captcha image

A password will be e-mailed to you.

Uwaga. Komentujących proszę o odnoszenie się do tego, czego ten tekst dotyczy, a nie do tego, co się komuś losowo kojarzy. 

Pod koniec sierpnia Konferencja Episkopatu Polski opublikowała dokument pod tytułem “Stanowisko w kwestii LGBT+”. Ponoć pracowano nad nim rok, materiał obejmuje wiele tematów, jednak ja chciałem się odnieść do jednego tylko fragmentu, punktu 63:

„Kierując się obiektywnym kryterium płci człowieka, czyli jego genetyką (kobieta XX, mężczyzna XY), Kościół stoi na stanowisku, że hormonalne i chirurgiczne ingerencje w sferę płciową nie powodują jej faktycznej zmiany. Takie praktyki są traktowane wyłącznie jako akt okaleczenia osoby. Podobnie Kościół ocenia cywilno-prawną procedurę ograniczoną do poświadczenia w dokumentach metrykalnych „zmiany płci” lub jej pominięcia.”

Zasadniczą wątpliwość budzi stwierdzenie o „obiektywnym kryterium płci człowieka”, którym ma być genetyczne rozróżnienie na kobietę (chromosomy determinujące płeć XX) oraz mężczyznę (chromosomy XY). Zapewne już w tym miejscu niektórzy mogą się oburzyć, no bo cóż bardziej naturalnego, niż naturalny podział na mężczyznę i kobietę?

Pomijając już mętne znaczenie słowa „naturalny” warto zauważyć, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nasza wiedza na temat tego, jak determinowana jest płeć, ogromnie się rozszerzyła. Uproszczenie „kobieta XX”, „mężczyzna XY” jest daleko niewystarczające, o czym episkopat dobrze wie – wspomina o tym w punkcie 12. swojego dokumentu, pisząc:

„Genetycy, endokrynolodzy i neurolodzy wskazują na znaczenie kryteriów płciowości związanych z biologiczną strukturą człowieka. W tym kontekście wymienia się płeć chromosomalną, określoną przy zapłodnieniu przez chromosomy płciowe (kobieta XX, mężczyzna XY), płeć gonadalną zaznaczoną od 7 tygodnia po zapłodnieniu i wyznaczoną przez gruczoły płciowe (jądra i jajniki), płeć hormonalną określaną przez odmienny poziom męskich i żeńskich hormonów, płeć metaboliczną określaną przez rodzaj aparatu enzymatycznego niektórych systemów metabolicznych, czy płeć mózgową wynikającą z typowo płciowego zróżnicowania mózgu […]”

Dziwić więc może, że 51 punktów dalej sprawa zostaje tak radykalnie uproszczona.

Nie tylko XX i XY

Co współcześnie wiemy na temat determinacji płci? To ogromny temat, tu odniosę się tylko do kwestii związanych z genetyką. Po pierwsze, istotny procent ludzi ma inny schemat niż wspomniane XX lub XY. Jest to związane z inną niż typowa liczbą chromosomów determinujących płeć.

Zazwyczaj mamy 46 chromosomów, które w określonych momentach układają się w pary. 22 z nich to podobne na oko dwójki, jednak ostatnia para może występować w dwóch wersjach. Zestaw – zwany kariotypem – 46,XX występuje u kobiet, natomiast 46,XY pojawia się u mężczyzn (liczba na początku oznacza całkowitą liczbę chromosomów, oznaczenie po przecinku to zestaw chromosomów płciowych). Jednak stopniowo naukowcy zorientowali się, że sprawa nie jest taka prosta. Część ludzi ma chromosomy w układzie 45,X, 47,XXY, 48,XXYY, 48,XXXY, 49,XXXYY, 49,XXXXY czy 49,XXXXX. Co więcej, osoby uznawane i uznające siebie za mężczyzn mogą mieć zestaw 46,XX, a za kobiety – 46,XY. Nie da się ani jednoznacznie stwierdzić „jeżeli ktoś jest kobietą/mężczyzną, to ma zestaw 46,XX/46,XY”, ani też „jeżeli ktoś ma zestaw 46,XX/46,XY, to jest kobietą/mężczyzną”.

Stopniowo rozumiemy coraz więcej elementów determinujących powstawanie płci. I coraz lepiej widać, że bardzo wiele osób trudno jednoznacznie przypisać do określonej płci. Mówię tu o przypisaniu „biologicznym”, nie o tożsamości płciowej. Osoby takie określa się jako interpłciowe czy interseksualne, a objawem mogą być różnice w zakresie cech związanych z płcią: chromosomów, gonad, hormonów płciowych czy narządów rozrodczych.

Jak częste są takie odstępstwa od najbardziej typowego schematu? To zależy od ścisłej definicji, ale przyjmuje się, że to od 1 na 100 do 1 na 500 osób. Czyli na całym świecie od 14 do 70 milionów ludzi. Sporo.

