captcha image

A password will be e-mailed to you.
Fot. Crazy Nauka / Dr. Wendy Longo / Flickr

Ile jest prawdy w opowieściach o genetycznych źródłach umiejętności zwijania języka w trąbkę czy kolejności splatania rąk na piersiach? A jak jest z dołeczkami w policzkach, rowkiem w podbródku czy wyginającym się w tył kciukiem – które z tych cech dziedziczymy po rodzicach?

Mam bardzo dziwne kciuki, umiem zwijać język w rulonik, zakładam lewą rękę na prawą, kiedy splatam je na piersiach, a gdy splatam same dłonie – prawy kciuk ląduje na lewym. Aż się prosi, by wymienić cztery geny odpowiedzialne za te cechy… Zresztą, bez trudu znajdziecie takie doniesienia w sieci. Tylko czy są prawdziwe?

Wokół genetyki człowieka narosło naprawdę mnóstwo mitów. Co i rusz dowiadujemy się, że jakiś element wyglądu albo zachowania to cecha dziedziczna, w dodatku wywołana mutacją w obrębie jednego genu. Takie wyjaśnienie posiadania przez kogoś np. dołeczków w policzkach czy zdolności zwijania języka w rulonik jest, owszem, bardzo atrakcyjne, ale niestety nieprawdziwe. Rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana, czego dowodzi na swojej stronie „Myths of Human Genetics” pogromca genetycznych mitów dr John H. McDonald z University of Delaware.  

Zwijanie języka w trąbkę

Fot. Crazy Nauka

Umiejętność zwijania języka w rulonik ma być warunkowana genetycznie – tak przynajmniej sądzi wiele osób. Mit ten wywodzi się od skądinąd wybitnego genetyka Alfreda Sturtevanta, który w 1940 roku wysnuł taki wniosek w swojej publikacji. W 1952 roku przeprowadzono badanie mające sprawdzić jego tezę. Okazało się, że wśród bliźniąt jednojajowych, czyli posiadaczy identycznego zestawu genów, zdolność zwijania języka w trąbkę nie zawsze występuje parami. Aż u jednej trzeciej par, u których wykryto taką cechę, pojawiała się ona tylko u jednego z bliźniąt.

Co więcej, zwijania języka w trąbkę można się nauczyć w ciągu zaledwie tygodnia, czego dowiedli studenci McDonalda, przeprowadzając mały eksperyment. Wzięło w nim udział zaledwie 10 osób, więc wynik nie jest wiążący, ale potwierdzają go także wcześniejsze badania przeprowadzone w 1951 roku przez japońskiego genetyka Taku Komai. Zauważył on, że podczas gdy zdolność zwijania języka w trąbkę ma zaledwie 54 proc. japońskich sześciolatków, to w wieku 12 lat tę umiejętność posiada już 76 proc. dzieci. Nie może to więc być cecha czysto genetyczna, skoro czynności tej można się nauczyć.

McDonald sądzi, że owszem, na zdolność zwijania języka w trąbkę pewien wpływ mogą wywierać uwarunkowania genetyczne, jednak nie jest to prosta zależność polegająca na obecności lub nieobecności jednego genu. To może być raczej kilka genów, zwłaszcza że w zwijaniu języka bierze udział wiele różnych mięśni.

Badania pokazały, że dzieci rodziców zwijających język mają większą szansę mieć taką umiejętność. Z drugiej strony, zdolność zwijania języka mogą mieć dzieci rodziców, którzy takiej umiejętności nie posiadają. Sprawa nie jest więc tak prosta, jak się ją często przedstawia.

Kciuk autostopowicza

Fot. Crazy Nauka

Moje kciuki zginają się nie tylko do środka dłoni, ale i… na zewnątrz. Takie kciuki miała moja mama, ma je również moja siostra. Czy to faktycznie cecha warunkowana genetycznie?

McDonald przyznaje, że kciuk autostopowicza to cecha dziedziczna. Jednak nieprawdą jest, że kciuki dzielą się na dwie odrębne kategorie: proste i wykrzywione (niekiedy pod kątem nawet 90 stopni), co jest kontrolowane przez pojedynczy gen z dwoma allelami (czyli wersjami), przy czym allel dla kciuka prostego jest dominujący, a dla wygiętego – recesywny. Gdyby tak było, dzieci dwojga rodziców z wygiętymi kciukami nie mogłyby mieć prostych kciuków, a takie rzeczy się zdarzają.

Sprawa wygląda więc tak, że istnieje pełna rozpiętość zakrzywienia kciuków, a większość z nich przyjmuje wartości pośrednie, a więc są bardziej lub mniej wygięte.

Guzek Darwina

Fot. Dbenbenn /  André Ueberbach / Wikimedia

Jest to niewielka chrzęstna wypukłość na krawędzi małżowiny usznej, niewielkie „ziarenko” – u niektórych mniejsze, u niektórych większe. Badania pokazały, że występuje u 10 proc. dorosłych Hiszpanów, 40 proc. odrosłych mieszkańców Indii i 58 proc. uczniów w Szwecji. Cecha ta jest najprawdopodobniej pozostałością po umiejętności zwijania uszu przez naszych praprzodków, którzy w ten sposób zamykali i otwierali dostęp do przewodu słuchowego. Nazwa „guzek Darwina” wzięła się stąd, że Karol Darwin wspomniał o tej cesze w swojej książce „O pochodzeniu człowieka i doborze w odniesieniu do płci”.

Badania prowadzone wśród bliźniąt jednojajowych wskazują, że guzek Darwina może występować u jednego z bliźniąt na jednej lub obu małżowinach, podczas gdy u drugiego z bliźniąt takiej cechy brak. Oznacza to, że nie istnieje jeden gen z dwoma allelami odpowiedzialny za obecność tej cechy lub jej brak. Co więcej, nie ma całkowitej pewności, że jest ona warunkowana genetycznie.

Rowek w podbródku

Fot. paul stumpr / Wikimedia

Wgłębienie w podbródku, takie jak u Henry’ego Cavilla, odtwórcy roli Wiedźmina, to kolejna ofiara „genetycznego mitu”. Mit ten, stworzony w 1941 roku w publikacji pt. „Inheritance of Human Facial Features”, mówi o tym, że pojedynczy gen występujący w dwóch wersjach odpowiada za podbródek gładki (allel dominujący) lub ten z dołkiem (recesywny). Gdyby to było prawdą, dwoje rodziców o gładkich podbródkach nie mogłoby mieć dziecka z dołkiem w podbródku, a zdarza się to całkiem często.

Mimo to zagłębienie w podbródku jest zdecydowanie cechą warunkowaną przez geny, ponieważ dwoje rodziców ze żłobionymi podbródkami ma większe szanse na posiadanie dzieci z taką samą cechą niż rodzice z gładkimi podbródkami.

Częstość występowania tej cechy różni się w zależności od populacji. W Indiach, w różnych grupach etnicznych, wgłębienie w podbródku pojawia się u 4-70 proc. osób. W Niemczech jest ono obecne u 9,6 proc. mężczyzn i 4,5 proc. kobiet. Dysproporcja w obrębie płci oznacza, że cecha ta nie jest zależna od pojedynczego genu występującego w dwóch wariantach. Dodatkowo, w Indiach zaobserwowano wyższy odsetek osób z zagłębieniem w podbródku wśród dorosłych mężczyzn niż wśród chłopców, co również przemawia na niekorzyść prostego modelu genetycznego.  

Dołeczki w policzkach

Dr. Wendy Longo / Flickr

To chyba najbardziej rozczarowujący spośród mitów związanych z genetyką człowieka. Powstał w latach 50., ale późniejsze badania nie potwierdziły słuszności twierdzenia, że dołeczki są warunkowane genetycznie. Co więcej, niektórzy ludzie mają dołeczki jako dzieci, ale tracą je w wieku dorosłym, co również przemawia na niekorzyść prostej przyczyny genetycznej.

