captcha image

A password will be e-mailed to you.

Zorganizował przyjęcie dla podróżników w czasie, nawoływał do kolonizacji innych planet, marzył o locie w kosmos. Mimo choroby był jednym z najaktywniejszych naukowych celebrytów ostatnich lat. I oczywiście genialnym astrofizykiem.

Fot. NASA/Paul E. Alers

Rok temu, 14 marca 2018 roku, zmarł prof. Stephen Hawking. Wówczas nie napisaliśmy mu epitafium, dlatego chcę to nadrobić w rocznicę jego śmierci.

Tak naprawdę Hawking umykał śmierci przez ponad 50 lat. W 1963 roku zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne, a lekarze dawali mu nie więcej niż dwa-trzy lata życia. Hawking jednak nie poddawał się, opierał się nawet przed korzystaniem z wózka inwalidzkiego, do czego choroba zmusiła go ostatecznie pod koniec lat 60. W 1974 roku nie mógł już samodzielnie wstać z łóżka, a w 1985 roku stracił mowę.

Zaczął więc porozumiewać się ze światem za pomocą syntezatora mowy, do którego wprowadzał wypowiedzi przez klawiaturę. Niestety, postępująca choroba w 2008 roku tak osłabiła nerw odpowiadający za poruszanie kciukiem, że trzeba było poszukać innego sposobu komunikacji. Wówczas do akcji wkroczyli inżynierowie Intela, którzy stworzyli dla Hawkinga innowacyjny interfejs przymocowany do okularów, czytający z ruchu jego policzka, dziś dostępny na zasadach open source dla każdego.

Chuda, niepozorna postać w okularach, poruszająca się na wielkim wózku inwalidzkim i posługująca syntetycznym głosem, stała się nie tylko ikoną świata nauki, ale też popkultury.

Naukowy celebryta

Trzeba zresztą przyznać Hawkingowi, że umiejętnie podtrzymywał ten status. 28 czerwca 2009 roku na Univeristy of Cambridge zorganizował przyjęcie, na które nikogo nie zaprosił, licząc na to, że pojawiają się na nim podróżnicy w czasie. Kanał Discovery nagrał całe zdarzenie, podczas którego uczony w eleganckim stroju oczekiwał na gości w starannie wybranym miejscu. Niestety, nie przyszli.

Stephen Hawking podczas lotu ze stanem nieważkości. Fot. Jim Campbell/Aero-News Network
Stephen Hawking podczas lotu ze stanem nieważkości. Fot. Jim Campbell/Aero-News Network

Z kolei w 2007 roku sparaliżowany fizyk odbył lot paraboliczny samolotem firmy Zero Gravity, dzięki któremu mógł przebywać w stanie nieważkości łącznie przez 4 minuty. W 2017 roku Richard Branson, właściciel firmy Virgin Galactic, zaprosił Hawkinga do lotu suborbitalnego na pokładzie jednego ze swoich samolotów. Wiadomo, że było to jedno z największych marzeń naukowca. Niestety, nie doczekał uruchomienia lotów suborbitalnych przez Virgin Galactic.

Hawking w nurcie popularnym zasłynął również tym, że co i raz przestrzegał przed rychłą zagładą życia na Ziemi. Przyznam, że i mnie samej wydawało się to już nieco nużące, kiedy jak mantrę powtarzał, że w ciągu stu lat ludzkość doprowadzi do katastrofy ekologicznej w skali globu i powinniśmy już zacząć myśleć o ewakuacji w inny zakątek kosmosu.

O ile to drugie wciąż pozostaje w strefie science fiction (na poważnie myśli o tym chyba tylko Elon Musk), o tyle to pierwsze staje się coraz bardziej realnym scenariuszem, zwłaszcza w kontekście najnowszych raportów o ogromnym tempie wymierania gatunków oraz przyspieszającym globalnym ociepleniu klimatu, które dokończy dzieła zniszczenia, być może na spółkę z nieznanymi jeszcze chorobami.

Słynny astrofizyk przestrzegał też przed niekontrolowanym rozwojem sztucznej inteligencji, która pewnego dnia może stać się poważnym zagrożeniem dla naszego gatunku. „Rozwój sztucznej inteligencji może być najgorszą i najlepszą rzeczą, jaka przydarza się ludzkości” – mówił w 2017 roku podczas Web Summit w Portugalii. Przestrzegał, że jeśli nie postawimy jej granic i nie zadbamy o własne bezpieczeństwo, to ta supertechnologia rozdepcze nas pewnego dnia jak mrówki.