Flaga dumy osób interseksualnych. Za https://ihra.org.au/22773/an-intersex-flag/

Dwie płcie?

Ta zmienność nastręcza wielu problemów. Binarne pojmowanie płci jest w naszej kulturze niezwykle mocno zakorzenione. Piszę „w naszej kulturze”, bo są na świecie społeczeństwa, w których trzecia płeć jest traktowana zupełnie normalnie (polecam poczytać o Faʻafafine, dziewicach Kanunu czy hidźra), choć dotyczy to przede wszystkim identyfikacji płciowej.

Jednak rodzi się znacząca liczba dzieci, u których występują widoczne anomalie dotyczące budowy narządów płciowych i gonad. To elementy widoczne często zaraz po urodzeniu i w związku z tym budzące zrozumiały niepokój rodziców. Może to być nietypowo ukształtowany penis (na przykład z ujściem cewki moczowej u dołu), zrośnięcie warg sromowych wewnętrznych czy inne anomalie rozwoju zewnętrznych narządów płciowych.

Dobrze obrazuje to tzw. skala Quigleya pokazująca zmienność rozwoju tych narządów u osób, które mają zespół chromosomów 46,XY, ale ich organizm nie reaguje na męskie hormony, androgeny. Taka niewrażliwość może być całkowita lub częściowa i, w zależności od tego, zewnętrzne narządy płciowe mogą być różnie wykształcone:

Ilustracja skali Quigleya. Rys. Jonathan.Marcus [CC BY-SA 3.0]

W przypadku kompletnej niewrażliwości na androgeny mimo chromosomalnego kariotypu typowego dla mężczyzn fenotypowo taka osoba jest kobietą: ma piersi, kobiece zewnętrzne narządy płciowe, brak męskiego owłosienia, kobiecą sylwetkę, rysy twarzy. Ma też, niemal zawsze, żeńską identyfikację płciową – czyli uważa się za kobietę. Te osoby wychowywane są jako dziewczynki, a najczęściej anomalie wykrywane są w okresie dojrzewania, gdy nie pojawia się miesiączka. Takie osoby są bezpłodne. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie założenia rodziny i współżycia seksualnego.

Częściowa niewrażliwość na androgeny może objawiać się na przykład w większości żeńskim fenotypem, ale równocześnie występowaniem na przykład szczątkowych jąder ukrytych wewnątrz ciała. W takich sytuacjach zwykle usuwa się jądra, w przeciwnym wypadku istnieje ryzyko powstania nowotworu. Czasami stosuje się też zabieg wytworzenia sztucznej pochwy.

Jednak zgodnie z poglądami episkopatu są to mężczyźni. Bezwzględnie i bezdyskusyjnie. A jakiekolwiek zabiegi chirurgiczne są aktem okaleczenia. Nietrudno zauważyć, że takie podejście jest oderwane od rzeczywistości i lekceważy faktyczne potrzeby człowieka.

Ojciec z macicą

Chirurgiczne zabiegi dostosowywania płci do założonego wzoru to długi i trudny temat. Z jednej strony przyjęło się, by wykonywać je jak najwcześniej w życiu dziecka, by było ono wychowywane w przyjętej z góry płci. Z drugiej, coraz częściej mówi się o tym, że to zły pomysł, ponieważ tożsamość płciowa nie musi być zgodna z płcią fizyczną, o której – w niejednoznacznych przypadkach – zdecydowali lekarze i rodzice.

Niewrażliwość na androgeny to tylko jedna z wielu przyczyn mogących prowadzić do interseksualności. Wrodzony przerost nadnerczy powoduje z kolei nadmierne wydzielanie androgenów, który u osób z zestawem chromosomowym 46,XX może powodować powiększenie łechtaczki tak, że przypomina penisa, i zrośnięcie warg sromowych, co upodabnia je do moszny.

Z kolei mutacja genu NR5A1 leżącego na chromosomie 9. (a więc nie determinującym płci) może prowadzić u osób 46,XY do rozwinięcia zarówno zewnętrznych żeńskich narządów płciowych, jak i macicy i jajowodów.  

Wiele przypadków interseksualności wykrywanych jest dopiero wtedy, gdy dana osoba poszukuje pomocy medycznej związanej z innymi kwestiami. W 2014 roku informowano o przypadku 70-letniego mężczyzny 46,XY, u którego przy okazji operacji przepukliny odkryto macicę z endometrium i wykształconymi, choć niedrożnymi, jajnikami. Warto dodać, że mężczyzna był ojcem czwórki dzieci.

I choć w tym ostatnim przypadku biskupi powinni być zadowoleni (prawie wszystko się zgadza z ich podejściem), to pójdźmy o krok dalej i spójrzmy na prawdziwe wyzwania.