Wdowi szpic

Fot. Javsav  / Wikimedia

Pod tym czarującym hasłem kryje się linia włosów nad czołem w kształcie litery V. Według brytyjskich podań kobiety z taką cechą miały wkrótce stracić męża – stąd nazwa.

Według niektórych badań wdowi szpic jest cechą warunkowaną genetycznie. Może wystąpić w pojedynkę, może też być elementem zespołu wad wrodzonych, np. zespołu Aarskoga.

Dr McDonald twierdzi jednak, że nie znalazł twardych dowodów na to, że wdowi szpic ma podłoże genetyczne. Potrzeba więcej badań na ten temat.

Splatanie palców

Kiedy splatamy dłonie w geście zaangażowania czy modlitwy, mamy ściśle określoną skłonność do układania lewego lub prawego kciuka na górze. Mit głosi, że odpowiadają za to dwa warianty tego samego genu i że dominujący jest ten warunkujący ułożenie lewego kciuka na szczycie.

Ja mam akurat dokładnie przeciwną skłonność, tzn. układam prawy kciuk ponad lewym. Cóż, nie świadczy to o niczym szczególnym, bo populacja mniej więcej po połowie dzieli się na tych preferujących prawy i na tych wybierających lewy kciuk (z leciutką przewagą tych ostatnich). Zaledwie około 1 proc. badanych osób składa kciuki naprzemiennie, bez wyraźnych preferencji.

Badania wskazują na komponentę genetyczną w występowaniu tej cechy w jednym lub drugim wariancie. Na przykład rodzicie, którzy oboje preferują lewy kciuk przy splataniu palców, mają większy odsetek dzieci z taką samą cechą niż rodzice preferujący zgodnie prawy kciuk.

Jednak za występowanie tej cechy nie jest odpowiedzialny pojedynczy gen. Gdyby tak było, dwoje rodziców preferujących prawe kciuki nie mogłoby mieć dzieci układających lewy kciuk powyżej. Tymczasem takie dzieci stanowią około jednej trzeciej potomstwa rodziców „prawokciukowych”.

Splatanie ramion

Splatasz ramiona na piersiach w taki sposób, że lewa ręka jest na górze czy też znajduje się pod prawą? Większość ludzi robi to w ściśle określony sposób, a druga metoda wydaje im się nienaturalna i niewygodna (ja akurat należę do tej mniejszości, która nie ma konkretnych preferencji: raz splatam ramiona tak, a raz siak).

I w tym wypadku ukuto mit mówiący o tym, że taki lub inny styl splatania ramion to dwa warianty tej samej cechy dziedzicznej. A sprawa wygląda bardzo podobnie jak przy splataniu palców dłoni: preferencje co do tego, czy prawa, czy lewa ręka znajduje się na górze, w jakimś stopniu zależą od genów, ale na pewno nie od jednego genu występującego w dwóch wariantach.  

Klinodaktylia

Oznacza to przygięcie małego palca dłoni w stronę palca serdecznego sięgające nawet 30 stopni. Jest to cecha wrodzona występująca albo samodzielnie, albo jako element zespołu genetycznego, np. zespołu Downa.

Nie oznacza to jednak, że przygięcie palca jest „włączane” lub “wyłączane” przez jeden gen. Nieprawdą jest również to, że małe palce dzielą się na proste i wygięte, bo istnieje wiele stadiów pośrednich.

Dr McDonald uważa, że przebadano zbyt wąską grupę posiadaczy wygiętych palców, by można było wyciągnąć jednoznaczne wnioski na temat tego, że jest to cecha uwarunkowana genetycznie.

Sami więc widzicie, że genetyka nie lubi prostych wyjaśnień. Dlatego patrzcie ostrożnie na takie rewelacje, bo często są zbyt atrakcyjne, by mogły być prawdziwe.

Źródło

Nie ma więcej wpisów