captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Beagle. Fot. Don Burkett

Beagle. Fot. Don Burkett

Większość oswojonych ssaków dzieli pewne wspólne cechy. Te oczywiste to brak agresji wobec człowieka i skłonność do współpracy. Nic dziwnego – to przecież właśnie pod tym kątem dobierane są osobniki do dalszego rozmnażania. Ale okazuje się, że są też cechy, których pojawienie się trudno jest wytłumaczyć.

To choćby opadające uszy. W naturze ta cecha wcale nie jest częsta – może pogarszać słyszenie, sprzyja powstawaniu stanów zapalnych w uchu. Wystarczy jednak rozejrzeć się, by zobaczyć jak wiele ras psów ma takie właśnie uszy. Klapnięte uszka (poza pewnym misiem) ma też wiele odmian świń czy królików a także niektóre z innych oswojonych gatunków.

Wraz nietypowymi uszami pojawiają się inne charakterystyczne cechy. To skrócenie części twarzowej czaszki (doskonale widoczne u wielu ras psów od boksera po buldoga), zmniejszenie objętości mózgu, pomniejszenie zębów, skrócenie i (czasami) zakręcenie ogona, krótsze łapy czy wreszcie jaśniejsza sierść z białymi plamami. Wszystkie te cechy, w różnej konfiguracji, pojawiają się u wielu – często odlegle spokrewnionych – gatunków ssaków. Czasami nadaje im się nieformalną nazwę „zespołu oswojenia”.

Sprawa jest o tyle dziwna, że tylko niektóre z tych cech można tłumaczyć celowym doborem. Krótkie zęby jeszcze mają sens. Ale zakręcony ogon albo łaty na futrze? I te klapnięte uszy? Nawet gdyby próbować promować te cechy w doborze, trudno byłoby „skomponować” zwierzę, które ma je wszystkie. A tymczasem:

Krótki pysk, klapnięte uszy, plamy na futrze. Fot. Pixabay

Krótki pysk, klapnięte uszy, plamy na futrze. Fot. Pixabay

Tajemnicze połączenie cech „zespołu oswojenia” potwierdziło jedno z najciekawszych doświadczeń zoologicznych w historii. Przeprowadził je Dimitri Bieljajew, który w 1959 roku postanowił zbadać na Syberii proces oswajania lisa srebrnego. Zwierzęta te są z natury dość agresywne i nieskore do współpracy z człowiekiem. Z dużej hodowli, gdzie zwierzęta trzymano dla ich futra wybrał grupę lisów i zaczął dobierać do dalszego rozmnażania tylko to potomstwo, które było najmniej agresywne w stosunku do człowieka.

Zwierzęta nie były szkolone czy tresowane – chodziło tylko o predyspozycje genetyczne. Eksperyment trwał 40 lat, przewinęło się przez niego 45 tysięcy lisów w 40 pokoleniach. Po tym czasie uzyskano lisy zachowujące się ja oswojone psy: łaszące się do człowieka, chętne to współpracy. Ale też: krótkołape, o futrze z licznymi białymi znaczeniami, miękkimi i często opadającymi uszami, krótszym pysku i ogonie, który ma tendencję do zakręcania się.

Lis srebrny - z lewej dziki, z prawej "genetycznie" oswojony. Fot. Zefram/Luz Rovira

Lis srebrny – z lewej dziki, z prawej “genetycznie” oswojony. Fot. Zefram/Luz Rovira

W ten niezwykły sposób w sztucznych warunkach i w ogromnym tempie udało się powtórzyć tysiące lat procesu udomawiania psa. No i pojawił się zespół oswojenia ze wszystkimi jego dziwnymi cechami. A pamiętać należy, że w bardzo starannie prowadzonym eksperymencie jedynym kryterium doboru było zachowanie lisów wobec człowieka. Co się więc stało?

Przez wiele lat szukano odpowiedzi, jednak najbardziej spójna wydaje się teoria zaprezentowana ostatnio przez Adama Wilkinsa z Stellenbosch Institute of Advanced Study w RPA. Jego zdaniem tajemnica tkwi w rozwoju struktury zwanej grzebieniem nerwowym. To multipotencjalne komórki, które w rozwoju embrionalnym migrują i dają początek wielu strukturom dorosłego organizmu. Tworzą między innymi melanocyty czyli komórki pigmentowe, zwoje nerwowe czaszki i rdzenia kręgowego czy rdzeń nadnerczy. Odpowiadają też za tworzenie struktur kostnych i chrzęstnych twarzoczaszki.

To teraz przypomnijmy sobie, jakie cechy ma zwierzę z syndromem oswojenia.

  • Jest łagodne. A przecież to połączenie działania struktur nerwowych i hormonów – głównie wytwarzanej w nadnerczach adrenaliny.
  • Ma krótki pysk – a to komórki grzebienia nerwowego tworzą twarzoczaszkę.
  • Ma opadające uszy – struktury chrzęstne czaszki to też częściowo robota grzebienia nerwowego.
  • Ma jasne plamy na sierści – odpowiadają za nie melanocyty.

Według Wilkinsa takich powiązań można znaleźć więcej. Wyciąga on stąd wniosek, że te ssaki, które są wybierane ze względu na łagodne usposobienie mają cały zespół cech połączonych genetycznie. W takim „pakiecie” są zmiany w mózgu i gruczołach odpowiadające za charakter, modyfikacje kości i chrząstek, zmiana ubarwienia. Jeśli konsekwentnie dobieramy zwierzęta z takim zestawem genów, to poza pożądanym przez hodowcę usposobieniem dostaje on w „pakiecie” też inne charakterystyczne cechy, których nie wybierał celowo.

Również u ludzi istnieją wady genetyczne związane z rozwojem grzebienia nerwowego. Wiele z nich to ciężkie upośledzenia i zniekształcenia dotyczące m.in. obszaru twarzy – jak pamiętamy również za nią odpowiada grzebień nerwowy. W zespole Waardenburga pojawia się też charakterystyczne jasne pasmo włosów i – często – bielactwo. Mamy więc obraz zmian, które łatwo połączyć z „zespołem oswojenia”.

Ostateczne połączenie „zespołu oswojenia” ze zmianami genetycznymi opowiadającymi za rozwój grzebienia nerwowego wymaga jeszcze szeregu dalszych badań, ale hipoteza Wilkinsa tłumaczy tak wiele, że wydaje się być bardzo wiarygodnym wytłumaczeniem powszechności klapniętych psich uszu czy pięknych białych łat na sierści.

[za IO9.com]

 

Koniecznie też przeczytajcie, jak ostatnie 100 lat hodowli zniekształciło razy psów.

Nie ma więcej wpisów