captcha image

A password will be e-mailed to you.

Rzadko zdarza mi się pisać na Crazy Nauce o beletrystyce – ogromna większość tego, co znajdziecie u nas w dziale „Recenzja” to książki popularnonaukowe. Jednak „Susza” Neala i Jarroda Shustermanów nie tylko tam trafiła, ale też zdecydowaliśmy się objąć ją naszym patronatem.

Jest to bowiem książka wyjątkowa. Niezwykle dynamiczna katastroficzna opowieść o czymś, co prawie się już dzieje. Prawie, bo może wydarzyć się w ciągu najbliższych lat. Albo raczej – niemal na pewno wydarzy się za naszego życia. Oby ludzi decydujący o kształcie świata przeczytali tę książkę.

I nie chodzi tu o wielkie trzęsienia ziemi, fale tsunami czy wybuchy superwulkanów. Początek jest banalny – 4 czerwca w części Kalifornii przestaje lecieć woda z kranów. To efekt decyzji polityków w sąsiednich stanach: Nevadzie i Arizonie, którzy w obliczu niedoborów wody decydują się zamknąć tamy. Rzeka Kolorado przestaje docierać do Kalifornii.

Brzmi kuriozalnie? No nie całkiem – Kolorado już teraz niemal znika przy swoim ujściu do Zatoki Kalifornijskiej, bo w jej biegu czerpie się z niej zbyt wiele wody. Kolorado nawadnia niemal 2,5 mln hektarów upraw i dostarcza wody 36 milionom ludzi. Jeszcze, bo sytuacja bardzo się pogarsza, do czego przyczyniają się postępujące zmiany klimatu.

To właśnie punkt wyjścia – nagły brak wody w jednym z najbardziej rozwiniętych i zaludnionych obszarów USA. Kluczowe jest tu słowo „nagły”, bo nie ma czasu na przygotowania, nalewanie wody do wanny czy misek. I nie jest to awaria lokalna, wody brakuje wszędzie.

Ile czasu potrzeba, żeby nasza cywilizacja zaczęła się sypać? Żeby ludzie przestali być mili i uczciwi? Książka powstała w 2018 roku, a więc przed pandemią. Sceny wykupywania ze sklepów zapasów mogły wtedy wydawać się abstrakcją. Dziś wiemy dobrze, jak to wygląda.

Kluczowym elementem „Suszy” jest istota zagrożenia – pragnienie. Nie da się przed nim uciec i schować. Nie można go przeczekać ani oszukać. Brak wody zabija w ciągu kilku dni. A że rzecz dzieje się w lecie w Kalifornii, gdzie temperatura bez problemu osiąga 37 °C, odwodnienie następuje naprawdę szybko. Ta nieuchronność to siła napędowa całej książki.

Formalnie „Susza” zalicza się do książek z ogromnie ostatnio popularnej kategorii young adults. Bohaterami są nastolatkowie, tłem ich emocje, dorośli nie są tu zbyt pomocni. Wiem, że niektórym ta kategoria książek kompletnie nie odpowiada, ale ja znalazłem w niej sporo naprawdę świetnych pozycji (z „Baśnioborem”, „Igrzyskami śmierci” czy „Lustrzanną” na czele).

W dodatku autorzy stawiają na obłędne tempo akcji, co również jest ukłonem w stronę młodszego odbiorcy. To jednak nie przeszkadza – kto oglądał filmy katastroficzne z ostatnich 25 lat, ten dobrze zniesie 400 stron ciągłych zdarzeń. Ostrzegam tylko, że książka skłania do przeczytania jej jednym ciągiem. Spać poszedłem o 3.00.

Jeśli ktoś szuka wyłącznie doznań literackich na miarę Dostojewskiego, to „Susza” go nie przekona. Sporo tu przewidywalnych rozwiązań, psychologia postaci jest przeciętna. Ale trzeba przyznać, że narracja prowadzona w pierwszej osobie, za to z punktu widzenia czterech różnych postaci to świetny pomysł. Ten sam kryzys, te same sytuacje obserwujemy z różnych punktów widzenia: Alyssa to zdecydowana, chroniąca młodszego brata 16-latka, Kelton, jej sąsiad, z ojcem preppersem i domem-twierdzą, Jacqui, która od dwóch lat żyje na marginesie społeczeństwa i Henry, człowiek wcielający w życie idee i hasła rodem z biznesowego coachingu. Odrobinę tu spoileruję, ale bez obaw – nie zepsuje to nikomu lektury. Cała książka to walka o wodę. Walka, którą toczą przeciwko sobie sąsiedzi, znajomi, szacowni członkowie bogatego społeczeństwa.

To, co naprawdę może wstrząsnąć czytelnikiem, to błyskawicznie narastające konsekwencje pozornie banalnego problemu – chwilowego braku wody w kranach. A przede wszystkim realność i bliskość tego zagrożenia. Tu nie chodzi o wymyślone problemy – to się dzieje. Pożary i ekstremalne temperatury zdarzają się coraz częściej. Wody brakuje nie tylko w rzece Kolorado. Scenariusz, od którego rozpoczyna się książka wciąż jeszcze nie miał miejsca, ale z każdym dniem staje się coraz bardziej prawdopodobny.

Czy „Susza” jest książką poprawną naukowo? W ogromnej większości tak. Kalifornia (choć nie tylko) ma ogromne i narastające problemy z dostępnością wody, upałami i pożarami. Zachowania społeczne przedstawione w książce są, niestety, dobrze znane. Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to nieprecyzyjnie przedstawiony jest przebieg krańcowego odwodnienia, takiego na granicy śmierci. Na tym etapie napicie się wody już nie pomaga – bez kroplówki nie masz się większych szans. Ale rozumiem, że dla przebiegu akcji ważne było takie nagięcie rzeczywistości. Nie przesadzajmy.

To dobrze, że „Susza” powstała. Gdy ją czytałem, nie mogłem opędzić się od natłoku myśli. Jak by taka sytuacja wyglądała u nas? Czy jestem przygotowany na takie „zawieszenie cywilizacji”? Czy w ogóle można się na nie przygotować? A następnego dnia rano, gdy już skończyłem książkę, zupełnie inaczej popatrzyłem na wodę, która lała się z kranu, gdy myłem twarz. Chyba czas na więcej takich lektur. Skoro nie bardzo przemawiają do nas argumenty naukowe, to może emocjonalne jakoś pomogą?

Na stronach Empiku trwa obecnie spora promocja na papierowe wydanie książki.

Susza

Jarrod Shusterman, Neal Shusterman

wyd. YA!

Crazy Nauka jest patronem medialnym książki.

Nie ma więcej wpisów