captcha image

A password will be e-mailed to you.

To jedna z naszych ulubionych opowieści kosmicznych. Długa, ale warto dotrwać do końca. 🙂

Wyobraźcie sobie perfekcyjnie przygotowaną misję na Księżyc. To Apollo 17, szósta, ostatnia wyprawa załogowa. Już po raz trzeci astronauci przywieźli ze sobą pojazd LRV, dzięki któremu mogą wozić sprzęt i próbki.

Już po drugim lądowaniu na Księżycu zdawano sobie sprawę z problemów, jakie stwarza pyl księżycowy. Po pierwsze jest go mnóstwo – powstał w wyniku uderzeń meteorytów kruszących skały. Po drugie jest ostry – to nie ziemski piasek stale się ścierający pod wpływem wiatru i wody. Pył ściera powierzchnie, dostaje się do urządzeń i niszczy je. Po trzecie jest ciemny. Jeśli pokryje białe kombinezony astronautów, to zaczną one pochłaniać więcej ciepła i zaczną się kłopoty.

Dlatego pojazd kosmiczny wyposażono w błotniki (czy raczej pylniki) – gdy jedzie wzbija całe chmury pyłu, który w małym ciążeniu wolno opada. Jednak wkrótce po wylądowaniu, 11 grudnia 1972 roku, Gene Cernan zaczepia o błotnik i urywa go. Sprawa jest poważna – bez błotnika użycie pojazdu może być zbyt niebezpieczne.

Na szczęście astronauci mają superzaawansowane narzędzie. To srebrna taśma klejąca – dokładnie taka sama, jaką można kupić na Ziemi. Najpierw przyklejają urwany fragment błotnika, jednak po czterech godzinach ten odpada – pył osłabił łączenie. Całą noc spece na Ziemi głowią się co robić. Rano astronauci dostają polecenie:

„Sklejcie cztery laminowane mapy srebrną taśmą. Zróbcie to przed wyjściem na zewnątrz by uniknąć pyłu na taśmie. W ten sposób uzyskacie awaryjny błotnik.”

Srebrna taśma ratuje misje i błotnik-pylnik wytrzymuje do końca wyprawy. Ostatni (jak dotąd) ludzie na Księżycu pozostawiają tam swój pojazd wraz z prowizoryczną konstrukcją.
 
fot. NASA

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów