captcha image

A password will be e-mailed to you.

Co to jest “teraz”? Czy można żyć we własnym czasie? Gdzie jest nas wewnętrzny zegar? Książka “Po co człowiekowi czas” daje fascynujące odpowiedzi na te pytania

To wyjątkowe doświadczenie – czytam książkę o tym, jak organizmy liczą czas i jak się w nim odnajdują samemu poddając swój organizm związanemu z czasem eksperymentowi. Książkę Alana Burdicka „Po co człowiekowi czas” zacząłem czytać w Piasecznie pod Warszawą, gdzie obowiązuje czas środkowoeuropejski. Potem wyciągnąłem ją gdzieś nad północnym Atlantykiem, na wysokości 11 km, gdzie czas wydawał się wstrzymany – za oknem samolotu przez 5 godzin widziałem odległy zachód Słońca. A kończę ją pod Toronto, gdzie zegary wskazują czas wschodni, o 6 godzin wcześniejszy niż ten podwarszawski.

To ten fragment książki wpadł mi w oko, gdy leciałem samolotem

A wszystko to wydarzyło się w ciągu zaledwie dwóch dni. Mój organizm zgłupiał – miałem wrażenie, że pierwsza noc trwa ze 20 godzin. Płytki, dziwny sen ciągnął się straszliwie. Teraz jest kolejny dzień, 21:36 czasu wschodniego wybrzeża, a ja sam nie wiem jak się czuję – dla mojego organizmu to w pół do czwartej nad ranem, choć dopiero co skończyłem kolację.

Wiem oczywiście, że jet lag to nic wyjątkowego – doświadcza go tysiące ludzi każdego dnia. Ale jednocześnie budzi coś na kształt podziwu, bo dopiero pojawienie się powszechnie dostępnych lotów międzykontynentalnych sprawiło, że jesteśmy w stanie w ciągu kilku godzin narazić nasz organizm na coś tak dziwacznego. Nasi przodkowie, ledwie dwa czy trzy pokolenia temu, nie mieli szans na takie doznanie.

Co w nas cyka?

Książka „Po co człowiekowi czas” zajmuje się tym aspektem czasu, który jest nam najbliższy, choć w literaturze popularnonaukowej raczej mało obecny. Nie chodzi tu bowiem o fizyczne implikacje związane ze strzałką czasu, wpływem gigantycznych prędkości czy niewyobrażalnie wielkich mas.

Tu mowa o tym, czego doświadczamy sami. Autor regularnie budzi się o 4:27 nad ranem i czuje się zawieszony, zatrzymany w czasie. Każda minuta ciągnie się niesamowicie długo. Czy to taka metafora czy faktycznie nasz wewnętrzny czas zwalnia? Albo przyspiesza, gdy znakomicie się bawimy?

Bo dziś już wiemy, że człowiek ma swój wewnętrzny zegar i że nie jest to jakaś abstrakcyjna myślowa konstrukcja, tylko namacalny mechanizm molekularny. Znamy białka, które powstają dzięki ekspresji konkretnych genów. Białka te gromadzą się w cytoplazmie naszych komórek stopniowo, aż do chwili, gdy ich stężenie jest na tyle duże, że przenikają do jądra komórkowego i… zatrzymują proces tworzenia samych siebie.

I tak się składa, że trwa to niemal dokładnie 24 godziny. Taki mechanizm znajduje się w każdej komórce ciała, ale nie działa w oderwaniu od tego, co dzieje się na zewnątrz. Rolę centralnego zegara organizmu, który pozwala na synchronizację miliardów małych, komórkowych zegarów odgrywa u nas tzw. jądro nadskrzyżowaniowe. To zgrupowanie około 20 tysięcy neuronów, które siedzą sobie… nad skrzyżowaniem. Chodzi o skrzyżowanie włókien nerwowych biegnących z prawego i lewego oka. Dzięki takiemu umiejscowieniu te komórki mogą dopasowywać rytm swojego działania do dobowego cyklu światła dochodzącego z zewnątrz.

Człowiek z zepsutym czasem

A co by było, gdyby nie dostarczać naszemu zegarowi tych informacji? Gdyby światło słoneczne nie pomagało w uporządkowaniu zegara? 16 lipca 1962 roku francuski speleolog Michel Siffre zszedł do głębokiej jaskini, gdzie nie docierało ani trochę światła. Postanowił pozostać tam przez blisko dwa miesiące. Miał kontakt telefoniczny z kolegami na górze, ci jednak ściśle pilnowali, by w czasie rozmów w żaden sposób nie przekazać informacji o tym, która jest godzina ani jaki to dzień.

Siffre sam liczył sobie czas czekając na 14 września, kiedy miał wyjść na powierzchnię. Ale już 20 sierpnia (według jego wyliczeń) dostał informację o zakończeniu eksperymentu. Okazało się, że w rzeczywistości był już 14 września, a Michel zgubił rachubę i pomylił się aż o 24 dni. Jego wewnętrzny zegar kompletnie oderwał się od rytmu doby.

Siffre powtarzał swój eksperyment jeszcze dwukrotnie i za każdym razem wyniki były przedziwne. Przeczytajcie o tym koniecznie – to trochę zaskakujące a trochę straszne.

Im dalej przemieszczałem się w poprzek stref czasowych i zagłębiałem w książce, tym bardziej byłem zaskoczony. Choćby „święty” czas współczesnego świata, UTC, czyli uniwersalny czas koordynowany. To ustalany na podstawie działania zegarów cezowych wzorcowy czas dla całej Ziemi, wykorzystywany w nawigacji lotniczej i morskiej. Okazuje się, że nie istnieje żaden zegar czy inne urządzenie, które stanowiłoby wzorzec i pokazywało czas UTC. Jest on raczej efektem „negocjacji” między kilkuset zegarami atomowymi rozrzuconymi po całym świecie. W słynnym Sèvres pod Paryżem zbierane są odczyty wszystkich tych urządzeń i wyliczany jest błąd, jaki każde z nich popełniło w zeszłym miesiącu. Więc, tak naprawdę, czas UTC istnieje tylko w przeszłości. W teraźniejszości zegary atomowe co najwyżej bardzo się starają, by się od niego zbytnio nie oddalić.

By świat się nie rozjechał

Alan Burdick, autor „Po co człowiekowi czas” ma wyjątkowy talent do łączenia mnóstwa ciekawostek z solidną wiedzą. I to nie tylko ściśle naukową, bo całkiem pokaźny kawałek poświęcony jest temu, jak filozofia próbowała sobie poradzić z pojęciem teraźniejszości. OK, przyznaję, że to nie jest mój ulubiony fragment książki, ale dałem radę i wkrótce potem zostałem nagrodzony opowieścią o tym, że prawdopodobnie nasz mózg specjalnie generuje opóźnienie w przetwarzaniu niektórych bodźców. To maksymalnie 80 milisekund potrzebne po to, by zsynchronizować informacje przetwarzane wolniej i szybciej. Bez tego odbiór świata „rozjeżdżałby się” nam – pewne typy informacji biegną szybszymi drogami od innych i gdyby nie owe 80 milisekund opóźnienia, zachodzące jednocześnie, powiązane zjawiska odbieralibyśmy jako dziejące się w różnym czasie.

Dziwne? To tylko jedno z setek zadziwień, jakie czeka Was podczas lektury tej książki. W (chwilowo) mojej strefie czasowej zbliża się północ, a mój ogłupiały wewnętrzny zegar nie może się zdecydować, czy mam iść spać, czy dziarsko rzucić się w wir obowiązków (bo w domu zaraz 6 rano). Zgodnie z zaleceniami autora „Po co człowiekowi czas” spróbuję jednak zawierzyć zegarkowi w telefonie i idę spać.

A Wy skorzystajcie z (oczywiście) ograniczonej czasowo promocji na książkę. „Po co człowiekowi czas” Alana Burdicka kupicie za 23,94 zł czyli. W tym celu wystarczy wejść do księgarni Dadada.pl i po dodaniu książki do koszyka wpisać kod rabatowy crazynauka. Dzięki temu samemu kodowi dostniemy też zniżkę na książki Znikająca łyżeczka, Dziwne przypadki ludzkiego mózgu i Pi razy drzwi.

Po co człowiekowi czas
Alan Burdick
wydawca: Feeria Science 2019

Nie ma więcej wpisów