captcha image

A password will be e-mailed to you.

Brzmi jak tani chwyt, ale tak nie jest. Richard Ramchurn, absolwent angielskiego University of Nottingham, od kilku lat tworzy filmy awangardowe, które zmieniają się w zależności od tego, gdzie krążą nasze myśli.

Kadr z filmu The Moment.

The Moment to 27 minutowa etiuda filmowa, którą jak na razie Ramchurn wyświetla w przerobionej na mobilne kino przyczepie kempingowej. W tym nietypowym miejscu film równocześnie może oglądać od 6 do 8 osób, z których jedna jest – dosłownie mózgiem – całej projekcji.

Reżyser tak skonstruował cały film, że jego montaż, towarzysząca mu muzyka, jak i do pewnego stopnia fabuła, nie tworzą sztywno zamkniętej całości. O tym, jaki ostateczny wygląd przybierze The Moments, decydują fale mózgowe jednego z widzów.
Wybraniec ma na głowie specjalny zestaw czujników Mindwave firmy NeoroSky. Jest to urządzenie wykrywające elektryczną aktywność mózgu za pomocą techniki znanej jako elektroencefalografia.

Zapis pierwszego EEG człowieka zrobiony przez Hansa Bergera w 1929 roku. (zdjęcie: H. Berger)

EEG znane jest od lat. Pierwszy zapis EEG (psa) miał miejsce już w 1912 roku, ale same badania nad falami mózgowymi zaczęły się znacznie wcześniej. Za współodkrywcę fal mózgowych i osobę, która przyczyniła się do rozwoju EEG uważa się neurofizjologa Adolfa Becka. Polski uczony już 1890 roku zaczął badać aktywność mózgu królików, która zmieniała się pod wpływem rytmicznie migającego światła, na które patrzyły zwierzęta. Dziś EEG wykorzystywane jest w medycynie do diagnozowania chociażby epilepsji, ale też do stwierdzania śmierci mózgu, śpiączki czy zatrucia neurotoksycznym litem. Elektrody umieszczone na głowie rejestrują zmiany potencjału elektrycznego skóry, który jest wynikiem bioelektrycznej czynności mózgu, czyli aktywności neuronów kory mózgowej. Neurolodzy, podobnie jak kardiolodzy w przypadku EGK, na zapisie badania EEG potrafią zidentyfikować wzorce aktywności fali mózgowych pacjenta, reprezentatywne dla wspomnianych wcześniej zaburzeń.

W przypadku The Moment, noszone na głowie urządzenie firmy NeoroSky służy jako interfejs mózg-komputer (BCI, Brain-Computer Interface). Mierzy ono aktywność mózgu widza w zakresie częstotliwości uważanych za skupianie uwagi (i bardziej naukowe źródło) Dane zbierane przez urządzenie przekazywane są w czasie rzeczywistym do komputera, który w zależności od ich wartości parametrów zmienia kolejność scen czy muzykę w filmie.

Aby montowanie filmu z wykorzystaniem fal mózgowych stało się możliwe, Ramchurn nakręcił trzy razy więcej materiału i przygotował sześciokrotnie dłuższą ścieżkę dźwiękową. Jak można przeczytać na stronie reżysera, za każdym razem, gdy oglądany jest film, rytm fal mózgowych widza tworzy nową (jedną ze 101 biliona możliwych) kombinację narracyjną.

Wspomniany rytm fal bazuje na fakcie, że człowiek nie potrafi skupić uwagi na jednej rzeczy dłużej niż przez kilka sekund. Ile? To zależy od tego co robimy i niekoniecznie musi to być 8 sekund, które podobno wywodzi się z badań przeprowadzonych w 2015 roku przez kanadyjski oddział Microsoftu.

Tak czy inaczej, Ramchurn śledzi za pomocą stworzonego przez siebie rozwiązania uwagę jednego z widzów i kiedy tylko jego skupienie uwagi zaczyna spadać, serwuje mu nowe ujęcie. Przy okazji przenosząc fabułę do jednego z trzech wątków narracyjnych, opowiadających o losach trzech, oddziaływujących na siebie nawzajem postaci.

Schemat kompozycji The Moment (Zdjęcie pochodzi z bologa

Pewnie ciekawi jesteście, jaki może być efekt końcowy tak a nie inaczej budowanego filmu. Trudno jest o tym cokolwiek napisać, jeśli nie widziało się filmu. Jednak jak twierdzi Rachel Metz, autorka artykułu o The Moment, jaki ukazał się na łamach MIT Technology Review, różnice pomiędzy dwoma wersjami filmu, które widziała, są raczej subtelne. Choć jedna z wersji pokazywała ujęcia, z których mogliśmy się więcej dowiedzieć o bohaterze, a druga rozwijała opowieść poprzez większą ilość dialogów.

Na koniec wypada jeszcze napisać o czym jest ta awangardowa etiuda. Z tego co udało mi się dowiedzieć i zobaczyć, The Moment kojarzy mi się z Matrixem. Opowiada o przyszłości, w której ludzie komunikują się pomiędzy sobą, korzystając z interfejsów BCI. W synopsisie mowa nawet o Neural Lace, Leonie Musku i Ray’u Kurzweilu z Google’a.

Dla filmowych bohaterów technologia jest z jednej strony objawieniem, z drugiej zagrożeniem, bo pozwala oddać władzę nad mózgiem człowieka maszynom. Każdy jest połączony z każdym. Niewidoczna technologia mapuje neurony każdej osoby i łączy je z innymi.

Tyle o fabule, która staje się tym bardziej interesująca, jak zacznie się dostrzegać mechanizm działania samego filmu na widza i vice versa. Myśl widza zmienia film, a zmieniony film zmienia to, co myśli widz. Dla mnie tu rozpoczyna się już filozofia, a kończy chyba nauka.

Niemniej jest to bardzo ciekawy eksperyment, który mam nadzieje doczeka się jakichś badań. Tak przynajmniej można wnioskować po, jak na razie pustej zakładce „PhD Research”.

A czy Wy obejrzelibyście tak skonstruowany pełnometrażowy film? Jaką podjęlibyście decyzję, jaką wybrali pigułkę?

Na podstawie MIT Technology Review

Nie ma więcej wpisów