Wystarczy on na przejechanie 100 km. Zatankowany do pełna samochód ma zasięg 500-700 km.

Poniżej dwa schematy pokazujące działanie ogniw paliwowych . Straszliwie pooznaczane Toyotą, ale rysunki merytoryczne 🙂

Jak działa ogniwo wodorowe?

Jak działa ogniwo wodorowe?

Ogniwa paliwowe - detale

Ogniwa paliwowe – detale

Ogromną zaletą wodoru jako paliwa jest to, że można go wytwarzać u siebie, na miejscu. Co więcej, Polska ma w tym doświadczenie – jest jednym z większych światowych producentów wodoru do celów przemysłowych. Do produkcji paliwa potrzebna jest jednak inna klasa czystości wodoru, więc trzeba by zbudować infrastrukturę i do wytwarzania, i tankowania wodoru. Instytut Transportu Samochodowego (ITS), który stworzył plany stworzenia w Polsce sieci stacji wodorowych, szacuje, że budowa jednej z nich to obecnie koszt rzędu 1 mln euro.

Stacja wodorowa w Rejkiawiku w Islandii. Fot. Wikimedia

Stacja wodorowa w Rejkiawiku w Islandii. Fot. Wikimedia

Pełną parą przystąpiła u siebie do budowy sieci stacji wodorowych Japonia, która niedawno ogłosiła również zamiar uruchomienia produkcji wodoru w swoich elektrowniach wiatrowych – będzie to więc paliwo minimalizujące emisję dwutlenku węgla na każdym etapie – i podczas produkcji, i spalania. Ponadto rząd japoński dopłaca przedsiębiorcom do zakupu aut korzystającym z tego paliwa. Infrastruktura prężnie powstaje też w Stanach Zjednoczonych. Europa na razie zwleka, choć i tu zaczęły powstawać stacje wodorowe. Niemcy zapowiedziały budowę 50 takich stacji do końca tego roku.

W Polsce nie ma na razie ani jednego takiego obiektu. Według planów UE stacje wodorowe w ciągu najbliższych lat mają pozwolić autom napędzanym wodorem objechać wkoło Bałtyk oraz przejechać w osi północ-południe od Bałtyku do Morza Adriatyckiego. ITS chce do przyszłego roku postawić chociaż dwie takie stacje w Polsce – w Warszawie i Poznaniu (słyszy się jednak, że realnym terminem jest dopiero 2020 rok). Instytut szacuje, że pełne skomercjalizowanie sieci takich stacji nastąpi u nas nie wcześniej niż za 25 lat.

Może jednak znajdzie się ktoś światły w wielkim koncernie paliwowym, kto pchnie tę machinę do przodu i postawi trochę stacji w Polsce. Wówczas i my skorzystamy na wodorowej rewolucji, która opłaci się i nam, i klimatowi Ziemi, jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało.

 

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów