captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

 

Zdjęcie z Teleskopu Hubble'a zrobione 17 maja 1997 roku. Fot. JPL/NASA/STScI

Zdjęcie z Teleskopu Hubble’a zrobione 17 maja 1997 roku. Fot. JPL/NASA/STScI

Zwykle piszemy tu o odkryciach. Wyjaśnieniach zjawisk, jakich dostarcza nam nauka. Tym razem będzie inaczej – to historia odkrycia, którego nikt nie potrafi wyjaśnić.

Wszystko zaczęło się od zdjęć, które w marcu 2012 roku zrobił pewien miłośnik astronomii. Widać na nich coś bardzo dziwnego – gigantyczną chmurę (?), która unosi się nad powierzchnią Marsa sięgając wysokości 250 km. Tak, 250 km, czyli niezwykle dużo. Wystarczy powiedzieć, że za granicę ziemskiej atmosfery przyjmuje się wysokość 100 km.

To dziwne zjawisko powstało w mniej niż 10 godzin i zajęło obszar 1000 na 500 km. Utrzymywało się przez 10 dni, zmieniając swoją strukturę. Co to było? Kompletnie nie mamy pojęcia. Wiemy natomiast, że powtórzyło się kilka tygodni później, wyrastając w tym samym miejscu.

Pierwszym wyjaśnieniem, jakie bierze się w takiej sytuacji pod uwagę, jest błąd. Zabrudzenie zdjęcia. Awaria aparatu. Ale nie, owa struktura wyraźnie przemieszcza się wraz z obrotem planety.

Tajemnicza struktura na Marsie porusza się wraz z obrotem planety. Fot. W. Jaeschke

Tajemnicza struktura na Marsie porusza się wraz z obrotem planety. Fot. W. Jaeschke

Szukając wyjaśnienia zjawiska, zaczęto przeglądać stare zdjęcia, które Marsowi robił Teleskop Hubble’a. Na niektórych z nich znaleziono coś podobnego, choć mniejszego. 17 maja 1997 roku podobna struktura pojawiła się w tym samym miejscu i sięgnęła wysokości 100 km.

Co to może być? W tej chwili najsensowniejsze wydają się dwa wyjaśnienia. Pierwsze – chmura. Mars ma bardzo rzadką atmosferę, ale i w niej tworzyć się mogą chmury. Tyle, że nie z wody, a zestalonego dwutlenku węgla. Ale nawet jeśli miałaby to być chmura, to absolutnie nie powinna sięgać wysokości 250 km. Oraz zajmować pół miliona kilometrów kwadratowych. Oraz utrzymywać się przez 10 dni.

Jakąś wskazówką może być fakt, że zjawisko pojawiało się za każdym razem w tym samym miejscu oraz, że rozpoczynało się prawdopodobnie w czasie, gdy przez ten obszar przechodziła linia dnia i nocy. Być może więc chodzi o zjawisko geologiczne, które występuje pod wpływem zmiany temperatur.

Narzucające się skojarzenie z wulkanem byłoby może trafne na Ziemi (choć chmura jest dużo za wysoka), ale nie na Marsie, który od bardzo dawna jest nieaktywny geologicznie.

Drugie wyjaśnienie to zorza polarna. Z tej odległości łatwo ją pomylić z chmurą. Tyle, że zorze polarne występują tam, gdzie planeta wytwarza silne pole magnetyczne – na Ziemi czy Jowiszu. Ale nie na Marsie, którego jądro dawno zatrzymało się i nie generuje pola. W dodatku w czasie, gdy obserwowano zjawisko, Słońce nie wykazywało wysokiej aktywności, która sprzyjałaby powstawaniu zorzy.

Na górze widać miejsce, w którym wystąpiło zjawisko. Poniżej różne widoki dziwnej struktury. Fot. W. Jaeschke and D. Parker

Na górze widać miejsce, w którym wystąpiło zjawisko. Poniżej różne widoki dziwnej struktury. Fot. W. Jaeschke and D. Parker

Mars jest planetą, która – poza Ziemią – poznaliśmy najlepiej. Na jego powierzchni mamy roboty, wokół niego krążą sondy. Kłopot w tym, że roboty były daleko od miejsca zdarzenia, a sondy nie są przystosowane do obserwowania takich zjawisk. Patrzą ku powierzchni, a chmurę (czy co to tam innego było) najlepiej widać z daleka, na tle czerni kosmosu.

Czyli – nie wiemy. Pozostaje nam obserwować Marsa jeszcze uważniej niż dotychczas.

 

Nie ma więcej wpisów