Na Kaszubach i Pomorzu dotarliśmy w fascynujące miejsca: kręgi kamienne w Odrach, odkryte przez Bałtyk pozostałości puszczy sprzed 3000 lat i najstarszy w Europie rezerwat cisów. Zapraszamy Was na naukową Crazy Wyprawę poza uczęszczane szlaki!
Na Kaszubach jest bez liku pięknych krajobrazów, przyrodniczych i folkowych atrakcji. Z racji ograniczeń czasowych musieliśmy wyłuskać same perełki. Szukaliśmy, szperaliśmy w przewodnikach – aż się udało! Nagroda była podwójna: nie dość że zobaczyliśmy na własne oczy niesamowite rezerwaty, to jeszcze nie towarzyszyły nam zwyczajne wakacyjne tłumy. W zasadzie w większości miejsc było niemal pusto! Uwielbiamy takie klimaty 🙂
Co na drogę? Dowiedz się więcej
Nasze dzieci wciągnął „Podróżownik. Wybrzeże Polski” Anny i Krzysztofa Kobusów, nadesłany nam przez wydawnictwo MAC. Autorzy poświęcili sporo miejsca Borom Tucholskim i Kaszubom. I do poczytania, i do porysowania – bardzo polecamy!
“Pomorskie. Polska niezwykła” i “Kujawsko-Pomorskie. Polska niezwykła” wydawnictwa Demart to nasze lektury obowiązkowe.
Przy wejściu do rezerwatu Odry kupiliśmy świetną książeczkę „Kamienne Kręgi Gotów” – można ją też nabyć przez internet. Polecamy!
Koniecznie odwiedźcie stronę Słowińskiego Parku Narodowego
Dokąd pojechać?
Kamienne kręgi w Odrach
Dotarliśmy tam dość późno, a pilnujący wstępu do rezerwatu byli tak mili, że nawet po wyznaczonej godzinie zamknięcia (19) dali nam swobodnie pooglądać kręgi. Plus był taki, że było tam niemal pusto, mimo że miejsce to cieszy się coraz większą popularnością wśród turystów. Zostawiliśmy auto na parkingu położonym tuż przed bramą rezerwatu i ruszyliśmy, by obejrzeć kręgi.
Jest tu 12 kamiennych kręgów i 30 kurhanów, czyli ukrytych pod kamiennymi pagórkami grobowców. Pomiędzy nimi wytyczono ścieżkę, a przy najbardziej imponującym z kręgów ustawiono taras widokowy. Można więc z góry podziwiać kunszt dawnych budowniczych, którzy stworzyli to miejsce.
Twórcami kręgów i kurhanów byli Goci, lud pochodzący z południowej części Półwyspu Skandynawskiego, który na początku naszej ery odbył niezwykłą wędrówkę na południowy wschód Europy. Co ich wygnało z domów? Najprawdopodobniej nieurodzaj i głód. W I wieku n.e. pokonali Bałtyk, docierając na Pomorze i Kaszuby. Ale to nie polskie ziemie były celem Gotów, o nie. Jeden z ich władców, Filimer, podjął decyzję o tym, że koczownicze plemię ma udać się nad Morze Czarne do krainy Oium, naturalnie mlekiem i miodem płynącej. Nie wszyscy Goci rozkazu usłuchali, o czym świadczy to, że do Oium dotarli w II wieku, zaś gockie ślady na terenie Polski urywają się dopiero w III wieku.
Kamienne kręgi w Odrach pochodzą z I w n.e., a więc są o niemal 3000 lat młodsze niż słynne Stonehenge.
Podczas gdy przeznaczenie kurhanów nie budzi wątpliwości, to funkcja, jaką pełniły kręgi, pozostaje wielką niewiadomą. Najpopularniejsza hipoteza mówi o tym, że stanowi miejsce spotkań – wieców i uroczystości religijnych. Niektórzy dopatrują się w ich ułożeniu wyznaczenia punktu wschodu Słońca w dniu przesilenia letniego 21 czerwca. Część archeologów uważa jednak, że kręgi ustawione są zbyt niestarannie, by mogły służyć do obserwacji astronomicznych.
Kamienie, z których zbudowano kręgi, zostały 12 tys. lat temu przywleczone na Kaszuby i Pomorze przez lodowiec. Głazy te porośnięte są rzadkimi długowiecznymi porostami, a 20 gatunków spośród nich to relikty z epoki lodowcowej, które poza kamiennymi kręgami nie występują nigdzie indziej w Polsce!
