captcha image

A password will be e-mailed to you.

Zwycięzcy GeekGoesChic LAB retail 2018. Pierwsza z lewej – Kasia Gola, organizatorka hackatonu i autorka tego tekstu. Fot. GeekGoesChic

Sztuczna inteligencja, druk 3D, nowoczesna analityka czy rozwiązania z dziedziny biotechnologii ostro wkraczają dziś do branży modowej. O tym, jak pożenić ją z najnowszymi technologiami i jak się to robi m.in. w Polsce, pisze gościnnie u nas Kasia Gola, autorka bloga Geek Goes Chic i organizatorka hackathonów GGC LAB. Crazy Nauka była patronem medialnym ostatniej edycji tej imprezy 🙂

Moda w sposób oczywisty kojarzy się z przecenami, tygodniami mody i celebrytami, ale ma też mniej oczywiste, choć bardzo silne związki z przemysłem kosmicznym czy chemicznym. W rzeczywistości jest innowacyjną branżą, w której komercyjne zastosowanie ma wiele wynalazków stworzonych w największych i najbardziej prominentnych uniwersytetach. Jest to świetnie prosperujący biznes o szacunkowej wartości 2,5 biliona dolarów.

Branża modowa agreguje, przetwarza i wykorzystuje coraz to większą ilość danych (nie tylko tych, które oddajemy, posiadając kartę stałego klienta lub robiąc zakupy online, ale też tych z naszych kart płatniczych czy mikrolokalizacji w sklepach offline). Jest to jedna z dziedzin biznesu, która istnieje wszędzie tam, gdzie dociera masowa produkcja, czyli praktycznie w każdym zakątku świata.

A skoro mowa jest o miliardach ludzi, którzy zaangażowani są w ten biznes jako konsumenci, to jej rozwój rodzi wiele wątpliwości i pytań. W jaki sposób biznes powinien się rozwijać, aby przy okazji nie dewastować środowiska? Jak lepiej zarządzać produkcją, aby nie musieć niszczyć niesprzedanych ubrań? W jaki sposób znaleźć równowagę między ogromnym, korporacyjnym biznesem a małymi markami? Jak przywrócić Europie produkcję ubrań? I wreszcie.. czy zastosowanie mody powinno ograniczać się do estetyki i ewentualnego zabezpieczenia przed warunkami pogodowymi, czy też mogłoby na przykład ułatwiać komunikację i ratować życie?

Są to jedne z pytań, które przyświecają mi przy organizacji GGC LAB – hackathonów, podczas których przy pomocy mody i nowych technologii staramy się rozwiązywać problemy nie tylko branży modowej, ale i innych gałęzi biznesu, przemysłu i życia. Rozpoczynając od naturalnego tematu dla tej branży – sprzedaży.

 

Uczenie maszynowe

No dobrze, wiemy zatem, że kluczowe będą: cena, prostota dostępu i różnorodność. Zatem, jak sprawić, by te warunki były spełniane?

Pomagają w tym technologie, które służą automatyzacji marketingu oraz sprzedaży, wykorzystując przy tym uczenie maszynowe (machine learning), czyli element sztucznej inteligencji mający na celu doskonalenie działań na podstawie doświadczeń z przeszłości.

Akurat w branży modowej głównym celem uczenia maszynowego jest prognozowanie przyszłych zachowań konsumentów. Funkcję tę wykorzystują większe e-sklepy typu Zalando, które oferują i przesyłają klientom mocno spersonalizowaną ofertę, tworzoną na podstawie wcześniej zakupionych i wyszukiwanych produktów. Inżynierowie zajmujący się machine learning czy deep learning zatrudniani są we wszystkich większych przedsięwzięciach branży e-commerce w kraju i za granicą, jak np. w Allegro czy Allani.

(Prawie) polski głos Amazona

Najgłośniejszym i najbardziej medialnym przykładem zastosowań algorytmów samouczących się w sprzedaży jest Amazon, który wykorzystuje je nie tylko w swoim tradycyjnym e-commerce, ale i w głośnikach Amazon Echo, wyposażonych w interfejs głosowy o imieniu Alexa (nawiasem mówiąc, będący następcą polskiego oprogramowania do syntezy głosu IVONA, które zostało zakupione przez Amazona w 2013 roku). Amazon Echo pozwala m.in. (w USA!) na zakupy przez internet bez użycia laptopa czy smartfona. Wykorzystuje sposób, w jaki konsumenci zaczynają używać swoich urządzeń.

Podobnie działa Google Assistant, który (według Google IO 2018) ma nawet wykonywać za nas telefony. Według danych Google w 2016 roku 12-20% wyszukiwań zostało zrealizowanych przez interface głosowy (hey Google!), w 2020 roku tych wyszukiwań ma być 50%.

Płać w tle

Dzięki sztucznej inteligencji zmienia się również koncepcja sklepu stacjonarnego, co dobrze widać na przykładzie Amazon Go. Idea tego sklepu, którego prototypowa placówka została otwarta w Seattle, polega na tym, że klienci, którzy robią zakupy, nie przechodzą przez żaden proces płatności offline – wszystko dzieje się w tle, dzięki danym z kamer, wag, beaconów (sensorów) i oczywiście sieci algorytmów (deep/machine learning), które analizują wszystkie dane. Płatność za zakupy odbywa się tak samo jak w Uberze – czyli w tle. System nie jest jeszcze idealny, ale definitywnie stanowi świetne laboratorium doświadczalne dla Amazona oraz podpowiada, jak polscy handlowcy mogą poradzić sobie z niedzielami niehandlowymi :).

Zagraj to jeszcze raz, Sam

Technologia i nauka w procesie zakupowym to nie tylko dane sprzedażowe i behawioralne, ale i badanie emocji klienta oraz sterowanie nimi. I nie mówię tu tylko o marketingu i manipulacjach np. poprzez zapach świeżego chleba w supermarkecie czy rozpylanie cytrusowej woni w salonach sprzedaży. Sklepy są w stanie podejść do potrzeb i nastroju swoich klientów w sposób naprawdę indywidualny. Ciekawym przykładem jest tu projekt marki Reformation, w której sklepach można dostosować oświetlenie do swoich preferencji, dobierając takie, w które sprawia, że wyglądamy korzystniej lub lepiej oddaje klimat okazji, na jaką chcemy przeznaczyć dany zakup. Można tam również odtworzyć ulubioną muzykę w przymierzalni, aby robić zakupy w odpowiednim nastroju:

Hiszpańska firma Emotion Research Lab specjalizuje się w algorytmach, które analizują uwagę i emocje jednostek oraz tłumów. Takie obserwacje i obliczenia pozwalają na analizę i wyciąganie wniosków w czasie rzeczywistym, a docelowo na podwyższenie satysfakcji klientów. Analizie poddawany jest zatem nie tylko ruch wewnątrz sklepu, ale i mimika wszystkich klientów w zasięgu kamer.

Polskie pomysły z GGC LAB

Podczas ostatniego hackatonu GGC LAB powstało kilka ciekawych pomysłów na to, w jaki sposób wykorzystać technologię i naukę do tego, aby usprawnić sprzedaż.

GeekGoesChic LAB – retail 2018 – przebieg hackathonu. Fot. GeekGoesChic

Wśród projektów znalazły się między innymi:

PayQ – aplikacja, która pozwala na samodzielne płacenie za ubrania w butikach i sklepach stacjonarnych. Wykorzystuje znaną i bezpieczną platformę płatności PayPal, dzięki czemu celuje w 237 milionów jej użytkowników na całym świecie. Twórcy aplikacji wykorzystali również zwykłe kody kreskowe i przystosowali aplikację do tego, by pozwalała na zakup ubrań bez kolejek.

Creolo – aplikacja, która pozwala mierzyć i kupować okulary, wykorzystując technologię Augmented Reality (rozszerzonej rzeczywistości).

Stworzony podczas GeekGoesChic LAB – retail – prototyp metek O’lorem dzięki RFID pozwalających na zakup bez podchodzenia do kasy. Fot. GeekGoesChic

O’lorem – system metek i aplikacja wykorzystująca tagi RFID, które pozwalają nie tylko na ekspresowe kupowanie ubrań, ale i na przeanalizowanie tego, dlaczego niektóre ubrania nie są kupowane po przymierzeniu.

FoloFYT – rozwiązanie pozwalające dobierać klientom idealne ubrania, poprzez szybki bezpieczny (dane! RODO!) skan sylwetki. Podobny projekt ponoć jest aktualnie realizowany przez wspomnianą już firmę Amazon.

Produkcja ubrań napędzana technologią i nauką

Nowe technologie i nauka od wielu lat towarzyszą też produkcji mody, rozpoczynając od tekstyliów, z których niektóre zostały opracowane na potrzeby wojska i podboju kosmosu. Znane z mody sportowej PCM (Phase Change Materials) powstały jako spin-off NASA. Celem projektu jest stworzenie ubrań dla astronautów, które nie tylko utrzymywałyby ich w optymalnej i komfortowej temperaturze, ale i odpowiadałyby ich indywidualnym potrzebom. Materiałem opracowanym dla celów „kosmicznych” był m.in. Teflon®, który sprawia, że ubrania są wytrzymałe i nieprzepuszczalne, Mylar® pozwala utrzymywać ciepłotę ciała, a technologia DACRON® jest również odporna na temperatury. Wszystkie stosowane są obecnie w modzie i w naszym codziennym życiu.

Przyszłość w modzie dostrzega się również dla Nitinolu (materiału z pamięcią kształtu) czy aerożelu, który jest materiałem składającym się z 98,2% powietrza, będąc jednocześnie najmniejszym przewodnikiem termalnym spośród wszystkich znanych substancji (posiada zatem ogromne właściwości izolacyjne).

Wegańska skóra

Schodząc na Ziemię, na rozwój mody ma również wpływ biotechnologia. Od wielu już lat prowadzone są projekty i badania dotyczące sposobów tworzenia skóry „wegańskiej”. Popularnym wśród entuzjastów tego typu rozwiązań jest sposób produkcji sztucznej skóry z herbaty kombucha:

Poza tą metodą powstały też inne np. produkcja sztucznej skóry z liści ananasów (tak zwany Piñatex opracowany przez Carmen Hijosa):

czy grzybów (opracowana przez firmę MycoWorks):

Interesującym projektem jest również skóra ZoaTM. Producent – firma Modern Meadow – uzyskuje skórę z wyprodukowanego syntetycznie kolagenu:

Ciuchy prosto z drukarki

Sposób produkcji ubrań w przyszłości może wiązać się nie tylko z biotechnologią. Druk 3D od dawna obecny jest w świecie prototypingu. Od 2013 roku zaczęło być o nim głośno w mediach, które uznały go za przyszłość w branży budowlanej, medycznej czy modowej. Już wtedy rejestrowaliśmy pierwsze głośne przypadki użycia tej technologii w produkcji ubrań. Młode projektantki Noa Raviv i Danit Pelag zasłynęły ze swoich  kolekcji dyplomowych, wykorzystujących te właśnie technologie. Nowojorska firma threeASFOUR również zaczęła tworzyć drukowane ubrania, aby docelowo podjąć pracę nad tekstyliami 3D.

Na przestrzeni lat powstało wiele projektów artystycznych z tej dziedziny, ale i te komercyjnie, jak współpraca marki United Nude z producentem Cube. Istnieją też polskie akcenty rozwoju współpracy technologii z modą za sprawą projektów Pauli Szarejko i Kingi Filipiak i ich współdziałania z firmą zMorph (drukarki korzystające z metody addytywnej) oraz Olgi Guzik, która tworzy biżuterię metodą proszkową.

Prawdziwym jednak pionierem wykorzystania tej technologii jest branża sportowa, a w niej firmy typu Under Armour czy Adidas. Obie inwestują ogromne pieniądze w rozwój tej dziedziny. UA oferuje swoim klientom buty z drukowaną podeszwą. Są one dostępne m.in. na amerykańskiej stronie producenta. Nike personalizuje obuwie dla sportowców, natomiast Adidas wybudował fabrykę Speedfactory w Ansbach (Niemcy), w której druk 3D stanowi bardzo ważną część procesu produkcji butów. Tradycyjnie trwa on (od powstania pierwszych szkiców, przez realizację, kończąc na dostawie) nawet 18 miesięcy, podczas gdy 75% rodzajów obuwia jest obecna na rynku krócej niż przez rok. Celem fabryki jest skrócenie tego czasu do mniej niż tygodnia. Czy tego typu rozwiązania będą korzystne dla lokalnych rynków? Prawdopodobnie tak. Czy będą dobre dla świata i konsumenta? Jest to pieśń przyszłości i zależy od wielu czynników.

Adidas SpeedFactory

Co przyniesie przyszłość?

Co by się stało, gdybyśmy połączyli druk 3D, wegańskie skóry, nowe interfejsy (np. dźwiękowe jak Siri, Alexa, Cortana czy Google) i przetwarzanie danych? Skoro z jednej strony jesteśmy coraz bardziej uzależnieni od naszych smartfonów, a z drugiej – nie potrzebujemy ich już, aby komunikować się ze światem czy używać internetu – to jaka będzie przyszłość mody i nas jako jej użytkowników? Na zakończenie, w tej części mojego artykułu dane połączę z nieśmiałą futurologią dotyczącą mody i człowieka.

Łącząc trend rozwoju interfejsów głosowych opartych o AI (sztucznej inteligencji czy raczej jej zalążków) z rozwojem technologii produkcji ubrań możemy uzyskać coś, co jest bardziej zaawansowanym Apple Watch.

Wearable (czyli technologia, którą można nosić jako akcesorium czy ubrania) obecne są na naszym rynku od kilku lat. Gdyby prześledzić rozwój tego rynku, to zobaczymy, że jedynie w Polsce (i jedynie na  Allegro) w 2015 roku sprzedaż wearables wzrosła trzykrotnie ze 100 sztuk (!) na początku roku do 300 w marcu. Zbiegło się to w czasie z nadchodzącą polską premierą Apple Watch. We wrześniu tegoż roku na Allegro sprzedano już 3500 urządzeń wearables. W całym 2015 roku sprzedano ich łącznie 32 tysiące. W 2017 roku liczba ta podwyższyła się do 130 tysięcy. Według firmy Gartner w 2020 roku ma być ponad 20 miliardów urządzeń połączonych z internetem (nie tylko wearables!). W tym samym czasie w Polsce ma zostać podłączone do internetu 5G pierwsze miasto.

Jaki to daje potencjał?  Otóż jednym ze sposobów połączenia i wykorzystania wszystkich technologii, o których pisałam, jest tworzenie wearables, które nie będą wyglądać jak urządzenia elektroniczne, ale jak zwykłe ubrania. Stwarza to oczywiście kolejne problemy technologiczne, jak ładowanie baterii (nad którym pracuje kilka firm, np. Swarovski) czy prania (warto rzucić okiem na firmę Forster Rohner). Co dadzą nam takie inteligentne ubrania? Mnóstwo danych przetwarzanych na potrzeby nie tylko branży modowej, ale i innych branż:

  • medycznej i farmaceutycznej – ubrania dbające o to, aby nasza postawa była poprawna, ilość ruchu optymalna oraz mierzące nasze czynności życiowe czy zmiany chorobowe. Apple Watch i inne wearables na rynku są świetnym początkiem! Podczas GGC LAB: health, które realizowaliśmy przy wsparciu firmy Polpharma, powstały pomysły m.in. na antykoncepcyjne kolczyki, wearable mierzące poziom insuliny we krwi, saszetkę pomagającą w odpowiednim i odpowiedzialnym zażywaniu i dawkowaniu leków czy antysmogowy szalik.

  • telekomunikacji – ubrania pozwalające nam komunikować się przez internet czy nawigować w przestrzeni publicznej przy wykorzystaniu interfejsu głosowego, dotyku czy nawet fal mózgowych. Świetnym case-study jest kurtka Commuter Tracker, stworzona przy współpracy firm Google i Levi’s:

  • sporcie – ubrania uczące nas odpowiednich nawyków podczas uprawiania sportu, tak jak legginsy do jogi od Wearable Experiment,
  • edukacji – ubrania przyśpieszające proces nauki – jak te opracowane przez DARPA,
  • branży kosmicznej – ubrania pozwalające człowiekowi na życie i komunikację w przestrzeni kosmicznej,
  • płatnościach – tak jak Android Wear

i wielu innych.

Big Data

Kontynuując moje rozważania o przyszłości mody i ludzkości, wysunę hipotezę, że coraz większa integracja mody z nauką i technologiami jest nieunikniona. Tak jak agregowanie i wykorzystywanie danych o nas przez dostawców usług. Już dzisiaj oddajemy firmom Google, Facebook czy Apple (i tak naprawdę niewielu innym) informacje tym, jak się nazywamy, w jakim jesteśmy wieku, jaki mamy status majątkowy, cywilny, dane o naszej lokalizacji, preferencjach smakowych, ubraniowych. Ile się ruszamy, gdzie się ruszamy, czy jesteśmy nerwowi, flegmatyczni i tak dalej.

Można się tego obawiać, ale niemal wszyscy zbierają nasze dane i w ogromnym stopniu ułatwia nam to życie. Pytaniem fundamentalnym jest to, komu warto oddawać te informacje i do jakiego stopnia powinny być one wykorzystywane. Do tej pory najwięcej informacji o nas mają producenci systemów operacyjnych dla smartfonów oraz sieci społecznościowych.

Jak pokazuje przypadek Cambridge Analytica – nasze dane nie są do końca bezpieczne. Nie dlatego, że systemy Facebooka są nieszczelne, ale dlatego, że informacje o nas mogą być udostępniane jednostkom zewnętrznym. Ponadto mała konkurencja pomiędzy korporacjami rodzi niebezpieczeństwo braku kontroli.

Dlaczego? Jeśli mniejsze firmy oprą swoje produkty o rozwiązania tych gigantów, nie będą miały wielu możliwości zmiany i wpływu na ich decyzje (np. poprzez wycofanie budżetów reklamowych). Jeśli jednak większa liczba firm, w tym korporacji, będzie proponowała alternatywy, wtedy jakość i różnorodność produktów ma szanse być coraz wyższa, a wielość wyborów dla konsumenta powinna zwiększyć prawdopodobieństwo respektowania jego praw przy wykorzystaniu danych.

Dlatego też jak najwięcej firm powinno uczyć się, w jaki sposób może wykorzystać technologie, robić to w bezpieczny sposób oraz (tak jak globalne korporacje technologiczne) – interesować się wykorzystaniem potencjału mody w ich branży.

 

Nie ma więcej wpisów