Komórkowy koktajl

Oto do komórki jajowej trafia plemnik niosący chromosom Y. Po zapłodnieniu komórka zaczyna się dzielić, a rozwijający się zarodek ma zestaw 46,XY. Jednak w pewnym momencie jedna z komórek „gubi” chromosom Y. Tak, to się zdarza. Pozostałe komórki mają nadal kariotyp 46,XY, jednak „potomkinie” owej „nieuważnej” komórki będą miały 45,X.

W zależności od tego, jaka komórka i na jakim etapie utraciła chromosom Y, w organizmie będzie dominował jeden lub drugi kariotyp. Jeden z nich jest męski, drugi – żeński. Tyle, że ten żeński charakterystyczny jest dla zespołu Turnera. Czyli mamy jeden organizm, którego część komórek jest żeńska, a część męska.

I co teraz? Jak w przypadku takiego człowieka zastosować stanowcze reguły episkopatu?

Podobnych przykładów jest mnóstwo, a opisane przypadki to zaledwie ułamek możliwości zaburzeń rozwoju płci, jakie stale się zdarzają. Oczywiście można przyjąć założenie, że to wszystko patologie, więc nie ma o czym mówić i czym się przejmować. 

Jednak sprawa nie jest taka prosta. Nie ma człowieka wzorcowego. Każdy, absolutnie i dosłownie każdy, ma jakieś „patologie” będące odchyleniami od średniej populacyjnej. Mogą one dotyczyć najróżniejszych cech fenotypowych i genotypowych. W przypadku płci nie ma idealnego wzoru mężczyzny i kobiety. Są mężczyźni o kobiecych rysach czy sylwetce, męsko wyglądające kobiety. Wiele tych cech, o których mówimy na co dzień, to właśnie efekt wpływu hormonów i genów. Czasem może dać efekt bardziej kwadratowej szczęki lub szerszych bioder. Czasem delikatne zmiany w zewnętrznych narządach płciowych. Czasem poważne różnice sprawiające, że jednoznaczne przydzielenie noworodka do jednej płci jest trudne lub niemożliwe.

Na koniec jeszcze punkt 75. dokumentu. Ciekawy, bo służący najwyraźniej zabezpieczeniu się:

“Wszystkie powyższe uwagi nie dotyczą zaburzeń rozwoju płci w postaci tak zwanego obojnactwa (hermafrodytyzmu, interpłciowości). Kariotyp tych osób posiada odmienne kombinacje par chromosomów płciowych (różne od prawidłowych – XX, XY). Sytuacja kanoniczna osób z takimi zaburzeniami jest odmienna od wyżej przedstawionych i zakłada profesjonalne analizy, a ich kanoniczna ocena często wymaga także odniesienia się do Stolicy Apostolskiej. Takich sytuacji nie można uważać za argumenty przemawiające za słusznością ideologii gender. W odpowiedzi na takie próby Kościół podkreśla: „w przypadku nieokreśloności seksualnej wkracza medycyna, która interweniuje stosując terapię. W tych szczególnych sytuacjach ani rodzice ani tym bardziej społeczeństwo nie mogą dokonać arbitralnego wyboru, ale to nauka medycyny interweniuje w celu terapeutycznym, to znaczy działa w sposób najmniej inwazyjny na podstawie obiektywnych parametrów w celu wyjaśnienia tożsamości konstytutywnej osoby”

Warto uważnie przeczytać zaznaczony fragment. To rozsądne, że biskupi próbują się zabezpieczyć w tak kontrowersyjnym dokumencie zamieszczając podobne zastrzeżenia. Ale:
1. Mowa tu o kariotypie innym niż XX i XY. Jak widać to tylko część przypadków – ta, w której łatwiej mówić o “anomalii”, a więc lekceważyć sprawę
2. Kompletnie lekceważy się zagadnienie tożsamości płciowej, która nie musi być zgodna z cechami płciowymi
3. Przywołanie ulubionego przez Kościół pojęcia “ideologii gender” sprawia, że cały wywód, mający sprawiać wrażenie naukowego, robi się czysto ideologiczny.
4. I na koniec najważniejsze. Z tego punktu aż bije kompletne niezrozumienie zagadnienia. Niepokojąca i niewygodna z punktu widzenia episkopatu odmienność ma być korygowana. Nie ma tu mowy o tym, że najważniejsze jest dobro człowieka i możliwość samodecydowania w takiej sytuacji. Jest za to chęć naprawiania, “interweniowania w celu terapeutycznym”.
Jak widać episkopat bardzo się stara wykorzystać medycynę to naprawienia tego, co jego zdaniem wymaga naprawy. Dobrze, że stopniowo odchodzi się od przeprowadzanych na dzieciach zabiegów, które służą uspokojeniu dorosłych, ale w rezultacie przynoszą często znacznie więcej złego, niż dobrego.

Dlatego stanowcze stwierdzenie „kierując się obiektywnym kryterium płci człowieka, czyli jego genetyką (kobieta XX, mężczyzna XY)” świadczy albo o niewiedzy, albo złej woli.

źródło: https://www.nature.com/news/sex-redefined-1.16943

Nie ma więcej wpisów