captcha image

A password will be e-mailed to you.
Szczepionka MMR Fot. Science Museum, London. CC BY

Szczepionka MMR nie wywołuje autyzmu – potwierdziło jedno z największych badań, jakie przeprowadzono na ten temat. To kolejny taki dowód. Ile jeszcze nauka zmarnuje czasu i pieniędzy, by udowodnić antyszczepionkowcom, że ich poglądy opierają się na kłamstwie skompromitowanego lekarza?

Naukowcy tym razem przebadali ponad pół miliona duńskich dzieci szczepionych i nieszczepionych MMR (szczepionką skojarzoną przeciwko odrze, śwince  i różyczce, a skrót MMR pochodzi od ang. measles-mumps-rubella), a wyniki tych badań dowiodły bezsprzecznie, że szczepionka ta nie wywołuje autyzmu (o tym, dlaczego badano tę konkretnie szczepionkę, piszę poniżej). Co ciekawe, badania przeprowadzone dawniej na zlecenie samych antyszczepionkowców również nie zdołały dowieść tego, że szczepienia wywołują autyzm.

Porażka naukowego światopoglądu

Żyjemy w świecie triumfu technologii i myśli naukowej, a tymczasem wystarczy jedno niezbyt wyrafinowane kłamstwo, by w oczach zadziwiająco wielu osób podważyć lata badań prowadzonych przez naukowców, a więc najlepszych specjalistów w danej dziedzinie. Wystarczy jeden skorumpowany lekarz, by rozkręcić ogromny ruch antyszczepionkowy, który istniał już wcześniej, ale po tej akcji dostał skrzydeł i w takim stanie trwa do dziś.

Mimo że 19 lat temu kłamstwo to zostało obnażone i sprostowane, a jego autor pozbawiony prawa wykonywania zawodu lekarza, wciąż trzeba wydawać tysiące dolarów, by ludzie uwierzyli w to, że kłamał, i to kłamał w interesie kogoś, kto mu za to zapłacił. Za pieniądze, wydawane co i rusz na kolejne badania dowodzące braku związku między autyzmem i szczepieniami, można by prowadzić badania nad leczeniem raka czy choroby Alzheimera, czyli nad tym, co naprawdę ma sens. Ale nie – naukowcy wciąż muszą udowadniać, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Moim zdaniem to prawdziwa porażka nauki w czasach jej triumfu.

Wyjątkowo odporne kłamstwo

Cała ta sprawa bierze początek od brytyjskiego lekarza Andrew Wakefielda i jego rzekomego odkrycia, jakoby szczepionka przeciwko śwince, odrze i różyczce (MMR) miała powodować u dzieci autyzm. Wakefield opublikował te “rewelacje” w 1998 roku na łamach pisma „Lancet”, bardzo cenionego zresztą. Wskutek tych doniesień mnóstwo ludzi przestało szczepić swoje dzieci. Tak narodził  się współczesny ruch antyszczepionkowy, który dziś zwalcza ideę szczepień w Stanach Zjednoczonych, Europie Zachodniej oraz w Polsce.

W 2010 roku Wakefieldowi ostatecznie udowodniono, że fałszował dane, by dowieść związku autyzmu ze szczepieniami przeciwko MMR – został usunięty z rejestru lekarzy, a „Lancet” wycofał jego artykuł. Śledztwo dowiodło, że Wakefield działał świadomie na korzyść producentów alternatywnych szczepionek (tutaj znajdziecie dwa raporty na ten temat).

Kolejne i kolejne badania

Najnowsze badanie, o którym wspomniałam na wstępie, naturalnie potwierdziło brak związku między autyzmem a szczepieniem MMR, a zostało opublikowane 4 marca 2019 roku w piśmie „Annals of Internal Medicine”. Badanie to zostało przeprowadzone na bardzo dużej grupie 657,5 tys. dzieci urodzonych w Danii między 1999 a 2010 rokiem. Ich rozwój i stan zdrowia był potem monitorowany w momencie ukończenia przez nie pierwszego roku życia aż do sierpnia 2013 roku. W grupie tej znalazło się 6,5 tys. dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu.

