captcha image

A password will be e-mailed to you.

Mini-winnica na Wawelu. Fot. Crazy Nauka

Co niezwykłego może być na Wawelu? A choćby to, że winnice istniały tu już 1000 lat temu i trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce w Polsce do uprawy winorośli. A teraz znów tu istnieją.

– O, winnica! – powiedział Adam, kiedy staliśmy w kolejce do… toalety na Wawelu. Wcale jej nie zauważyliśmy, ale faktycznie, to była ona! Mała, malutka, ale jednak winnica. A 7-letni Adam jest już całkiem uświadomiony w tej materii, bo rok temu wspólnie odwiedziliśmy fajną winnicę pod Kazimierzem Dolnym (tak, w Polsce jest całkiem dużo winnic!). A już myśleliśmy, że na Wawelu nic nas nie zaskoczy.

Tylko skąd winnica w Ogrodach Królewskich na Wawelu? Poszperałam trochę w sieci i okazało się, że nie ma miejsca bardziej odpowiedniego dla winnicy w Polsce niż właśnie Wawel. Na wapiennych wzgórzach nad Wisłą winogrona udają się przednio. Dlaczego? Stoki Wawelu są sowicie dogrzewane przez słońce, a rzeka w dole stabilizuje warunki termiczne, nie dopuszczając do gwałtownych wahań temperatury, które nie służą krzewom winorośli. Co więcej, winorośl bardzo lubi podłoże wapienne, luźne i dobrze przepuszczające wilgoć, pozwalające na głębokie ukorzenienie się krzewów winogron.

Tak więc nawet gdyby nie istniały inne przesłanki ku temu, by na Wawelu założyć winnicę, ona sama się prosiła, by powstać. A istniały, i to poważne. Winorośl zawędrowała na Wawel wraz z chrześcijaństwem, które wymagało wina do celów liturgicznych. Kiedy więc dzięki zabiegom Bolesława Chrobrego w 1000 roku w Krakowie ustanowiono biskupstwo, winnica po prostu musiała się tam pojawić, zwłaszcza że transport wina z państw ościennych był wówczas nie lada problemem. Dowodów istnienia winnicy dostarczyli archeolodzy, którzy na wawelskim wzgórzu odkryli jej pozostałości sięgające X wieku.

Crazy Nauka na Wawelu. Fot. Crazy Nauka

Okres świetności wawelskich winnic przypadł, a jakże, na czasy królowej Bony. Od lat 30. XVI wieku. winorośl uprawiano w południowo-wschodniej części wzgórza, w tzw. Ogrodzie Królowej. Z kolei w części zwanej Ogrodem Króla istniała pergola porośnięta winoroślą. O ich istnieniu wspominają rachunki zamkowe z tamtego okresu. W zapiskach istnieją też wzmianki, że winnica ta funkcjonowała jeszcze w 1615 roku. Wspominają o niej również dokumenty z 1665 roku, to jest po potopie szwedzkim, więc trudno powiedzieć, w jakim była wówczas stanie. Zapewne opłakanym, jak cała Rzeczpospolita.

Winnicę odtworzono w XIX wieku w ramach akcji upiększania Krakowa, będącego wówczas Wolnym Miastem. Włodarze miasta zagospodarowali zbocza Wawelu i urządzili Planty. Niestety, autonomia Rzeczypospolitej Krakowskiej nie trwała długo i w 1851 roku wojska austriackie zamieniły cały teren wawelskich ogrodów w ponurą cytadelę.

I to byłby kres winnic na Wawelu, gdyby nie pomysł sprzed kilku lat, żeby winnice na Wawelu odtworzyć. Powstała wówczas mini-winniczka nieopodal baszty Senatorskiej, a więc w okolicy, w której winorośl rosła u królowej Bony. W ogóle Ogrody Królewskie nabrały ostatnio wyglądu jak za czasów żony Zygmunta Starego: na dwóch tarasach na wzgórzu wawelskim zrekonstruowano je tak, jak wskazywały zachowane dokumenty. Alejki wyłożono cegłami, w dębowych skrzyniach znów hodowane są zioła i przyprawy. Ustawiono też pergolę (taką jak ta dawniej w Ogrodzie Króla), którą obsadzono winoroślą. Na Wawelu hodowane są jej odmiany odporne na mrozy: Concord, Ontario, Alwood i Cascade.

Miejscowi winiarze oczywiście marzą o tym, żeby winorośl jak za czasów renesansu porastała rozległe zbocza wawelskiego wzgórza. Na to jednak pewnie trzeba będzie jeszcze poczekać.

Winnica była niejedynym zaskoczeniem, jakie zgotował nam Wawel. Oczywiście o Smoczej Jamie słyszeliśmy od czasów dzieciństwa, ale wybraliśmy się do niej dopiero teraz. A tam – totalny szok! Smocza Jama okazała się tak fascynująca, że aż napisaliśmy o niej oddzielny artykuł 🙂

 

Nie ma więcej wpisów