captcha image

A password will be e-mailed to you.

Wyszukiwanie objawów chorób w internecie nie ma sensu, bo “dr Google” częściej się myli, niż stawia trafne diagnozy – pokazują badania. Może to być w najlepszym przypadku nieprzydatne, a w najgorszym – niebezpieczne dla zdrowia.

Dawniej, jak chyba większość z nas, miewałam pokusę, by poszukać w sieci, co też może mi dolegać. Wpisywałam moje aktualne objawy w wyszukiwarkę i… zazwyczaj kończyło się na zdiagnozowaniu u mnie poważnego stadium raka, co na szczęście – po prawdziwej konsultacji lekarskiej – okazywało się nieprawdą. To mnie skutecznie oduczyło stawiania “doktorowi Google’owi” pytań o objawy choroby, która może mnie nękać. I Wam radzę to samo, a radę tę wspieram badaniami, które ukazały się w maju tego roku w piśmie „The Medical Journal of Australia” (tutaj LINK do tych badań).

Badanie przeprowadzone przez australijskich naukowców z Edith Cowan University w Perth objęło 36 popularnych, bezpłatnych stron WWW lub aplikacji mobilnych nazywanych „online symptom checkers”, co oznacza „sprawdzanie objawów online”. Badacze przetestowali skuteczność generowanych przez nie diagnoz pod kątem 48 opisów stanów chorobowych charakterystycznych dla Australii, w oparciu o objawy, które pacjenci zwykle zgłaszają przy okazji różnych chorób.

I okazało się, że serwisy te często raczej zgadują, niż diagnozują. Zaledwie 36 proc. spośród 27 takich serwisów mających podawać odpowiedzi na podstawie zgłaszanych objawów rzeczywiście podało właściwą diagnozę jako pierwszą; około połowy z nich podało ją wśród trzech pierwszych odpowiedzi, a 58 proc. – w pierwszej dziesiątce odpowiedzi. Serwisy korzystające z algorytmów sztucznej inteligencji miały lepsze wyniki, bo wymieniały prawidłową odpowiedź jako pierwszą w 46 proc. przypadków, podczas gdy inne serwisy robiły to w 32 proc. przypadków. Średni odsetek pierwszych poprawnych odpowiedzi mieścił się w przedziale od 12 do 61 proc.

Trafne diagnozy były generowane najczęściej w sytuacji, kiedy była mowa o pomocy w nagłych przypadkach. Były one słuszne w 60 proc. przypadków. Kiedy jednak NIE chodziło o nagłe sytuacje, trafność zmniejszała się do 30-40 proc. Wszystkie serwisy „online symptom checkers” były zgodne co do jednego: już na wstępie uczciwie ostrzegały, że ich usługi nie zastąpią konsultacji z lekarzem. Ciekawe, ile osób bierze to sobie do serca.

Czym może grozić nieprawidłowa diagnoza uzyskana w serwisie online? Na przykład niepotrzebnym wezwaniem pogotowia albo zlekceważeniem objawów naprawdę poważnej choroby, którą należałoby szybko zacząć leczyć. Badacze podkreślają, że diagnoza lekarska wymaga dużego doświadczenia, wzięcia pod uwagę wielu różnych czynników, wykluczenia innych opcji za pomocą badań diagnostycznych, a niekiedy konsultacji z klinicystą. A tego niestety badane serwisy nie mogą zapewnić. Mogą jednak okazać się pomocne jako „zasoby edukacyjne”, ale tylko w połączeniu z wizytą u profesjonalistów służby zdrowia.

Tu oczywiście mogą podnieść się głosy, że wielu lekarzy również nie jest w stanie prawidłowo zdiagnozować swoich pacjentów, a do tych najbardziej profesjonalnych ustawiają się tak długie kolejki, że już lepiej zasięgnąć rady u “doktora Google’a”. Otóż nie, bo zła diagnoza może mieć niekiedy gorsze konsekwencje niż jej opóźnienie spowodowane kolejką do prawdziwego, doświadczonego lekarza.

Źródło

Nie ma więcej wpisów