captcha image

A password will be e-mailed to you.

Zamiast masowo strzelać do dzików, trzeba skupić się na tym, by hodowcy przestrzegali zasad bioasekuracji, czyli ochrony sanitarnej – przekonują specjaliści w dziedzinie ekologii dużych ssaków. Masowy odstrzał grozi większym rozproszeniem chorych zwierząt.

12 stycznia 2019 roku ma się rozpocząć w Polsce odstrzał dzików na masową skalę – wielkoobszarowe polowania zbiorowe, które potrwają do lutego. Od początku kwietnia do końca listopada 2018 roku wybito aż 168 tys. tych zwierząt, a planowany pułap to nawet 210 tys. z 215 tys. oficjalnie odnotowanych w Polsce dzików. Ma to uchronić polskich hodowców świń przed stratami spowodowanymi przez afrykański pomór świń (ASF).

Tym razem powstrzymam się od cisnących się na usta słów oburzenia, a skupię na rozważaniach na temat tego, czy ta rzeź rzeczywiście rozwiąże w Polsce problem z afrykańskim pomorem świń. Rekomendacje Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) mówią o tym, że intensywne polowania już w trakcie trwania epidemii mogą spowodować jeszcze większe rozprzestrzenianie się choroby.

[UPDATE] Już po publikacji mojego tekstu ukazał się “List otwarty środowiska naukowego w sprawie redukcji populacji dzików”, napisany przez polskich specjalistów w dziedzinie ochrony przyrody i biologii dużych ssaków, a podpisany przez Komitet Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej Polskiej Akademii Nauk oraz ponad 700 naukowców z różnych dziedzin, głównie przyrodniczych. W liście tym specjaliści potwierdzają to, że intensywne polowania skutkować będą większym rozproszeniem dzików, a także doprowadzą do “zanieczyszczania środowiska krwią zarażonych dzików, która może stanowić źródło nowych zakażeń, oraz częstszego kontaktu z krwią i szczątkami zarażonych dzików przez myśliwych, bez możliwości skutecznego odkażenia w warunkach polowania. Zwiększona mobilność myśliwych w ramach masowych odstrzałów może prowadzić do transmisji wirusa na duże odległości“.

I naukowcy podpisani pod listem, i EFSA twierdzą zgodnie, że kluczem do sukcesu w walce z ASF jest przestrzeganie zasad bioasekuracji przez ludzi zajmujących się hodowlą świń i mających kontakt z tymi zwierzętami.

Bioasekuracja w tym wypadku oznacza przestrzeganie nakazów i zakazów związanych z ochroną sanitarną chlewni na obszarach zagrożonych ASF. Do podstawowych zasad należą m.in.: izolacja świń od innych zwierząt w gospodarstwie (np. psów), ogrodzenie fermy wysokim płotem z podmurówką, zmiana ubrania i obuwia na odzież ochronną przed kontaktem ze świniami, stosowanie mat dezynfekcyjnych przed wejściem do chlewni, używanie oddzielnych pojazdów do transportu świń i innych zwierząt.

Jest jeszcze jeden wymóg istotny dla walki z epidemią ASF w Polsce: możliwe szybkie usuwanie padłych zwierząt z obszarów szerzenia się choroby.

Odnajdywanie i usuwanie padliny dzików zarażonych ASF stanowi również kluczowy element strategii ograniczenia długotrwałego utrzymywania się tej choroby w środowisku

– dodają naukowcy w “Liście otwartym środowiska naukowego w sprawie redukcji populacji dzików”.

Fot. Marek Roszkiewicz/Wikimedia

O tym, czy masowy odstrzał dzików wpłynie na ograniczenie rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń, mówił prof. Henryk Okarma z Instytutu Ochrony Przyrody PAN, specjalista w dziedzinie ekologii dużych ssaków, powołując się m.in. na dane liczbowe i raport NIK. Streszczę Wam jego wykład wygłoszony w maju 2018 roku w ramach seminarium Koła Przyrodników Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nosi on tytuł „Czy polityka może wykończyć dzika?”, ale ja przytaczam wyłącznie zawarte w nim informacje na temat ASF, powstrzymując się od jakichkolwiek politycznych komentarzy.

