captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Drzewo śmierci. Fot. Dick Culbert/Flickr

Drzewo śmierci. Fot. Dick Culbert/Flickr

Pod koniec lat 90., radiolog Nicola Stricland postanowiła spędzić wakacje na Karaibach, na wyspie Tobago, tropikalnym raju pełnym pięknych i pustych plaż. Już pierwszego ranka wyruszyła na poszukiwanie muszelek w białym piasku, nie przeczuwając, że ten dzień nie skończy się dobrze.

Pośród rozrzuconych na plaży kokosów i owoców mango, Strickland z przyjacielem natrafili na zielony owoc o przyjemnym, słodkim zapachu, przypominającym jabłka. Oboje podjęli głupią decyzję postanawiając ugryźć dziwny owoc. Po krótkiej chwili smak w ich ustach zmienił się ze słodkiego w niesamowicie pieprzny, palący i duszący tak, że ledwie byli w stanie przełknąć ślinę.

Owoc należał do drzewa manchineel (Hippomane mancinella), określany jest czasami jako “plażowe jabłko” czy “trująca guava”. Na drzewo można natknąć się w tropikalnych obszarach południowych części Ameryki Północnej , w Ameryce Środkowej, na Karaibach i w niektórych północnych częściach Ameryki Południowej.

Roślina ma również odmienną nazwę w języku hiszpańskim, arbol de la muerte, co dosłownie oznacza “drzewo śmierci”. Według Księgi Rekordów Guinnessa, drzewo manchineel jest najniebezpieczniejszym drzewem na świecie. Jak wyjaśnia mieszczący się na Florydzie Instytut Nauk Żywieniowych i Agrokulturowych, dosłownie każda część drzewa jest silnie trująca, a “dotknięcie czy spożycie jakiejkolwiek z tych części może skończyć się śmiercią”.

Drzewo wytwarza gęsty, mleczny sok, który sączy się z całej rośliny – kory, liści, a nawet owoców. W zetknięciu ze skórą wywołuje on rozległe, przypominające oparzenia bąble.

Sok ma w sobie wiele toksyn, ale uważa się, że za najsilniejsze reakcje odpowiada forbol, organiczny związek należący do rodziny diterpenów. Ponieważ forbol z łatwością rozpuszcza się w wodzie, nawet stanie pod drzewem manchineel w czasie deszczu może spowodować poważne poparzenia – krople zbierają z liści niebezpieczny sok drzewa.

Fot. arctic_whirlwind/Flickr

Fot. arctic_whirlwind/Flickr

Aby zmniejszyć liczbę wypadków, w obszarach występowania drzew oznacza się je namalowanymi czerwonymi krzyżami, otacza dookoła białą linią lub stawia się w pobliżu ostrzegawczą tablicę. Wycięcie drzew nie wchodzi w rachubę, bo odgrywają one istotną rolę w lokalnym ekosystemie – ich gęste korony tworzą doskonałą ochronę przed wiatrem, pomagając w spowalnianiu erozji wybrzeży Ameryki Środkowej.

Nawet spalenie drzewa jest złym pomysłem, bo dym może spowodować ostre zapalenie oczu, a nawet doprowadzić do czasowej ślepoty. Niebezpieczne jest również jego wdychanie. Co ciekawe karaibscy cieśle od setek lat budowali meble z drewna manchineel – po pocięciu i dokładnym wysuszeniu go na słońcu, które neutralizuje działanie trującego soku.

“Najgorsze co można zrobić, to zjeść jego malutkie okrągłe owoce,” twierdzi Ella Davies. “Spożycie owocu może skończyć się śmiercią z powodu intensywnych wymiotów i ostrej biegunki, stopniowo odwadniających organizm.”

Na szczęście Strickland i jej przyjaciel przeżyli swój “eksperyment”, ponieważ zjedli tylko kawałek owocu. W 2000 roku Strickland napisała list do The British Medical Journal, opisując swoje objawy.

Nie ma więcej wpisów