captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Sonda ICE zmierza ku swej pierwszej komecie. Rys. NASA Goddard Spaceflight Center

Sonda ICE zmierza ku swej pierwszej komecie. Rys. NASA Goddard Spaceflight Center

Już sama historia sondy International Cometary Explorer (ICE) wystarczyłaby na niezłą kosmiczną opowieść, a tu jeszcze okazało się, że jej rola wcale się nie kończy. ICE, która wtedy nazywała się jeszcze ISEE 3 wystrzelono 12 sierpnia 1978 roku. Jej głównym zadaniem było prowadzenie obserwacji Słońca z bardzo szczególnej orbity – nasza sonda jako pierwszy obiekt stworzony przez człowieka poruszała się tak, że przelatywała przez punkty libracyjne. To miejsca w przestrzeni, gdzie równoważy się grawitacja Słońca i Ziemi i gdzie obiekt o małej masie może pozostawać zawieszony nie spadając ani na gwiazdę ani na planetę.

Drugie życie

Po zakończeniu badań nad wpływem Słońca na magnetosferę Ziemi i obserwacji plazmy słonecznej ICE mogła, jak każda przyzwoita sonda, zakończyć misję. Ale właśnie wtedy, w 1982 roku, została przemianowana z ISEE 3 na ICE i otrzymała nowe zadanie. I to nie byle jakie – miała jako pierwsza w dziejach zbliżyć się do komety. Wybór padł na 21P/Giacobini-Zinner – kometę, która powraca w okolice Ziemi co niespełna 7 lat. Zawdzięczamy jej rój meteorów zwany Drakonidami pojawiający się około 8 października. Zwykle nie jest on zbyt silny, jednak w 1946 roku Ziemia przecięła orbitę komety zaledwie w 15 dni po jej przelocie. Tego dnia na niebie pojawiło się w ciągu godziny 2300 meteorów!

Po zmianie orbity 11 września 1985 roku sonda zbliżyła się do komety na 7862 km przecinając jej ogon. Zebrała dane o jego składzie, ale ponieważ nie była wyposażona w aparat nie mogła wykonać zdjęć. W kolejnym roku przeprowadziła obserwację komety Halleya i, jakby tego było mało, w 1991 roku dostała kolejne zadanie – obserwację koronalnych wyrzutów masy ze Słońca.

Sonda, która nie chciała się wyłączyć

Ostatecznie na bardzo zasłużoną emeryturę została wysłana w 1997 roku, gdy NASA wysłała do niej sygnał wyłączenia. Aktywny miał pozostać tylko nadajnik fali nośnej nieprzekazujący jednak żadnej informacji.

Jak wielkie było zdziwienie, gdy w 2008 roku odkryto, że sonda wcale się nie wyłączyła. Co więcej z 13 urządzeń badawczych w tym czasie przestało działać tylko jedno, a w zbiornikach pozostało jeszcze całkiem dużo paliwa. Powstał pomysł, by sondę przywrócić do życia. Na przeszkodzie stały jednak fundusze – ograniczany budżet NASA nie miał zasobów na takie ekstrawagancje.

Akcja sterowana z McDonald’s

W kwietniu tego roku zawiązała się inicjatywa grupy pasjonatów, którzy postanowili odzyskać dzielną ICE. Czasu było niewiele – jedynym momentem na wybudzenie ICE jest przełom maja i czerwca, kiedy korzystając z grawitacji Księżyca można ją skierować na nową orbitę.

Błyskawicznie zorganizowano zbiórkę pieniędzy, udało się uzyskać ponad 150 tys. dolarów potrzebnych na napisanie oprogramowania, przygotowanie sprzętu, wyszukanie w archiwach NASA dokumentów umożliwiających komunikację z sondą i wynajęcie czasu na antenach pozwalających przesłać sygnał do sondy. 10 dni temu, 19 maja, na jednej z anten w Obserwatorium Arecibo zainstalowano potrzebny sprzęt. Teraz trwają przygotowania do wysłania sygnału i przejęcia ICE. Jeśli to się uda, sonda ma zostać skierowana na spotkanie z kolejną kometą – 46P/Wirtanen, która nadleci w 2018 roku.

Szalona trajektoria, która zamieniła sondę ISEE 3 w ICE

Szalona trajektoria, która zamieniła sondę ISEE 3 w ICE

Centrum kontroli misji założono w… opuszczonym budynku baru McDonald’s w NASA Ames Research Center w Kalifornii. Jeśli wszystko się uda, będzie to piękne uhonorowanie 81-letniego Roberta Farquhara, człowieka, który w 1983 roku praktycznie zmusił NASA do przedłużenia życia sondy i wysłania jej na spotkanie z kometą. Opracował niesamowicie skomplikowaną trajektorię, która pozwoliła na osiągnięcie nowej orbity. Mówiono, że porwał IEEE-3.

Trzymamy kciuki za tę niesamowitą, obywatelską akcję przejęcia dzielnej sondy.

Nie ma więcej wpisów