captcha image

A password will be e-mailed to you.

Właściwie to jesteśmy podłożem i środowiskiem życia. Im bardziej zagłębiałem się w książkę „Mikrobiom” Eda Yonga tym dziwniej się czułem. Z jednej strony ważny, bo beze mnie przestałby istnieć całkiem pokaźny świat. Z drugiej nieistotny i zdominowany, bo liczba i różnorodność mikroorganizmów żyjących na mnie i we mnie onieśmiela.

Teraz przerwij na moment czytanie. Spójrz na swoje dłonie. Tylko jedna szósta gatunków bakterii żyjących na Twojej prawej ręce żyje też na lewej. Każdy obszar naszego ciała zamieszkuje nieco zestaw gatunków ale różnice mogą być znacznie subtelniejsze. Bakterie żyjące w kamieniu nazębnym różnią się w zależności od tego, czy żyją nad czy pod linią dziąseł. Jesteśmy zasiedlani w momencie narodzin i mniej więcej do trzeciego roku życia trwa proces ustalania się składu naszego mikrobiomu, czyli zestawu mikroorganizmów zamieszkujących człowieka.

I choć na różne sposoby usuwamy (czy raczej usuwać próbujemy) te bakterie, które uważamy na niekorzystne, to w rzeczywistości żyjemy w najściślejszym związku. Oczywiście człowiek, z którego udałoby się jakimś nieznanym sposobem usunąć wszystkie bakterie wyglądałby tak samo, to nie trwałoby to długo. Pewnie gdyby zapewnić mu bardzo szczególne warunki życia i żywienia, przetrwałby, jednak w normalnym środowisku nie miałby szans. Żyjemy z naszym mikrobiomem od milionów lat i związaliśmy się z nim niezwykle ściśle uzależniając się wzajemnie od siebie.

Dziwna historia ludzkiego mleka

Często te związki przybierają naprawdę niezwykłą postać. Choćby obecność w pokarmie matki Homo sapiens oligosacharydów mleka ludzkiego (HMO – human milk oligosaccharide). Są one trzecim, po laktozie i tłuszczach, składnikiem mleka. Tymczasem okazuje się, że dzieci nie mogą ich trawić.

Po co więc produkować tak duże ilości składnika, który nie odżywia dziecka? Ta zagadka przez lata pozostawała nierozwiązana. Wyjaśnieniem przyszło wraz ze szczegółowym poznaniem gatunków bakterii żyjących w jelitach dzieci oraz opisaniem ponad setki HMO spotykanych w ludzkim mleku. Okazało się, że bakterie z rodzaju Bifidobacterium żywią się chętnie HMO, ale nie wszystkie trawią je równie chętnie. Jest jednak jeden gatunek, Bifidobacterium longum infantis, który występuje właśnie u małych, karmionych mlekiem matki dzieci. Matczyne oligosacharydy są dla niego idealnym pożywieniem, ma bowiem unikalny zestaw 30 genów, które pozwalają na pełne strawienie wszystkich HMO.

Co najważniejsze dopóki Bifidobacterium longum infantis otrzymuje swoje ulubione oligosacharydy (czyli dopóki dziecko karmione jest piersią), dominuje w zasiedlanym przez siebie odcinku przewodu pokarmowego. W dodatku odwdzięcza się gospodarzowi na wiele sposobów – m.in. przekształca HMO do postaci przyswajalnej dla małego człowieka, działa przeciwzapalnie oraz pomaga „skalibrować” układ odpornościowy.

Wniosek jest zaskakujący – ewolucja sprawiła, że kobiety wytwarzają w mleku mnóstwo składników, które są przydatne nie bezpośrednio dziecku, ale mieszkającym w nim symbiotycznym bakteriom. To dopiero jest złożony związek!

Książka „Mikrobiom” Eda Yonga pełna jest podobnych, zaskakujących i niezwykłych historii. Dobrze udokumentowana i świetnie napisana pokazuje, że dopiero zaczynamy poznawać naszych odwiecznych towarzyszy, którzy są z nami zawsze i wszędzie – nasz własny mikrobiom.

 

“Mikrobiom” Ed Yong

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2018

Crazy Nauka jest patronem medialnym książki.

Nie ma więcej wpisów