captcha image

A password will be e-mailed to you.

Łatwo zrobić mądrą książkę dla dzieci. Trudniej ciekawą, ale to też się wielu udaje. Natomiast te mądre i jednocześnie ciekawe to naprawdę wyjątek i trzeba je głośno chwalić. No więc chwalę! A Crazy Nauka ma przyjemność być patronem tych książek.

Chodzi o trzy tytuły wydawnictwa HarperCollins należące do serii „Chcę wiedzieć”: „Ja i moje mikroby”, „Kosmiczne urodziny! Lecimy na Księżyc” oraz “Wielka misja małej sondy”. To, co je łączy to doskonałe ilustracje, dobrze przemyślany, napisany i przetłumaczony tekst oraz – co najważniejsze – szczere zainteresowanie dzieci, bezwzględnych odbiorców i recenzentów.

Niektórym  wydaje się, że książki popularnonaukowe dla dzieci to łatwizna. No bo nie trzeba za dużo wiedzieć (w końcu dzieci i tak nie zrozumieją), nie ma co używać za trudnych słów (wiadomo – nie zrozumieją), ilustracje mają być kolorowe i zabawne (czegoż więcej trzeba dzieciom). No i powstają od czasu do czasu istne potworki – z grzeczności nie będę pokazywał palcem.

Tym bardziej więc doceniam przypadki, w których przekazuje się mnóstwo wiedzy, mądrze wprowadza nowe pojęcia, a wszystko jest zilustrowane tak, że i czytanie i oglądanie są wielką przyjemnością.

W drodze na Księżyc

Na początek wybierzmy się w kosmos. „Kosmiczne urodziny! Lecimy na Księżyc” napisana przez Joyce Lapin i zilustrowana przez Simonę Ceccarellito książka dla trochę młodszego czytelnika – do wspólnego czytania z kimś starszym chętnie przystąpią tu 3-4-latkowie, a górna granica wieku to zapewne jakieś 10 lat.

Zgodnie z tytułem czeka nas tu urodzinowa impreza na Księżycu. Brzmi dość banalnie i bajkowo, ale cały urok kryje się tu w pomyśle – fantazją jest sama wyprawa, ale reszta pozostaje jak najbardziej zgodna z wiedzą na naukowymi faktami. Na każdej stronie mamy więc kolejną odsłonę toczącej się historii, ale też ramki, z których dowiemy się mnóstwa ciekawych, dobrze dobranych naukowych szczegółów: dlaczego Księżyc nie ma ciemnej strony, czemu niebo jest tam tak czarne, albo skąd wzięły się księżycowe morza.

Absolutną perełką jest rozkładówka, na której możemy przejrzeć listę rzeczy, które pozostawiono na Księżycu podczas kolejnych wypraw. Przyznam, że o kilku z nich sam nie miałem pojęcia.

No i ilustracje. Mam swoistą alergię na straszliwie artystyczne i okrutnie przekombinowane rysunki w książkach dla dzieci. Tu jest tak, jak być powinno: ładnie, bez nadmiernego realizmu, ale z dużym urokiem. Test przeprowadzony na naszym 11-letnim, dość krytycznym, synu potwierdza moje wrażenia.

Koniecznie muszę też wspomnieć o czymś, co w książkach dla dzieci zdarza się naprawdę rzadko. Otóż na końcu znajdziecie słowniczek kosmicznych pojęć oraz bibliografię i polecane książki dla dzieci związane z kosmosem. Są też adresy kierujące nas na YouTuba, gdzie możemy obejrzeć filmy z prawdziwych lotów na Księżyc. Przydałyby się tylko kody QR, bo wpisywanie youtubowych adresów jest niewygodne.

Książkę przetłumaczyła świetna dziennikarka naukowa i nauczycielka – Olga Woźniak, a konsultował dobrze znany i często przez nas polecany popularyzator Karol Wójcicki – ten kudłaty od „Z głową w gwiazdach”.

Wielka misja małej sondy

„Wielka misja małej sondy” z serii „Akademia mądrego dziecka. Chcę wiedzieć” to druga kosmiczna książka duetu Joyce Lapin (autorka książek dla dzieci) i Simony Ceccarelli (ilustratorka).

Poświęcona jest bogatej w wydarzenia podróży sondy kosmicznej New Horizons przez Układ Słoneczny do Plutona. I tu pierwsza uwaga. Zaledwie siedem miesięcy po starcie tej misji została ona niejako „zdegradowana” – z lotu ku planecie Pluton zamieniła się w misję ku planecie karłowatej będącej obiektem pośrednim między planetą a dużą asteroidą. O tej zmianie zadecydowała Międzynarodowa Unia Astronomiczna mimo wyraźnego sprzeciwu głównie amerykańskich planetologów, niemogących odżałować jedynej w Układzie Słonecznym planety odkrytej przez Amerykanów. O tym zdarzeniu pochodząca ze Stanów Zjednoczonych Joyce Lapin informuje bardzo emocjonalnie, co przekłada się na dramatyzm opowieści, w której – uwaga – robotyczna sonda New Horizons zyskała osobowość jako bohaterka Horyzontka.

