captcha image

A password will be e-mailed to you.

Większość z nas tak robi. Odkładamy ważne rzeczy na ostatnią chwilę, aż do tego momentu, kiedy po prostu trzeba to zrobić i już. Z jednej strony takie postępowanie jest nieracjonalne i potencjalnie szkodliwe. Z drugiej, a sam to dobrze znam, nic tak nie mobilizuje jak jasny i bliski termin. A nic tak trafnie go nie określa, jak angielskie słowo „deadline”.

Gdy rozmawiałem z jednym z organizatorów konkursu Chivas Ventue (więcej na temat konkursu pisaliśmy tu), przyznał, że znaczna część zgłoszeń przychodzi w ostatniej chwili. Naprawdę ostatniej – często na kilkadziesiąt minut przed terminem zakończenia akcji. I, jak się okazuje, często to bardzo wartościowe i dobrze przygotowane zgłoszenia.

Zapytaliśmy psychologa, Macieja Taradaya, o mechanizm takiego odkładania ważnych rzeczy na później.

Odkładactwo, ociąganie się, czy zwlekanie (prokrastynacja) z wykonaniem pewnych zadań jest dość powszechnym zjawiskiem. W polskiej populacji ponad 80% osób deklaruje ociąganie się z pewnymi zadaniami (najczęściej sprzątaniem). Spora część osób (ponad 15%) odsuwa na później zadania zawodowe. Co ciekawe częściej ociągają się osoby młodsze niż starsze.

Odwlekania można znacznie częściej spodziewać się w przypadku nielubianych zadań, poczucia braku skuteczność, czy osób reagujących impulsywnie. Odwlekactwo rzadziej pojawia się w przypadku osób cechujących się sumiennością, posiadających rozwiniętą samokontrolę oraz wysoką motywację osiągnięcia.

Ociąganie się bywa interpretowane jako szkodliwa formą samoregulacji. Odkładanie zadania na później pozwala uniknąć frustracji związane z wykonaniem czynności mniej lubianej. Osoba ociągająca się, może zastępować czynność powodującą nieprzyjemne emocje, serią niewielkich zadań, z których każde jest przyjemniejsze od wykonania właściwego zadania.

Niestety nie znamy jeszcze dokładnych przyczyn odkładactwa. Nie należy zwlekać z dalszymi badania nad przyczynami odkładactwa, zwłaszcza że jego rozpowszechnienie wydaje się rosnąć.

No właśnie. Skoro nie warto jednak odkładać, to spróbujmy zabrać się za zaplanowane zadanie nieco wcześniej. Znaczy bez przesady, nie to że natychmiast ? Termin zgłoszeń do konkursu upływa 31 października, w samo Halloween. Może więc poświęcić kawałek zbliżającego się weekendu na przemyślenie tego, co dobrego można zrobić dla świata? Brzmi górnolotnie? Pozornie. Bo właśnie wokół tego kręci się cały konkurs Chivas Venture. Jury ocenia zgłoszenia pod kątem ich wartości społecznej. W poprzednich latach wyróżniane były firmy, które pomagały bezdomnym, zapobiegały nadmiernemu używaniu pestycydów, tworzyły miejsca pracy w rejonach ubóstwa i wysokiego bezrobocia czy zajmowały się rehabilitacją ludzi po udarach mózgu.

By chętni nie błądzili po omacku przygotowując swoje zgłoszenia, zapytaliśmy u samego źródła o to, na co najlepiej zwrócić uwagę. Jedna z jurorek, Aga Maciejowska z Evenea.pl, daje bardzo konkretne rady:

Ważna jest skala problemu jaki przedsiębiorca chce rozwiązać lub problemu, jak już rozwiązuje czyli mówiąc najprościej należy określić  jak duży jest jego rynek. Aplikujący powinni odrobić pracę domową z badania rynku również pod kątem występującej na nim konkurencji oraz tego, jak bardzo są nowatorscy i innowacyjni. Ważni są oni czyli team który tworzy projekt, jakie kompetencje mają na pokładzie. Będziemy też patrzeć na model biznesowy, czyli na czym chcą zarabiać. Jednak przede wszystkim należy pamiętać, że to potrzeba, social impact jest tutaj najważniejszy:) Powodzenia i mam nadzieję do zobaczenia na warsztatach.

By mieć pełny obraz, poprosiliśmy o praktyczne rady jednego ze zwycięzców polskiej edycji Chivas Venture, Adama Kuzdralińskiego z firmy Nexbio. Na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę?  Skoro mu się udało, to przecież musi wiedzieć!