Badania dowiodły, że szczepionka MMR nie powoduje autyzmu, innymi słowy nie zwiększa ryzyka wystąpienia autyzmu u dzieci zaszczepionych szczepionką MMR w porównaniu z dziećmi nieszczepionymi MMR. Szczepionka ta nie wyzwala również autyzmu u podatnych dzieci, w których rodzinach pojawiały się wcześniej przypadki autyzmu.

W 2014 roku podobne wyniki zostały opublikowane na łamach pisma „Vaccine”. Wówczas przeprowadzono największą w dziejach metaanalizę, czyli przegląd wielu dobrze udokumentowanych badań na temat szczepień. Przegląd ów, przeprowadzony przez naukowców z The University of Sydney, objął wyniki badań przeprowadzonych z udziałem aż 1,2 mln dzieci, w tym pięć badań z grupą kontrolną, w których brało udział 9920 dzieci. Dla porównania: wyniki Wakefielda opierały się na badaniach z udziałem zaledwie 12 dzieci, ale to jemu woli wierzyć wielu ludzi.

Badań, które dowiodły, iż szczepienia nie powodują autyzmu, było jeszcze wiele. Znajdziecie je m.in. tutaj oraz tutaj.

Ten zły tiomersal

Z czasem ruchy antyszczepionkowe o wywoływanie autyzmu zaczęły oskarżać tiomersal, organiczny związek rtęci, dawniej szeroko stosowany jako środek konserwujący w różnych szczepionkach. O tym, że jest to oskarżenie bezpodstawne, przekonywały różne badania (tu znajdziecie podsumowanie kilku z nich), a Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny wydał nawet specjalne oświadczenie na ten temat. Czy to jakoś wpłynęło na ruchy antyszczepionkowe? Nie wygląda na to.

Aby w końcu „obiektywnie” dowieść związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy szczepieniami (ze wskazaniem na tiomersal) i autyzmem, antyszczepionkowa organizacja SafeMinds zleciła i sfinansowała własne badania. Jej członkowie uznali, że tym sposobem uda się przeprowadzić eksperyment wolny od wpływu wielkich korporacji farmaceutycznych, skorumpowanych lekarzy i innych sił oskarżanych o fałszowanie wyników i ukrywanie prawdy.

Wyniki tych badań ukazały się w 2015 roku w szanowanym piśmie „Proceedings of the National Academy of Sciences” i musiały być prawdziwym ciosem dla SafeMinds. Okazało się bowiem, że również „całkowicie obiektywny” eksperyment na makakach, który miał dowieść wpływu szczepionek z tiomersalem na rozwój u zwierząt objawów podobnych do tych ze spektrum autyzmu, nie wykazał takich związków. Naukowcy, którzy przeprowadzili to badanie, napisali w podsumowaniu:

„Nie zaobserwowano ani zmian zachowania u szczepionych zwierząt, ani neuropatologicznych zmian w móżdżku, hipokampie oraz ciele migdałowatym. To badanie nie potwierdza hipotezy mówiącej, że zawierające tiomersal szczepionki i/lub szczepionki MMR odgrywają rolę w powstawaniu autyzmu.”

Jaka była reakcja SafeMinds? Nie, nikt nie przyznał naukowcom racji. Organizacja zaczęła się powoływać na starsze, gorsze metodologicznie badania, a także zapowiedziała poszukiwanie błędów metodologicznych w sfinansowanym przez siebie badaniu. Oczywiście nic nie znalazła, bo na jej nieszczęście badanie to zostało przeprowadzone bardzo porządnie.

Reakcja na wyniki badań, które nie były po myśli organizacji przeciwnej szczepieniom, pokazuje szerszy mechanizm działania antyszczepionkowców: „Nie chodzi o to, co jest prawdą, ale o to, w co wierzymy”. Tylko dlaczego chcemy wierzyć w to, że szczepienia to zło? To już materiał na odrębny artykuł, a częściową odpowiedź na to pytanie znajdziecie w artykule Piotrka pt. „Dlaczego wierzymy w teorie spiskowe?”.

Nie ma więcej wpisów