W 2015 roku swoim syntetycznym głosem wykonał kultową „Galaktyczną Piosenkę” z „Sensu życia według Monty Pythona”. W tym samym teledysku wystąpił również inny słynny brytyjski fizyk, prof. Brian Cox.

Stephen Hawking potrąca wózkiem Briana Coxa i odjeżdża, śpiewając “Galaktyczną Piosenkę” Monty Pythona. Fot. Monty Python/YouTube

Genialny naukowiec

Hawking wielu z nas jest znany jako autor „Krótkiej historii czasu”, będącej popularnonaukowym bestsellerem o naturze czasu, początkach i końcu Wszechświata oraz granicach ludzkiego poznania. Książka ukazała się drukiem w 1988 roku, a w 2005 roku autor wraz z innym wybitnym fizykiem Leonardem Mlodinowem, opublikował wersję uaktualnioną pt. „Jeszcze krótsza historia czasu”. Sądzę, że powinien się z nią zapoznać każdy, kto interesuje się nauką, choć oczywiście brak tam najnowszych odkryć, jak choćby potwierdzenia istnienia fal grawitacyjnych.

Na pewno bardziej aktualnym tytułem są wydane w 2018 roku “Krótkie odpowiedzi na wielkie pytania”, gdzie Hawking rozprawia się z najważniejszymi zagadnieniami związanymi z naszym miejscem i przyszłością we wszechświecie. Porusza tam też swoje ulubione futurystyczne wątki dotyczące perspektyw przetrwania naszego gatunku i roli technologii w tym procesie. Warto jednak pamiętać, że to pozycja popularna, w dużym stopniu autobiograficzna, a wątków naukowych Hawkinga trzeba jednak szukać we wcześniejszych książkach.

Najwięcej uwagi w swoich badaniach Hawking poświęcił teorii czarnych dziur. Według niej całkowita powierzchnia czarnej dziury nigdy nie będzie maleć. Naukowiec spierał się z innymi fizykami, twierdząc, że czarne dziury są ciepłe, podczas gdy zgodnie z powszechną teorią nie wydzielają ciepła. Natomiast według Hawkinga emitują ciepło, a w końcu zanikają.

Proces ten jest oczywiście bardzo powolny – tym wolniejszy im większą masę ma czarna dziura. Takiej o masie Słońca zniknięcie zajęłoby więcej czasu, niż wynosi obecny wiek wszechświata. Z drugiej strony mniejsze czarne dziury zanikają znacznie szybciej, uwalniając w ostatnim ułamku sekundy swojego istnienia takie ilości energii, że może to prowadzić do spektakularnych eksplozji” – wyjaśnia prof. Bogusław Broda z Wydziału Fizyki i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Łódzkiego.

Słynny astrofizyk starał się też odkryć, jak powstały galaktyki. Jako jeden z pierwszych stwierdził, w jaki sposób kwantowe fluktuacje (drobne zawirowania w dystrybucji materii) mogły przyczynić się do tworzenia się galaktyk. Wokół tych zawirowań grawitacja stopniowo gromadziła rozrzuconą materię, tworząc znaną nam obecnie kosmiczną strukturę.

Hawking wraz z Thomasem Hertogiem z University of Leuven w Belgii zaproponowali zupełnie inną od dotychczasowej koncepcję początków wszechświata. Stwierdzili, że wszechświat mógł wcale nie mieć żadnego stanu początkowego. Z kolei w ostatnim artykule kosmologicznym wydanym już po śmierci Hawkinga obaj uczeni doszli do wniosku, że kosmiczna inflacja, czyli rozszerzanie się wszechświata, wcale nie musi być nieskończona w czasie.

Miał Hawking i swoje falstarty. Na początku lat 80. sugerował, że do roku 2000 powstanie kompletna, spójna i ujednolicona teoria obejmująca wszystkie oddziaływania fizyczne, a więc zostanie już niewiele do odkrycia w fizyce teoretycznej. Komentował to dr hab. Andrzej Dragan z Uniwersytetu Warszawskiego podczas rozmowy w naszej audycji “Homo Science” w radiu TOK FM.

Gdyby nie Stephen Hawking, fizyka byłaby uboższa o wiele rewolucyjnych koncepcji kosmologicznych. Świat zyskał w tym genialnym badaczu bezkompromisowego komentatora rzeczywistości i ikonę nauki nie mniejszą niż sam Albert Einstein. Szkoda, że choroba okazała się w końcu silniejsza od tego genialnego naukowca.

Nie ma więcej wpisów