Kluczowym elementem decydującym o sukcesie w konkursie, jest wpływ na otaczającą rzeczywistość. Najlepiej żeby był on policzalny, widoczny w postaci konkretnych cyfr. Przy czym nie jest aż tak ważne żeby startup rewolucjonizował świat w skali globalnej. Wpływ może być również widoczny w skali lokalnej, ale ważne żeby tu i teraz zmieniać czyjeś życie, wpływać na środowisko. Ważne jest też, aby mieć konkretny plan na wykorzystanie funduszy, jakie pozyska się w ramach konkursu Chivas Venture. Dobrze jest przedstawić go, ponownie, jako wpływ, a nie liczbę zakupionych urządzeń czy zatrudnionych osób. Wymiar społeczny powinien pojawiać się jako poprawa warunków życia, redukcja emisji szkodliwych gazów do atmosfery, liczbę wybudowanych domów i in. w zależności od pomysłu o jakim mowa. Każdy element działalności startupu powinien być przekonwertowany na impact.

A więc przede wszystkim wymiar społeczny – to, co robimy dla innych. Istotą konkursu jest to, by zyskały obie strony: zarówno przedsiębiorca, jak i ludzie, dla których dobra pracuje. Organizatorzy konkursu mówią, że wiele firm wzbrania się przed zgłoszeniem do konkursu zakładając, że robią zbyt mało znaczące rzeczy. To zdecydowanie niepotrzebna skromność – w Chivas Venture nie chodzi o uratowanie świata. Czasem równie ważna jest niewielka, ale dobrze przemyślana pomoc konkretnej grupie ludzi. Pozwólmy więc ocenić samym jurorom, czy faktycznie nasze działania są „zbyt mało ważne”.

Na koniec jeszcze zestaw konkretnych rad od Artura Kurasińskiego – ambasadora i członka jury konkursu Chivas Venture:

Znam ten ból. Widziałeś fajne ogłoszenie o konkursie. Wiesz, że masz szansę – ba! Jesteś tego pewien! Zachowałeś sobie linka do wypełnienia zgłoszenia online – jest przecież tyle czasu…Co? To już jutro?! Co by tu napisać żeby oceniający wpadli w zachwyt i zakwalifikowali mnie do kolejnego etapu?

Znam, oj znam ten ból. Po pierwsze – nie czekaj na ostatni dzwonek bo takie zgłoszenie wymaga poukładania faktów, narracji i zebrania danych. Nie chcesz przecież żeby ktoś z oceniających uznał, że chcesz walczyć o 1 mln dolarów wypełniając “na kolanie” formularz zgłoszeniowy? No właśnie. Druga porada: nie zmyślaj, nie naginaj i nie koloryzuj. Zapewne wiele razy słyszałeś startupową mantrę “fake it, till it make it” ale serio – w dobie KRS, znajomości w kręgach inwestorskich (i nie tylko) sprawdzenie wiarygodności zgłoszenia (szczególnie jeśli chwalisz się czymś dużym!) to kwestia minut. Jeden telefon. Jedno zapytanie w Google’u. Serio – nie warto. Co zatem robić? Napisać prawdę, ale tak, żeby pokazać dlaczego Twój pomysł naprawdę ma szansę powodzenia. Dlaczego innym się nie udało, a Ty masz szansę realnie wpłynąć na rzeczywistość i zmienić świat. Napisz to od serca. Daj poczuć, ze wierzysz i jesteś osobą, która jest zdeterminowana żeby realizować swój pomysł. Jeśli odnajdziesz taki wewnętrzny ogień – usiądź i wypełnij formularz zgłoszeniowy. Reszta w rękach jury 🙂

 

Jeśli ty lub ludzie, ludzie, których znasz, pracujecie nad czymś, co wam przyniesie zarobek, a jednocześnie pomoże innym, zgłoście się (choćby w ostatniej chwili) do konkursu Chivas Venture. Wystarczy wypełnić zgłoszenie. Można dostać dofinansowanie, zyskać promocję i wiedzę. Warto spróbować. Przekaż ten tekst innym, którym może on się przydać.

O konkursie i jego laureatach czytaj też tu:

5 dobrych pomysłów, które poprawiają świat. I konkurs z nimi związany

Tekst jest elementem współpracy z organizatorem konkursu Chivas Venture. Partner nie miał wpływu na nasze opinie wyrażane w tekście.

Nie ma więcej wpisów