Dziki mają absolutnie drugorzędną rolę w rozprzestrzenianiu się afrykańskiego pomoru świń (ASF). Żeby choroba ta faktycznie przestała wpływać na populację świń, to musi nastąpić przecięcie ogniwa transmisyjnego pomiędzy dzikami a świniami. A to przecięcie może się dokonać tylko i wyłącznie przez bioasekurację, za którą odpowiedzialny jest człowiek

– taki wniosek wysuwa prof. Henryk Okarma.

W Polsce według oficjalnych danych żyje ok. 215 tys. dzików. Na tę liczbę składają się dane łowieckie polegające na całorocznych obserwacjach, czyli w pewnym stopniu na intuicyjnej ocenie liczebności zwierząt przez myśliwych. Zdarza się, że dane te są nawet wielokrotnie niedoszacowane względem faktycznej liczby dzików w naszym kraju.

Afrykański pomór świń (ASF – z ang. African swine fever) to niezwykle zaraźliwa choroba wirusowa, bardzo długo utrzymująca się w środowisku (jest w stanie przetrwać w padlinie do czterech miesięcy), która atakuje świnie i dziki, ale nie jest groźna dla ludzi i innych zwierząt. Należy ona do chorób posocznicowych, których objawem są m.in. wybroczyny, krwawienia z nosa, krwista biegunka i wymioty. Krew oraz każda z wydzielin stanowią źródło zakażenia.

Oto wykład, który streszczam poniżej:

Jak roznosi się ASF?

Zwierzęta zarażają się ASF poprzez kontakt bezpośredni między osobnikiem chorym i zdrowym, w tym przez zjedzenie zakażonego pożywienia (np. karmy zawierającej dziczyznę z ASF), oraz poprzez kontakty pośrednie, np. wejście w kontakt ze ściółką przyniesioną z lasu albo na butach, których po powrocie z lasu nie zmieni gospodarz przed wejściem do chlewni. Zdarzały się zakażenia sprowadzane przez właścicieli chlewni będących jednocześnie myśliwymi. Wirusa może z lasu przynieść na łapach pies. Zarazki mogą przechować się w samochodzie lub na przyczepce, w których przewożono upolowanego dzika. Dużo rzadziej dochodzi do bezpośredniego zarażenia się świń od chorych dzików.

Z najnowszych danych, nieznanych jeszcze w czasie wygłaszania powyższego wykładu, wynika, że jeszcze jedną potencjalną drogą przenoszenia się choroby może być połykanie przez świnie much, które żerowały na dzikach zarażonych ASF. Naukowcy z Technical University of Denmark, którzy przeprowadzili te badania, zastrzegają jednak, że „jest mało prawdopodobne, aby połknięcie żywiących się krwią much było powszechną drogą przenoszenia ASF między dzikami lub pomiędzy świniami w chlewni. Jednakże, mając na uwadze biologię much, wyniki wskazują, że muchy Stomoxys mogą być jedną z możliwych dróg transmisji na krótkich dystansach (np. w obrębie gospodarstwa), podczas gdy większe muchy, takie jak Tabanidae, mogą stać za większą odległością transmisji ASF (np. między fermami). […] Takie przekazywanie ASF wydaje się łatwe do uniknięcia (np. za pomocą filtrów wentylacyjnych)”.

Chorych zwierząt się nie leczy, tylko eksterminuje całe stada. Wciąż brakuje szczepionki przeciw ASF, chociaż trwają prace nad nią.

ASF w Polsce

Pierwszy przypadek ASF w naszym kraju pojawił się w lutym 2014 roku przy granicy z Białorusią. W lipcu 2014 roku odnotowano pierwsze na terenie Polski padłe świnie, które były hodowane w gospodarstwie na Podlasiu.