Na Pomorzu i Kaszubach odkryto ponad 50 cmentarzysk Gotów z kamiennymi kręgami. Odry są największym z nich, inne popularne lokalizacje to Węsiory, Leśno, Piaszno i Trątkownica na Kaszubach oraz Grzybnica pod Koszalinem.
Tutaj więcej piszemy o kamiennych kręgach w Odrach
Gdzie spać na Kaszubach i Pomorzu?
My nocujemy zazwyczaj na polach namiotowych w Borach Tucholskich.
Popularne miejscowości letniskowe to m.in. Swornegacie (w Borach Tucholskich) i Wdzydze Kiszewskie (we Wdzydzkim Parku Krajobrazowym, w sercu Kaszub). Tam jest ogromny wybór miejsc noclegowych.
Zajrzeliśmy też do Apartamentów Gacanek w Wielkich Budziskach i wyglądały wielce obiecująco, choć ceny nie należą do niskich.
Nowo otwarty Camp-Classic w Smołdzińskim Lesie to fantastyczna baza wypadowa nad Bałtyk (2 km od plaży) i do Słowińskiego Parku Narodowego. Oprócz pola namiotowego z możliwością wynajęcia domku jest tam również wypożyczalnia rowerów, niezbędnych w tej okolicy!
Rezerwat Cisy Staropolskie
Przy szosie nr 240, gdzieś w połowie drogi między Tucholą a Terespolem Pomorskim, stoi drewniany drogowskaz z napisem: „Rezerwat Cisy Staropolskie 4 km”. Miejsce to leży nad jeziorem Mukrz koło wsi Wierzchlas. Nieopodal niego urządzono wygodny parking, od którego do rezerwatu idzie się jakieś 10-15 min. Warto tam skręcić, oj warto!
Ta część wycieczki była dla nas trochę jak wyprawa do Tolkienowskiego lasu Fangorn – prastarego i nieco mrocznego. W rezerwacie słońce z trudem przedzierało się przez gałęzie, a sporo próchniejących drzew leżało na ziemi, porastając mchem. Było pusto i tajemniczo. A przy tym jak interesująco!
Ten rezerwat to najliczniejsze naturalne skupisko cisów w Europie – rośnie ich tutaj około 3500! Ale to nie wszystko, bo to miejsce bije jeszcze jeden rekord: jest najstarszym rezerwatem przyrody w Polsce i drugim pod tym względem na naszym kontynencie! Cisy są tu chronione od 1827 roku.
Cis był pierwszym polskim drzewem objętym prawną ochroną. Wycinania go zabronił… król Władysław Jagiełło dekretem w 1423 roku. Dlaczego? Cis świetnie nadaje się do wyrobu łuków – jest wytrzymały i sprężysty. Dlatego już w XV wieku drzewo to zaczęło znikać z polskich lasów, eksportowane za granicę, czemu kres położył król Jagiełło.
Ci, którzy wyobrażają sobie cisy jako niewielkie, nieco krzakowate drzewa iglaste, tu mogą poczuć się zaskoczeni. Tutejsze cisy to wysokie nawet na kilka metrów drzewa, jak najbardziej okazały w rezerwacie cis Chrobry (oznaczony tabliczką).
Cisy porastające rezerwat mają nawet 500 lat. A to i tak nie jest rekord dla tego gatunku, bo cis potrafi dożyć nawet 2000-3000 lat. Najstarszym takim drzewem w Polsce jest cis Henrykowski w Henrykowie Lubańskim na Dolnym Śląsku, który ma około 1250 lat i ponad 10,5 metra wysokości.
Cis to roślina trująca. Niemal wszystkie jej części zawierają taksynę, toksyczny alkaloid wywołujący m.in. obniżenie ciśnienia krwi i porażenie układu oddechowego. Jedyna nietrująca część cisu to czerwona mięsista osnówka nasion (bardzo trujących). Ptaki, które zjadają owoce cisu, wydalają niestrawione nasiona, dzięki czemu są w stanie przeżyć ten posiłek, a przy okazji rozsiewają roślinę na duże odległości. Najlepiej w ogóle nie dotykać cisów, zwłaszcza że są pod ścisłą ochroną.
