Trudno sobie wyobrazić bardziej złowrogie miejsce niż Antarktyda. A jednak istnieją tu naprawdę gorące związki, a narodzonym z tych związków dzieciom poświęca się 100 proc. uwagi. Oto druga część słynnego oscarowego „Marszu pingwinów”, tym razem z Piotrem Fronczewskim jako narratorem.
Wydaje Wam się, że udręką jest codzienna runda: dom – szkoła – praca – szkoła – zajęcia z rysunku – dom? To rzućcie okiem na naprawdę pełne wyrzeczeń rodzicielstwo, kiedy po jedzenie trzeba iść wiele kilometrów, a przerwy między posiłkami trwają niekiedy kilka… miesięcy.
Antarktyda nie bierze jeńców. Zima trwa tu dziewięć miesięcy, wiatr często wieje z prędkością 100 km na godz., a temperatura spada do minus 40 st. C. Wielu z Was pewnie zna tę scenerię z pierwszej części „Marszu pingwinów” z 2005 roku, który zdobył Oscara dla najlepszego dokumentu i przyciągnął ponad 20 mln widzów, stając się jednym z najpopularniejszych dokumentów w historii kina. Teraz ten sam reżyser Luc Jacquet uzupełnił tamtą opowieść o kolejne rozdziały.
W bezkresnym świecie Antarktydy jest zaledwie kilka miejsc, w których kapryśne pingwiny cesarskie chcą się rozmnażać. Jednym z najważniejszych jest Oamok w okolicach Półwyspu Antarktycznego. Jest to otoczona górami kotlina, na której co roku spotyka się 4000 pingwinich par, by odbyć gody. Dlaczego akurat tutaj? Nie mają tu dostępu najsilniejsze huraganowe wiatry i ptaki mogą mieć tu nieco spokoju, jeśli w ogóle o czymś takim można mówić w kontekście Antarktydy.
Tyle że żywiołem pingwinów jest morze (potrafią nurkować głęboko na kilkaset metrów i pływać z prędkością 30 km/h), a Oamok oddalone jest od niego o wiele kilometrów, które trzeba przedreptać niezgrabnym pingwinim krokiem. A potem znów pomaszerować do morza po jedzenie. I wrócić do Oamok. I tak jeszcze kilka razy.
Każda wyprawa zajmuje kilka tygodni, a w międzyczasie odbywają się najważniejsze etapy życia pingwina: nieśpieszne i piękne rytuały godowe, uważne łączenie się w pary, aż w końcu pełne poświęcenia wysiadywanie jedynego, cennego jaja i wychowanie bardzo głodnego pisklęcia. Kiedy jedno z rodziców pójdzie polować, drugie będzie pilnować jaja i głodować. Potem w swoją pierwszą, już samodzielną podróż do morza ruszy młody pingwin w przyspieszonym tempie uczący się dorosłości.
Patrzyłam na to z zapartym tchem. Trudno orzec, czy większe wrażenie zrobiła na mnie nieprawdopodobna wytrwałość tych niezwykłych ptaków, czy też hipnotyzujące zdjęcia Antarktydy i zbliżenia samych pingwinów, ukazujące nawet szczegóły faktury ich piór! Tymi wyszukanymi obrazami można i należy się rozkoszować, bo to film nieśpieszny, zmuszający widza do zwolnienia tempa i zapatrzenia się na ten niezwykły spektakl.
Warto przygotować się na to, że tutejsza narracja odbiega od standardów kinowych filmów akcji czy nawet poprowadzonych w hollywoodzkim stylu dokumentów BBC. I dobrze, bo sądzę, że również Was zadziwić może to, iż historia z pingwinem w roli głównej może być… poetycka. A tu proszę, mamy mnóstwo liryzmu, ale i dramatyzmu, który pogłębia głęboki bas Piotra Fronczewskiego w roli narratora. Warto się w tym rozsmakować, choć być może narrator powinien nieco częściej zabierać głos, komentując przepiękne obrazy na ekranie, bo fabuła pozostawiła mi pod tym względem niedosyt.
Nie można zapomnieć i o tym, że za tym wyszukanym pięknem stoi zaawansowana technologia: kamery filmujące w jakości 4K, łodzie podwodne (niesamowite zdjęcia nurkowania pingwinów!) i drony. Na jednym z ujęć robionych z drona zauważyłam nawet, że maszerujące pingwiny zatrzymują się i zadzierają głowy, by popatrzeć na filmujące je urządzenie. Ta niespodziewana chwila kontaktu wzrokowego to rzadkość w kinie. Ekipa filmowa spędziła na Antarktydzie wiele miesięcy, żeby zgromadzić potrzebny materiał filmowy. Myślę, że dobrze wykonali swoją robotę. Zresztą, oceńcie to sami.
PS Na pewno wielu z Was zastanawia się, czy na ten film można wybrać się z dziećmi. Zdecydowanie tak – nie ma tu drastycznych scen, a fabuła wciągnie całą rodzinę. Nie przypadkiem nadano mu kategorię “familijny”. Trzeba tylko wcześniej przygotować dzieci na to, że tempo fabuły jest zdecydowanie inne niż w kreskówkach.
„Marsz pingwinów 2: Przygoda na krańcu świata”, reż. Luc Jacquet, premiera 8 września 2017
Ten artykuł powstał we współpracy z firmą Kino Świat, która jest dystrybutorem filmu „Marsz pingwinów 2: Przygoda na krańcu świata”. Partner nie miał wpływu na treść ani opinie, które wyrażamy.
Polecamy też na naszym blogu:
Guano pingwinów zdradziło historię wybuchów wulkanu
You must be logged in to post a comment.