W Polsce mamy niezwykle groźną postać wirusa ASF, wskutek którego padają w zasadzie wszystkie zarażone zwierzęta. Choroba postępuje szybko – od zarażenia do śmierci upływa średnio do 21 dni.

„Błędem było niewydanie zarządzenia o odstrzeleniu dzików w bezpośrednim sąsiedztwie ognisk ASF w Polsce w 2014 roku, kiedy choroba dopiero co pojawiła się w naszym kraju. Właśnie wtedy należało przerzedzić populację dzików, żeby zwierzęta nie mogły się na tym pierwszym etapie rozprzestrzenić”

– mówi prof. Okarma.

W listopadzie 2014 roku Główny Lekarz Weterynarii stwierdził, że intensywne polowania na dziki nie sprawdzą się jako narzędzie walki z ASF, ponieważ niepokojenie zwierząt będzie miało ten efekt, że dziki będą starały się uciekać i szukać kryjówek. A czym dalej pójdą, tym dalej zaniosą ASF.

Jednak rok później Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi stwierdziło, że masowy odstrzał dzików będzie głównym narzędziem zatrzymania szerzenia się ASF w naszym kraju. Chodziło o to, żeby nie dopuścić choroby na tereny Polski centralnej i zachodniej, gdzie znajdują się największe fermy świń.

W lutym 2016 roku minister środowiska wydał zarządzanie o odstrzale sanitarnym, wskutek którego miało pozostać 0,5 dzika na 1 km kw. W marcu 2017 roku minister wydał dodatkowe rozporządzenie o podniesieniu kwot wynagrodzeń pieniężnych za upolowane dziki.

W lipcu 2017 rządowy zespół zarządzania kryzysowego wydał rekomendację, by na wschód od Wisły zagęszczenie występowania dzików wynosiło już tylko 0,1 sztuki na km kw. Oznaczało to, że mamy mieć jednego dzika na 10 km kw. Dotyczyło to również 23 parków narodowych, a więc np. w Białowieskim Parku Narodowym miało pozostać około 10 dzików, w Babiogórskim – jeden.

To ekstremalnie mało, zwłaszcza że zwierzęta te mają ważną rolę do odegrania w środowisku m.in. dzięki temu, że zjadają larwy szkodników leśnych. Ponadto “buchtując w poszukiwaniu pokarmu i roznosząc nasiona, odgrywają ważną rolę w naturalnym odnowieniu lasu i w procesach obiegu materii w przyrodzie” – dodają naukowcy we wspomnianym liście

Ostatnio pojawiły się też sugestie naukowców, że zmniejszenie liczebności dzików może doprowadzić do wysypu kleszczy, a zatem i zwiększenia ryzyka chorób odkleszczowych, czyli boreliozy i odkleszczowego zapalenia mózgu.

Kleszcze często pasożytują na drobnych kręgowcach leśnych, m.in. ryjówkach i gryzoniach. Dziki niszczą ich siedliska i miejsca, w których się chronią. Zatem masowy odstrzał dzików związany m.in. z zagrożeniem afrykańskim pomorem świń (ASF) może przyczynić się do zwiększenia liczebności osobników drobnych ssaków, na których bytują kleszcze

– twierdzi w rozmowie z nami dr Radomir Jaskuła z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego.

Ponadto “dziki stanowią również ważny naturalny pokarm wilka, a zmniejszenie jego dostępności może wywołać wzrost poziomu szkód powodowanych przez te drapieżniki znajdujące się pod ochroną” – czytamy w liście naukowców.

