captcha image

A password will be e-mailed to you.

Fot. Crazy Nauka

Niech Was nie zmyli tytuł – to nie jest książka o NLP ani o żadnej innej pseudonaukowej metodzie wywierania wpływu! To poparta badaniami z dziedziny neuronauki opowieść o tym, dlaczego i w jaki sposób nasz mózg ulega perswazjom innych ludzi. Tylko brać i się uczyć – również tego, jak samemu uniknąć bycia zmanipulowanym.

Aby świadomie czy nieświadomie wywierać wpływ na innych – od spraw codziennych, takich jak przeforsowanie u partnera wyboru tego czy innego mebla do salonu, po wielkie batalie polityczne w telewizji – ludzie posługują się całym arsenałem różnego typu środków. Książka “Nasz wpływowy i uległy umysł” autorstwa dr Tali Sharot, badaczki z dziedziny neuronauki i psychologii, obnaża je i drobiazgowo analizuje, dostarczając bezcennej naukowej wiedzy na temat tego, jak działa ludzki umysł i dlaczego jest tak podatny na manipulacje. 

I ani ja, ani autorka książki, w żadnym wypadku nie namawiamy nikogo, by potraktował ten tytuł jak podręcznik manipulowania innymi. Wręcz przeciwnie: większa świadomość procesów zachodzących w naszych mózgach czyni nas odporniejszymi na wpływ, jaki inni usiłują wywrzeć na nas. Bo uwierzcie mi, z tym wpływem stykamy w dziesiątkach sytuacji każdego dnia.

Kłamstwo w sprawie autyzmu i szczepionek

Posłużmy się przykładem słynnej manipulacji, która, jako jedna z wielu, została przeanalizowana w tej mądrej książce. Znacie historię Andrew Wakefielda i jego rzekomego odkrycia, jakoby szczepionka przeciwko śwince, odrze i różyczce (MMR) miała powodować u dzieci autyzm? Wakefield opublikował te “rewelacje” w 1998 roku na łamach pisma „Lancet”, bardzo cenionego zresztą. Wskutek tych doniesień mnóstwo ludzi przestało szczepić swoje dzieci. Tak narodził  się ruch antyszczepionkowy, który dziś zwalcza ideę szczepień w Stanach Zjednoczonych, Europie Zachodniej oraz w Polsce.

W 2010 roku Wakefieldowi ostatecznie udowodniono, że fałszował dane, by dowieść związku autyzmu ze szczepieniami przeciwko MMR – został usunięty z rejestru lekarzy, a „Lancet” wycofał jego artykuł. Śledztwo dowiodło, że Wakefield działał świadomie na korzyść producentów alternatywnych szczepionek (tutaj znajdziecie dwa raporty na ten temat).

Czy po tych wydarzeniach ludzie zaczęli ponownie ufać szczepieniom? A gdzie tam! Wręcz przeciwnie: kiedy już argument łączący szczepienia z autyzmem nieco stracił na sile, ruchy antyszczepionkowe wytoczyły kolejne działa, takie jak rtęć, ołów czy abortowane płody rzekomo obecne w szczepionkach. Wskutek tego coraz więcej ludzi odwraca się od szczepień, a argument o tym, że powodują one autyzm, wciąż powraca jak memento. Ile by badań na ten temat nie przeprowadzono, i tak to kłamstwo okazuje się być wciąż tak piekielnie zakaźne jak wirus odry. I zawsze wypływa na wierzch. Jak wiecie co.

Autyzm i Trump

Dlaczego wypływa? Dlatego, że po jego stronie stoją skrajne emocje: szerzona przez ruchy antyszczepionkowe wizja niewinnych, zdrowych i radosnych dzieci gwałtownie niweczona przez zastrzyk niosący im wyłącznie cierpienie, chorobę, której miały się ustrzec, autyzm, a nawet śmierć. Natomiast po drugiej stronie barykady stoją badania naukowe reprezentowane przez suche liczby i wyważonych naukowców zamkniętych w sterylnych laboratoriach.

Który z tych obrazów bardziej trafia do ludzkich serc? Wiadomo, który. I nie ma tu najmniejszego znaczenia, że “badania” Wakefielda, które to wszystko rozpętały, obejmowały 12 dzieci, a np. metaanaliza z 2014 roku, która definitywnie wykluczyła związek przyczynowo-skutkowy szczepień z autyzmem, objęła aż 1,2 MILIONA dzieci. “Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów” – chyba żadna inna historia tak dobrze nie obrazuje tego powiedzenia.