Fot. Crazy Nauka

Ten zabieg wyraźnie określa grupę wiekową, do której książka jest skierowana. Oceniam ją na 8-11 lat, co potwierdza mój syn Adam, świeżo upieczony 12-latek i wytrwały współrecenzent opisywanych przez nas tytułów dla dzieci. Może zacytuję go dosłownie: „Informacje w tej książce są tak opisane, że spokojnie nadają się i dla 13-latków, ale ilustracje są skierowane raczej do młodszych dzieci”. Chodzi o to, że wczesne nastolatki traktują się dość poważnie i starają się unikać wszystkiego, co mogłoby umniejszyć tę powagę. Z tą diagnozą zgadzam się w 100 procentach.

A książka jest naprawdę przepięknie zilustrowana. Przedrukom prawdziwych fotografii wykonanych przez New Horinons towarzyszą dość realistyczne grafiki, na szczęście pozbawione nadmiernego infantylizmu (który tak zniechęca młodych czytelników) czy przekombinowania ku dziwności (lubianego przez dorosłych, ale niekoniecznie przez dzieci). Oba elementy świetnie komponują się w harmonijną całość, którą aż przyjemnie wziąć do ręki.

Warstwa faktograficzna jest również bez zarzutu. Dostajemy więc informacje o szczegółach misji, o typach danych przekazywanych na Ziemię przez sondę, a także o etapach jej 10-letniej podróży przez Układ Słoneczny, od asysty grawitacyjnej Jowisza, przez długi okres hibernacji, po dotarcie do celu podróży – dalekiego i mroźnego Plutona, z okolic którego sygnał radiowy potrzebuje aż 4,5 godziny, by dolecieć do Ziemi. Finałem książki są przepięknie ilustrowane prawdziwymi zdjęciami karty poświęcone Plutonowi i jego księżycowi, Charonowi, oraz odkryciom, jakich sonda tam dokonała. A na deser dostajemy jeszcze opowieść o mrocznym Arrokoth (zwanym wcześniej Ultima Thule) z Pasa Kuipera, będącym najdalszym obiektem, do którego dotarła ludzkość. A to jeszcze nie koniec, bo sonda wielkości fortepianu leci obecnie na skraj bardzo mało poznanego Pasa Kuipera rozciągającego się za orbitą Neptuna.

Książeczka kończy się zwięzłym kalendarium podróży sondy, słowniczkiem pojęć użytych w tekście oraz zestawieniem odnośników do stron internetowych i materiałów wideo poświęconych misji New Horizons, do których naprawdę warto zajrzeć.

Mikroby z oczami

To teraz od skali makro szybciutko lecimy do obiektów mikro – „Ja i moje mikroby” Philipa Buntinga, który książkę i napisał, i zilustrował. Choć seria ta sama, to książka zupełnie inna. Przede wszystkim przeznaczona dla nieco starszego odbiorcy. Wedle mojej prywatnej oceny popartej tylko osobistym doświadczeniem najlepiej będzie się ją czytało od 6.-7. do mniej więcej 12. roku życia. Co prawda wydawnictwo zalicza ją do kategorii „do lat 6”, ale pozwolę sobie zupełnie nie zgodzić się z tą oceną.

W „Mikrobach” nie ma toczącej się historii, a po prostu mnóstwo informacji okraszonych świetnymi ilustracjami i nienachalnym, ale uroczym humorem. Najpierw dowiadujemy się, dlaczego właściwie cały ten (w większości) niewidoczny dla nas drobiazg powinien nas interesować. Potem przychodzi czas na poznanie kolejnych grup tytułowych mikrobów: bakterii, wirusów, grzybów, pierwotniaków, archeonów i prionów. Akurat ostatnie dwie grupy są potraktowane nader skrótowo, ale rozumiem, że odzwierciedla to ich realny wpływ na nasze codzienne życie.

Na koniec dowiadujemy się jeszcze, jak z tą całą menażerią radzi sobie nasz układ odpornościowy oraz co możemy zrobić, żeby mu pomóc (a przynajmniej nie przeszkadzać). Ponieważ książka powstała w tym roku, w rozsądnej proporcji uwzględnia najpopularniejszego obecnie wirusa.

Teksty są proste, podzielone na kilkuzdaniowe bloki, które łatwo i chętnie się czyta. Szybko wchodzi się tu w tryb „ale to ciekaw, przeczytam następne!” i w ten sposób połyka całą książkę.

Osobno trzeba wspomnieć o ilustracjach. Są znakomite. Proste, ale dobrze oddające charakterystyczny cechy poszczególnych gatunków i grup. A jednocześnie absolutnie urocze m.in. dzięki dodawaniu im oczu. Ja wiem, że to nienaukowe, ale na szczęście to nie podręcznik do mikrobiologii. Świetne są też bardziej rozbudowane infografiki, jak ta poświęcona cyklowi namnażania się wirusów czy pokazująca przekrój komórki bakteryjnej.

Cieszę się, że pojawiają się takie książki, jak „Ja i moje mikroby” oraz „Kosmiczne urodziny! Lecimy na Księżyc”. To świetny sposób budzenia ciekawości, a to najważniejsza cecha przy poznawaniu świata.

„Ja i moje mikroby”

Philip Bunting

Wydawnictwo: HarperCollins

„Kosmiczne urodziny! Lecimy na Księżyc”

Joyce Lapin, Simona Ceccarelli

Wydawnictwo: HarperCollins

Tytuł: Wielka misja małej sondy. Akademia mądrego dziecka. Chcę wiedzieć

Autorki: Joyce Lapin (tekst), Simona Ceccarelli

Wydawnictwo: HarperCollins

Nie ma więcej wpisów