Będąc w rezerwacie, warto pójść ścieżką nad jezioro Mukrz, gdzie wybudowano malowniczą drewnianą kładkę nad torfowiskiem.
Gdzie zjeść na Kaszubach i Pomorzu?
Camp-Classic w Smołdzińskim Lesie oferuje proste i niezłe jedzenie w dobrej cenie. My jedliśmy tam schabowego z frytkami i surówką.
Pozostając w klimatach nadmorskich, warto wybrać się do Rowów, do słynnej smażalni ryb U Juliusza, gdzie można zjeść smacznie i tanio.
W Borach Tucholskich odwiedziliśmy Przystanek Tleń, pensjonat z restauracją oferującą świetne i nietanie jedzenie oraz przydomowym browarem.
W sercu Kaszub warto odszukać Bar Drewutnia w Olpuchu – tu jest i pysznie, i tanio.
Prastara puszcza na plaży pod Czołpinem
O zobaczeniu na własne oczy tego niesamowitego miejsca marzyliśmy od dawna, od kiedy na wiosnę rozeszła się wieść, że Bałtyk odsłonił pozostałości prastarego lasu. I mimo że pozostał nam niecały dzień do powrotu do domu, podjęliśmy wyprawę.
W okolicach dzisiejszego Czołpina rosła kiedyś puszcza dębowo-bukowa, ale prawdopodobnie zniszczył ją pożar. Pozostały tylko silnie ukorzenione pnie. Ich wiek naukowcy określili na – bagatela – 3000 lat!
Widmowe pnie na bałtyckiej plaży odsłonił jeden ze sztormów kilkadziesiąt lat temu. Potem morze przykrywało je i odkrywało. Być może jeden z kolejnych sztormów znów je schowa, ale bardziej prawdopodobne jest, że w końcu pochłonie je morze. Polska część bałtyckiego wybrzeża co roku szczupleje o jakieś 15-30 cm plaży, a są miejsca, w których od 10-20 lat co roku ubywa około metra lądu. To efekt m.in. procesu „podnoszenia się” Skandynawii, który zachodzi od czasu stopnienia na niej lodowców 12 tys. lat temu.
Wiedzieliśmy, że dotarcie do miejsca docelowego nie będzie łatwe: znajduje się ono w Słowińskim Parku Narodowym, który – co zrozumiałe – nie pozwala podjeżdżać samochodami do samej plaży. Co więcej, szczątki prastarego lasu znajdują się dość daleko od wejść na plażę. Obliczyliśmy, że mamy przebycia co najmniej 5-6 km w jedną stronę, więc zabraliśmy ze sobą rowery. Polecamy tę wycieczkę rodzinom z nieco starszymi dziećmi, które nieźle radzą sobie na trasach rowerowych. Jeśli chcielibyście jednak pójść tam z młodszymi dziećmi (na pewno spodobają im się pnie, zwłaszcza jeśli uświadomicie im jak są stare), to najlepszym pomysłem wydaje się zaplanowanie całodziennej wycieczki po plaży. Bierzemy prowiant, dużo picia i po trochu idziemy w stronę starego lasu. Przerwy na kąpiel i turlanie się w piasku sprawią, że te 10 km minie niepostrzeżenie.
Świetną bazą wypadową na plażę koło Czołpina jest Camp-Classic w Smołdzińskim Lesie, gdzie można zjeść, wypożyczyć rower (ok. 4 zł za godzinę) i zostawić samochód. Ci, którzy rowerów nie wypożyczają, mogą podjechać autem do szlaku rowerowego na granicy Słowińskiego Parku Narodowego. Parking znajduje się w pobliżu Jeziora Dołgie Duże, przy czarnym szlaku turystycznym wiodącym na plażę.
Dostępu do zatopionego lasu koło Czołpina „broni” Jezioro Dołgie Duże, które najłatwiej jest ominąć od strony latarni w Czołpinie czyli od wschodu. Ścieżka prowadzi najpierw przez podmokły las, potem przez kładki i piaszczyste ścieżki, zaś w końcu trzeba pokonać 1,5-km odcinek plaży. Jazda po mokrym piasku okazała się całkiem komfortowa. Wraca się tą samą drogą.