Tym samym orężem posłużył się Donald Trump podczas emitowanej przez CNN debaty w 2015 roku, w której jednym z dyskutantów był również neurochirurg dziecięcy Ben Carson. Na pytanie prowadzącego, czy Trump powinien przestał mówić, że szczepionki wywołują autyzm, Carson odpowiedział, że oczywiście powinien, bo liczne badania naukowe dawno to obaliły i każdy inteligentny człowiek, znając wyniki tych badań, powinien bez trudu wywnioskować, jaka jest prawda i że szczepienia nie powodują autyzmu. I tu się w 100  proc. zgadzam z Carsonem.

Czy Carson wyszedł zwycięsko z tej dyskusji? W żadnym razie! Wygrał Trump, który odpowiedział następująco: “Autyzm stał się epidemią […] Kompletnie wymknął się spod kontroli […] Bierzesz małe, śliczne niemowlę, strzykawkę i pompujesz – chodzi o to, że wygląda to tak, jakby było dla konia, a nie dla dziecka. I mieliśmy mnóstwo takich przypadków u ludzi, którzy dla mnie pracują. Choćby przedwczoraj dwulatek – nie, dwuipółlatek – dziecko, śliczne dziecko poszło na szczepienie i wróciło do domu, a po tygodniu dostało straszliwej gorączki, bardzo, bardzo ciężko zachorowało i teraz jest autystyczne”.

Ten obraz jest tak wyraźny, że można go namalować. I robi wrażenie, zwłaszcza na tych, do których jest skierowany, czyli na rodzicach małych dzieci.

Najpierw emocje

Obraz niemowlęcia atakowanego wielką jak dla konia strzykawką pełną szczepionki wchodzi do głowy niczym dobry internetowy mem. I tak właśnie jest, że te nacechowane emocjami wizje, zwłaszcza jeśli wiążą się z tym, co dla nas drogie (czyli np. dziećmi), bardzo szybko i naturalnie zagnieżdżają się w naszych umysłach. Chłodne dane trafiają tam znacznie bardziej okrężną i wyboistą drogą. Innymi słowy, najpierw reagujemy, a dopiero potem zastanawiamy się, czy to miało sens.

Czy to znaczy, że nie wystarcza nam rozumu, by w mig pojąć i obnażyć tego typu manipulacje? Sęk w tym, że inteligencja nie ma tu nic do rzeczy (albo przynajmniej niewiele). Za tę naszą skłonność do ulegania w pierwszej kolejności emocjom, a potem dopiero myślenia, odpowiada nasza ewolucyjna spuścizna.

Chodzi o pojawiającą się pod wpływem gwałtownego bodźca reakcję ciała migdałowatego – obszaru w mózgu odpowiedzialnego za sygnalizowanie pobudzenia. Następnie ciało migdałowate wysyła “sygnał ostrzegawczy” do pozostałych obszarów mózgu, błyskawicznie zmieniając ich aktualną aktywność. W efekcie, skupiamy uwagę tylko na tym bodźcu kosztem wszystkiego innego. Jest to reakcja na poziomie fizjologicznym, poprzez podwzgórze i pień mózgu angażująca m.in. układ hormonalny i oddechowy, która sprawia, że zaczynamy się pocić i mamy przyspieszony oddech.

I tak jak kiedyś u naszych przodków ciśnienie podnosił rozlegający się obok krzyk przerażenia albo dobiegający z krzaków złowrogi pomruk drapieżnika, tak teraz podobnie reagujemy na napompowane emocjami wpisy na Facebooku czy Twitterze ukazujące zapłakane i chore dzieci, których stan łączony jest ze szczepieniami. A jeśli widzimy, że również inni reagują na daną informację żywiołowo, to jeszcze bardziej wzmacnia nasze własne reakcje.

Taki efekt wzmocnienia to potężna broń, a jeszcze potężniejsze jest zestrojenie się w swoich emocjach z wieloma ludźmi podobnie reagującymi jak my. To m.in. ten właśnie mechanizm pozwolił Johnowi F. Kennedy’emu przekonać Amerykanów, że dobrym pomysłem jest wysłanie astronautów na Księżyc, kiedy nawet nie dysponuje się jeszcze niezbędną do tego technologią.

