captcha image

A password will be e-mailed to you.

Do książki „Mózg. Granica życia i śmierci” Adriana Owena podchodziłem bardzo nieufnie. Bo temat, którego dotyczy bardzo łatwo może zahaczyć o pogranicze naukowej wiarygodności, dawanie złudnej nadziei i nieetyczne działania. Ale szybko okazało się, jak bardzo się myliłem. Znakomity naukowiec, niezwykły obszar badań i wstrząsające wyniki. Sami zobaczcie.

W lipcu 2005 roku Carol miała 23 lata. Dziewczyna przechodziła przez ulicę rozmawiając przez komórkę. To był moment – uderzona przez dwa samochody doznała skomplikowanych złamań nóg i uszkodzeniem głowy. W szpitalu tomografia wykazała rozległe uszkodzenie płatów czołowych i poważny obrzęk mózgu. By ratować życie pacjentki zdecydowano się na kraniektomię odbarczającą – zabieg polegający na usunięciu części kości czaszki po to, by dać obrzękniętemu mózgowi miejsce. Bez tego ucisk tkanek na wnętrze czaszki szybko prowadzi to nieodwracalnych zmian.

Po dwóch miesiącach stan Carol został uznany za stabilny i ze szpitala przeniesiono ją do ośrodka rehabilitacyjnego. Pozostawała jedna w stanie, który doświadczeni neurolodzy zdiagnozowali jako wegetatywny. Oznacza to zachowanie przytomności i funkcji ciała bez obecności świadomości, odczuwania i myślenia. Czyli – w uproszczeniu – ciało z mózgiem, ale bez świadomego umysłu.

Jednak w tym samym czasie Adrian Owen, brytyjski neurochirurg już od kilku lat pracował nad systemem umożliwiającym bardziej precyzyjną ocenę stanu pacjentów znajdujących się, kolokwialnie mówiąc, na granicy życia i śmierci. Jego hipoteza mówiła, że część osób, których stan diagnozowany jest jako wegetatywny w rzeczywistości zachowuje pełną świadomość połączoną z pełnym odcięciem świadomości od sterowania ciałem. Nie mają tego „komfortu”, jaki Stephenowi Hawkingowi zapewniał sprawny mięsień policzka pozwalający na porozumiewanie się. Po prostu nic, zero możliwości przekazania informacji na zewnątrz.

Mózg na podglądzie

Jak wydobyć z umysłu hermetycznie zamkniętego w ciele sygnał? Jak stwierdzić, że wewnątrz jest świadomość, nie tylko zestaw automatycznych funkcji ciała? Z pomocą przychodzi funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI) – metoda obrazowania polegająca na śledzeniu aktywności mózgu w czasie rzeczywistym. Polega ona na śledzeniu przepływu krwi i zużycia tlenu przez różne obszary mózgu. Gdy jakiś jego region staje się bardziej aktywny, widać to na obrazie fMRI.

Pomysł polegał więc na tym, by poprosić (tak tak) pacjenta o to, by o czymś konkretnym pomyślał. Jeśli działa jednokierunkowa komunikacja i zamknięty w ciele człowiek słyszy, to powinien na takie wezwanie zareagować. A wtedy jego aktywność powinno dać się wychwycić dzięki fMRI.

Kłopot w tym, że mózg – nawet człowieka w stanie wegetatywnym – jest stale aktywny. Co chwilę „odpalają” różne grupy neuronów odpowiedzialne za różne aktywności. Cała sztuka polega więc na tym, by badany pomyślał coś, co na fMRI pozostawi niepowtarzalny, niemożliwy do pomylenia z czym innym ślad. Co więcej owo myślenie musiało trwać wystarczająco długo, by system to wychwycił czyli około 30 sekund.

Tenis dla nieruchomych

Adrian Owen szukał takiej aktywności testując na zdrowych ludziach różne aktywności. Wyobrażanie sobie twarzy bliskiej osoby? Śpiewanie w myślach kołysanki czy dziecięcej wyliczanki? To musiało być coś oczywistego, prostego, uniwersalnego. Twarz i kołysanka nie sprawdziły się. Za to znakomitym wskaźnikiem okazała się aktywność polegająca na wyobrażaniu sobie chodzenia po własnym domu. Aktywowało to część hipokampu, tak zwane komórki miejsca, odpowiedzialną za przywoływanie mentalnej mapy znanego nam obszaru – tej samej, dzięki której możemy trafić we własnym domu do własnego łóżka nawet w całkowitej ciemności.

