captcha image

A password will be e-mailed to you.
Smocza Jama Fot. Crazy Nauka

Smocza Jama Fot. Crazy Nauka

Są takie miejsca, które wydają się tak banalne i ograne, że nie warto się nimi nawet interesować. A potem… BUM! I nagle odkrywasz, jak fascynujące są w rzeczywistości. Tak było ze Smoczą Jamą, jaskinią krasową wypłukaną we wzgórzu wawelskim, która totalnie nas zauroczyła.

Co może być niezwykłego w dziurze w ziemi, przez którą przewalają się tysiące turystów? Ha, wszystko! Przede wszystkim rzadko kiedy myśli się o niej jako o poważnej jaskini. A tymczasem obok Nietoperzowej, Ciemnej, Łokietka i Wierzchowskiej to piąta z dużych podkrakowskich jaskiń powstałych w czasie ostatniej epoki lodowcowej. Tyle, że w przeciwieństwie do pozostałych, od przynajmniej 600 lat wykorzystywana była przez ludzi do najróżniejszych celów.

Wiemy, że w 1565 roku Zygmunt II August kazał ją zamurować, bo zamieszkiwana była przez włóczęgów, opryszków i inne, z królewskiego punktu widzenia, podejrzane typy. Jednak najwyraźniej to zabezpieczenie nie okazało się trwałe, bo w kolejnych latach    znajdowała się tam karczma, która wykorzystywała dwie komory jaskini jako salę biesiadną i magazyn. Wiadomo też, że Smocza Jama była w XVI i XVII wieku… domem publicznym.

Wspomina o tym m.in Jan Andrzej Morsztyn w jednej ze swoich fraszek, gdzie pisze:

Tym ja ślę wiersze, ten je czytać będzie,
co dawno chodzi z kusiem po kolędzie,
kto nowicyjat odprawił w Lublinie
na Czwartku, kto wie, jakie gospodynie
w warszawskiej baszcie, na Mostkach we Lwowie.
co za szynk w Smoczej Jamie przy Krakowie.

W XVIII wieku dolne wejście prowadzące ku Wiśle zamurowano podczas fortyfikowania Wawelu. Pozostały dwa otwory w stropie jaskini i to właśnie przez jeden z nich wszedł do wnętrza w 1829 roku historyk i archeolog Ambroży Grabowski. Odkrył m.in., że w tych miejscach, gdzie na górze biegły mury obronne w jaskini wybudowano filary podtrzymujące strop. Później jeszcze kilkukrotnie wejścia zamurowywano i otwierano, by wreszcie w 1918 roku udostępnić Smoczą Jamę turystom.

Wnętrze Smoczej Jamy Fot. Crazy Nauka

Wnętrze Smoczej Jamy Fot. Crazy Nauka

Daleko w głąb wzgórza

I aż do 1974 roku sądzono, ze składa się ona z trzech komór, z których największa ma 25 metrów długości i 10 wysokości. Wtedy jednak, podczas prowadzenie prac zabezpieczających jaskinię, odkryto, że za ścianą znajduje się dalszy jej ciąg. Przebito tunel i do pracy wkroczyli speleolodzy. Okazało się, że poza 50 metrami udostępnionymi do zwiedzania istnieje boczny tunel o długości 160 metrów, który prowadzi w głąb wawelskiego wzgórza. Tam już turyści nie wejdą – to błotnista, pełna wąskich przejść trasa z syfonem (czyli miejscem zalanym wodą po strop) na początku. Jest tam m.in. Sala Krzemienna, Sala Koronna oraz Zaciski Andrzejów – miejsca nazwane tak przez speleologów badających teren od lat 80. W pięciu podziemnych jeziorkach znaleziono rzadkiego skorupiaka – białego studniczka tatrzańskiego.

Jaskinia ma, jak to zwykle jaskinie, mokry strop z którego kapie tzw. deszcz jaskiniowy – przesiąkające wody gruntowe. Jednak badanie z 2005 roku pokazało, że skład wody w Smoczej Jamie jest bardzo nietypowy – nie tylko jest mocno zanieczyszczona (co w sumie mało zaskakuje), ale też mocno różni się w zależności od miejsca, z którego została pobrana. Wygląda więc na to, że woda dopływa tam z kilku różnych źródeł, z których istotnym jest Wisła – dno jaskini leży zaledwie metr powyżej przeciętnego poziomu rzeki.

No i oczywiście na koniec zwiedzania wychodzi się wprost na imponująca rzeźbę ziejącego co kilka minut smoka – dzieło Bronisława Chromego stojące tu od 1972 roku.

Smok Wawelski, rzeźba Bronisława Chromego. Fot. Crazy Nauka

Smok Wawelski, rzeźba Bronisława Chromego. Fot. Crazy Nauka

Jeśli traficie na Wawel i będziecie mieli dość zbitego tłumu turystów, idźcie zwiedzić Smoczą Jamę. Najlepiej nie stać w długaśnej kolejce do automatu z biletami, który przyjmuje tylko monety (tak, mamy drugą dekadę XXI wieku…) i zamiast tego pójść po prostu do kasy biletowej. Omijamy kolejkę, schodzimy po 137 krętych stopniach (tylko dla sprawnych fizycznie) i zamiast przebiegać truchtem przez kolejne sale zatrzymujemy się i myślimy o tym, w jaki niezwykłym i pięknym miejscu jesteśmy. Szczerze polecamy tę metodę.

 

źródła: 1, 2, 3, 4

Nie ma więcej wpisów