W lipcu 2017 roku został przekroczony Rubikon: Ministerstwo Środowiska zezwoliło na polowania na dziki z użyciem noktowizorów. Od sierpnia zniosło ograniczenia sezonowe w polowaniach na dziki – można strzelać do nich przez cały rok bez podziału na kategorie wiekowo-płciowe oraz już we wszystkich parkach narodowych. Zagęszczenie występowania dzików w całej Polsce ma wskutek tego spaść do 0,1 sztuki na 1 km kw. W lutym 2018 roku prowadzono również premie finansowe (do 650 zł) za zabicie ciężarnej samicy, co również przez wielu myśliwych zostało uznane za barbarzyństwo.

Źródło: raport NIK

W 2018 roku ASF przekroczył linię Wisły, ognisko choroby pojawiło się wśród dzików w Puszczy Kampinoskiej pod samą Warszawą.

Żaden dzik nie zdołałby przybiec spod Białegostoku do Kampinosu, zwłaszcza że powinien zdechnąć w ciągu kilku dni od zarażenia. Jest wiele hipotez, dlaczego tak się stało, ale zawinił tu ewidentnie czynnik ludzki

– mówi prof. Okarma.

Zasięg występowania ASF w Polsce, dane z 08.01.2019, źródło

Czy dziki są winne rozprzestrzeniania się ASF w Polsce?

Dzików jest w Polsce znacznie więcej, niż widnieje na papierze. Masowe odstrzeliwanie dzików nie ma więc sensu, bo nie wiadomo dokładnie, ile ich jest i ile powinno zostać zabitych. Pojawia się więc pytanie, czy to dziki są winne szerzeniu się AFS w Polsce?

“Oczywiście są one rezerwuarem choroby, a większe zagęszczenie tych zwierząt faktycznie sprawia, że rośnie ryzyko przeniesienia ASF na sąsiednie grupy. Natomiast nie ma jakiegokolwiek naukowego dowodu na to, że istnieje zagęszczenie dzików, które można uznać za „bezpieczne”, a więc takie, które zagwarantuje, że ASF nie będzie się dalej rozprzestrzeniać” – mówi prof. Okarma.

Powód? ASF może się np. utrzymywać w padlinie zakażonych dzików.

Eksperci nie mogli ustalić progu zagęszczenia dzików, poniżej którego wirus się nie utrzyma – ASF rozprzestrzenił się na obszarach, na których znajdowało się niewiele dzików

podaje Europejska Agencja ds. Żywności (EFSA)

Jak podają naukowcy w “Liście otwartym środowiska naukowego w sprawie redukcji populacji dzików”, “potwierdzają to statystyki, według których pomimo prowadzenia intensywnego odstrzału sanitarnego w latach 2015-2017, kiedy wybito w Polsce niemal 1 milion dzików, sukcesywnie wzrastała liczba przypadków zarażenia wirusem ASF w populacji tych zwierząt. W 2015 r. odnotowano jedynie 44 przypadki, w 2017 było ich już 678. Wirus nie tylko nie został zatrzymany przez masowy odstrzał dzików, ale miał doskonałe warunki do rozprzestrzeniania się. W 2018 r. stwierdzono już 3300 przypadków ASF u dzików”.

„Tak naprawdę głównym problemem w rozprzestrzenianiu się ASF jest czynnik ludzki” – uważa prof. Okarma. Chodzi tu np. o nielegalny handel świniami pochodzącymi z terenów ognisk ASF, nielegalny obrót produktami mięsnymi, nieprawidłową utylizację padłych świń (czyli np. zakopywanie ich w pobliżu gospodarstwa czy w lesie), a także nieprzestrzeganie zasad bioasekuracji, czego skutkiem jest m.in. zawlekanie choroby do stad przez samych hodowców. Przykładem może być właściciel chlewni będący jednocześnie myśliwym, który nie zmieni butów po polowaniu.

Prof. Okarma podkreśla, że dużym problemem jest hodowla przyzagrodowa świń, w której bardzo trudno jest wprowadzić ścisłe zasady bioasekuracji.