Potrzebny był jeszcze drugi test, by wykluczyć przypadek. Idealna okazała się gra w tenisa, bo polega głównie na powtarzalnych wymachach ramionami. Myślenie o tym wymaga przewidywalnej aktywności w obszarze kory przedruchowej – to obszar, który planuje nasze ruchy, zanim zostaną wysłane sygnały do mięśni. Dzięki niemu możemy na przykład zakręcić kran nie łamiąc sobie palców ani nie urywając kurków.

Stworzono więc, wykorzystując mózgi zdrowych ludzi, mapę aktywności, jaką powinien wykazać mózg przy określonych wyobrażeniach.

Te narzędzia wystarczyły, by zacząć badać pacjentów. Doktor Owen ze współpracownikami umieszczał badanego w rezonansie i prosił ich o wykonywanie w myślach określonych czynności. Potem o przerwanie ich i wyczyszczenie umysłu. Oczywiście pacjenci nie odpowiadali – jedynym śladem mogła być oczekiwana aktywność mózgu.

Gdy przyszła kolej na Carol okazało się, że mózg dziewczyny zachowuje się dokładnie tak, jak u zdrowych ludzi. Po wydaniu polecenia aktywowały się te jego części, które powinny. Po przerwaniu myślowej czynności aktywność ustawała. Seria powtórzeń nie pozostawiała wątpliwości – w uszkodzonym, pozornie pustym ciele pozostawał zamknięty w pełni sprawny umysł zdolny do reagowania na bodźce zewnętrzne. Carol najprawdopodobniej rozumiała wszystko, co mówiono w jej obecności, choć nie mogła dać żadnego znaku.

Wyrywanie ludzi spoza granicy

Ta historia nie ma happy endu. Skomplikowane procedury dotyczące tego typu badań sprawiły, że bliscy Carol nigdy nie dowiedzieli się o tym, że dziewczyna nie jest w stanie wegetatywnym. Zmarła w wyniku powikłań po wypadku 6 lat po badaniu.

Tak, to straszne. Prawdopodobnie życie w takim odcięciu jest jednym z najgorszych możliwych koszmarów, jakie można sobie wyobrazić.

Ale jest też jasna strona. Badania dr. Adriana Owena trwają i pozwoliły już wielu pacjentom na, przynajmniej częściowe, przekroczenie tej strasznej granicy. Kontakt z bliskimi i rehabilitacja pozwalają czasami na powrót do naszego świata.

Nie chcę więcej opowiadać, bo to trzeba przeczytać samemu. „Mózg. Granica życia i śmierci” Adriana Owena pełen jest takich i jeszcze bardziej niezwykłych historii. Tę książkę trzeba czytać uważnie i ostrożnie. Zrozumieć, jakie możliwości i jakie ograniczenia dają badania dr. Owena. Nie popaść w nadmierny entuzjazm (stan wegetatywny nadal istnieje), ale też docenić rozwój nauki. Na szczęście wydawnictwo Feeria Science powierzyło redakcję naukową książki dr. Markowi Binderowi z Uniwersytetu Jagiellońskiego, mamy więc dodatkową gwarancję rzetelności podawanych informacji.

Po prostu przeczytajcie to. To zarówno straszne, jak i wspaniałe. Nie ma co marnować słów. Jedna z tych książek, które zmieniają tak wiele w myśleniu.

Książkę “Mózg. Granica życia i śmierci” Adriana Owena możecie kupić od dziś przez tydzień ze specjalną zniżką dla czytelników Crazy Nauki wynoszącą 40 procent od ceny okładkowej. Dodatkowo macie darmową wysyłkę “Paczką w Ruchu”. 

By kupić książkę, idźcie pod ten adres: http://dadada.pl/mozg-granica-zycia-i-smierci-owen-adrian,p496194 i przy zakupie wpiszcie kod CRAZYNAUKA. Promocja działa do 25 marca 2018 roku. 

Mózg. Granica życia i śmierci

Adrian Owen

Feeria Science, 2018

Crazy Nauka jest patronem medialnym książki

Nie ma więcej wpisów