My jednak wybraliśmy wariant dłuższy, w ramach którego zrobiliśmy pętlę wokół malowniczego Jeziora Dołgie Duże, dojeżdżając do zatopionego lasu od zachodniej strony, czyli od strony Rowów. I to była dobra opcja, bo akurat silnie wiało i jazda pod wiatr byłaby bardzo męcząca. W sumie zrobiliśmy 21 km, niekiedy w trudniejszym terenie, dwukrotnie przenosząc rowery przez wydmy. Zmęczyliśmy się, ale było warto.
Ruchome wydmy koło Łeby
Około 15 w linii prostej od zatopionego lasu znajduje się inna wielka atrakcja – największy w Europie pas ruchomych wydm. Jeśli nie macie energii na wyprawę rowerową do puszczy sprzed 3000 lat, to wybierzcie ten wariant. Nawet z młodszymi dziećmi z łatwością dotrzecie do wydm koło Łeby, choć musicie się tutaj liczyć z tłumami turystów.
A wydmy wyglądają jak połacie Sahary wciśnięte pomiędzy Bałtyk a Jezioro Łebsko. Są imponujące, strome i naprawdę wysokie – najwyższa z nich, Łącka Góra, ma wysokość 30 m n.p.m.
Nazwa Łąckiej Góry wzięła się ponoć od osady o nazwie Łączka, która została zasypana przez wędrujące piaski w XVIII wieku. Wydmy przemieszczają się na wschód w tempie 3-10 metrów na rok, zasypując po drodze nadmorskie lasy, bagna i wsie. Według obliczeń za blisko 400 lat dotrą do Łeby. Powoli zasypują też Jezioro Łebsko.
Z Łąckiej Góry rozciąga się wspaniały widok na morze i Jezioro Łebsko. Spacer po wydmach bywa męczący – w końcu jest to wspinaczka po piachu. Ale ile z tego radości!
Imponujące ruchome wydmy powstały w ciągu ostatnich kilkuset lat i są skutkiem… działalności człowieka. Wycinając i wypalając lasy pod osady i pastwiska dla zwierząt, ludzie oddawali pole ruchomym piaskom, których nie trzymała już w ryzach roślinność. Naukowcy określili nawet moment, kiedy rozpoczęła się ekspansja ruchomych wydm na tych terenach – była to pierwsza połowa XVI wieku, kiedy to miał miejsce ogromny pożar lasu.
Aby się dostać na wydmy, trzeba dojechać samochodem do parkingu w osadzie Rąbka (to część Łeby), przy granicy Słowińskiego Parku Narodowego. Stamtąd do wydm jest jakieś 5,5 km, więc albo robimy sobie porządny spacer, albo jedziemy rowerem. Jeśli nie mamy własnego, rower możemy wypożyczyć przy wejściu do parku (za ok. 10 zł za godzinę). Potem rower można zostawić na parkingu rowerowym u stóp wydm – bezpłatnie na niestrzeżonym i za 5 zł na strzeżonym.
Do stóp wydm można też dotrzeć meleksem (za ok. 15 zł od osoby) od wejścia do parku, choć to najmniej kusząca opcja.
Można też popłynąć statkiem z położonej obok wejścia do parku przystani na Jeziorze Łebsko (ok. 15 zł w jedną stronę, ok. 25 zł w obie). Docieramy w ten sposób w okolice wyrzutni rakiet z okresu drugiej wojny światowej (wstęp ok. 15 zł). Stamtąd mamy jeszcze ok. 2 km do wydm.
Muzeum Wyrzutnia Rakiet to dawny hitlerowski poligon założony w 1940 roku. Niemcy testowali tu rakiety przeciwlotnicze typu Rheintochter (córy Renu) i balistyczne Rheinbote (posłaniec Renu). Po wojnie swoje tajne operacje prowadziły tu wojska radzieckie, a w latach 70. polscy meteorolodzy przeprowadzali tu testy rakiet meteorologicznych Meteor przeznaczonych do badania górnych warstw atmosfery (do 50 km).
Na ruchome wydmy można też dotrzeć nie od strony Łeby, tylko plażą od strony Czołpina. I to jest bardzo kusząca opcja, bo – w przeciwieństwie do tej pierwszej trasy – nie spotkamy tam tłumów. A czeka tam na nas jedna z najpiękniejszych bałtyckich plaż!
O jednym trzeba pamiętać. Wyjazd z okolic Słowińskigo Parku Narodowego zajmuje sporo czasu. Dobre półtorej godziny potrzeba, by z labiryntu małych dróg wydostać się na jedną z głównych tras.
You must be logged in to post a comment.