Diagnozę mówiącą o tym, że to człowiek i nieprawidłowa bioasekuracja ponosi główną odpowiedzialność za szerzenie się ASF, potwierdził raport Najwyższej Izby Kontroli ze stycznia 2018 roku. NIK orzekł, że w walce z ASF zmarnowano cztery lata. Aż 74 proc. gospodarstw w Polsce północno-wschodniej nie wprowadziło niezbędnych zabezpieczeń zgodnych z zasadami bioasekuracji. Zamiast mat dezynfekcyjnych gospodarze kładli przed chlewniami m.in. zwykłe materace czy dywaniki. Raport dowiódł również tego, że dokumenty poświadczające wprowadzenie bioasekuracji były podpisywane przez lekarzy weterynarii bez sprawdzenia stanu faktycznego.

„Skuteczność wyeliminowania ASF zależy przede wszystkim od zabezpieczenia gospodarstw i świadomego działania rolników”

– czytamy w raporcie NIK.

W lutym 2018 roku Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wprowadziło drastyczne przepisy bioasekuracyjne. Nieprzestrzeganie ich skutkuje nawet likwidacją hodowli świń. To dowodzi tego, jak ważną rolę odgrywa czynnik ludzki w szerzeniu tej choroby.

A jednak winne są dziki?

Niestety, we wspomnianym wyżej raporcie NIK pojawia się również stwierdzenie, że „bardzo ważne jest również radykalne zmniejszenie populacji dzików”.

„Dziki mają absolutnie drugorzędną rolę w rozprzestrzenianiu się ASF”

– twierdzi z kolei prof. Okarma.

Przytacza opinię Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), która mówi, że jeszcze nigdy w Europie nie udało się doprowadzić do drastycznej (większej niż 60 proc.) redukcji populacji dzików. Mają one ogromny potencjał reprodukcyjny – w Polsce szacuje się, że osiągają nawet 250-proc. roczny wzrost liczebności populacji. Intensywne polowania, dodatkowo z psami i nagonką, mogą sprawić, że zarażone dziki będą się rozprzestrzeniać na znacznie większym obszarze, niż gdyby tego intensywnego odstrzału nie prowadzić.

Kiedy dojdzie już do epidemii, należy unikać działań, które mogą zwiększyć przemieszczanie się dzików, np. intensywnych polowań

rekomenduje EFSA, która opiera się na doświadczeniach z krajów UE mających w przeszłości kontakt z ASF.

Mimo płynących z wielu stron sygnałów, że kluczowym elementem jest bioasekuracja, w Polsce nadal na celowniku znajdują się dziki. Pojawił się nawet pomysł postawienia płotu na wschodniej granicy o długości 1200 km, którego koszt szacuje się na 200 mln zł.

„Skoro ASF jest już w Kampinosie, to jaki sens ma odgradzanie się od wschodu?”

– pyta prof. Okarma.

Dodaje, że np. w Czechach, gdzie próbowano ogrodzić dziki w ognisku epidemicznym, zakażone zwierzęta i tak wydostały się na zewnątrz przez dziurę w płocie.

Inne doświadczenia płyną z Portugalii czy Hiszpanii, gdzie z ASF poradzono sobie mimo tego, że wirus ASF nadal istnieje w przyrodzie wśród dzików. Epidemie udało się stłumić w tych krajach dzięki restrykcyjnemu przestrzeganiu zasad bioasekuracji. Zlikwidowano hodowle przyzagrodowe, postawiono na wielkie fermy, które stać na stworzenie skutecznej bariery technologicznej służącej bioasekuracji.

Wniosek jest jeden – planowany masowy odstrzał dzików nie rozwiąże problemu ASF w Polsce.


Jeśli chcecie dołączyć się do protestu przeciwko masowemu odstrzałowi dzików w związku z ASF, zachęcam Was do podpisania petycji do ministra środowiska Henryka Kowalczyka na stronie Petycje Obywatelskie Avaaz.

Nie ma więcej wpisów