Przekonasz mających wątpliwości

I tu dochodzimy do jeszcze jednego zagadnienia: dużo szybciej trafiają do nas argumenty wspierające nasze dotychczasowe przekonania, aniżeli te, które im zaprzeczają. Badania prowadzone przez autorkę książki pokazują, że argumenty niepasujące do już wyrobionych poglądów są przez ludzi ignorowane albo uznawane za błędne. Co gorsza, “dostarczanie ludziom informacji, które są sprzeczne z ich poglądem, może skłonić ich do sięgnięcia po całkiem nowe kontrargumenty, które jeszcze bardziej umocnią ich pierwotny punkt widzenia; zjawisko to znane jest jako efekt bumerangu”.

Takie nastawienie bardzo wspiera internet, niezgłębione źródło dowolnych informacji na dowolny temat. “Paradoksalnie bogactwo dostępnych informacji czyni nas bardziej odpornymi na zmiany, ponieważ tak łatwo jest znaleźć fakty wspierające naszą własną wizję”.

Czy więc da się w ogóle dyskutować z ludźmi tak przekonanymi o swojej racji jak np. przeciwnicy szczepień? Jak przekonać kogoś, że szczepienia nie wywołują autyzmu i przynoszą ogromne korzyści, zwłaszcza w porównaniu z efektami zapadnięcia przez dziecko na chorobę, przeciwko której są skierowane?

To ekstremalnie trudne, choć – jak twierdzi autorka książki – nie niemożliwe. Sami stykamy się z tym problemem w komentarzach pod naszymi tekstami i nieraz toczymy z czytelnikami trwające całymi godzinami dyskusje o argumentach za i przeciw szczepieniom. Ale okazuje się, że – zgodnie z tym, co pisze Sharot – im bardziej argumentujemy i im więcej danych przytaczamy, tym bardziej przeciwnicy się z tym nie zgadzają.

Czy da się z tym coś zrobić? Przecież nie chcemy, żeby jeszcze więcej ludzi z fałszywych przesłanek przestało szczepić swoje dzieci, co zagroziłoby odporności zbiorowej i spowodowało powrót dawnych epidemii (co zresztą już się dzieje m.in. w przypadku odry). “Zamiast podejmować próby przekonania ludzi, że szczepionka MMR nie powoduje autyzmu, naukowcy podkreślają fakt, że szczepionka MMR zmniejsza ryzyko wystąpienia potencjalnie śmiertelnych chorób” – pisze Sharot. Chodzi o argument pozytywny, niebędący w sprzeczności z poprzednimi poglądami danych osób, lecz zgodny ze wspólnym naszym celem, którym jest dbanie o stan zdrowia moich/Twoich dzieci.

Czy to zadziała? “Wyznawców nie przekonasz” – mawia mój mąż Piotrek. Ale możesz przekonać tych, którzy mają wciąż wątpliwości. Chodzi o to, żeby nie naciskać na ludzi zbyt mocno, bo wówczas jeszcze bardziej radykalizują się ich poglądy. Lepiej pomyśleć o wspólnym, pozytywnym celu, aniżeli straszyć złowrogimi następstwami – o tym też Sharot pisze wyczerpująco.

Przykłady, które Wam przytoczyłam, to zaledwie ułamek arsenału środków, którymi ludzie posługują się, chcąc wywierać wpływ na innych. W zestawie czynników istotnych dla wywierania wpływu, obok uprzednich przekonań, emocji i zachęt, znajdują się też takie jak sprawczość, ciekawość, stan umysłu czy ludzie, którzy nas otaczają. Tali Sharot omawia każdy z tych czynników.

Po tej lekturze już żadna korpomowa motywacyjna czy przemówienie polityka nie będzie mieć przed Wami tajemnic. A być może też łatwiej Wam będzie przekonać Waszego partnera do tego, że do salonu lepiej pasowałyby jednak dwa fotele niż jedna sofa. Żadnych kłótni, przepychanek, tylko pokojowe argumenty. Kuszące, prawda? No to czas zajrzeć do książki “Nasz wpływowy i uległy umysł” 🙂

Nasz wpływowy i uległy umysł

Autor: Tali Sharot

Wydawca: Wydawnictwo Amber

2018

 

Nie ma więcej wpisów