captcha image

A password will be e-mailed to you.

Po raz pierwszy od 2011 roku amerykański statek załogowy wystartował, doleciał do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) i bezpiecznie wrócił na Ziemię. Crew Dragon firmy SpaceX odbył misję testową, więc na jego pokładzie nie było żadnego człowieka, a jedynie naszpikowany czujnikami manekin.

To bardzo ważny dla USA moment, bo od zakończenia lotów promów kosmicznych Amerykanie byli uzależnieni od Rosji. Sojuzy pozostawały jedynym sposobem dotarcia na Stację Kosmiczną i Rosjanie słono sobie liczyli za każde miejsce. W 2018 roku lot każdego astronauty kosztował USA 80 mln dolarów. Więcej na ten temat pisałem kilka dni temu.

Prace nad nowym systemem lotów załogowych rozpoczęto jeszcze gdy wahadłowce latały w kosmos. Ostatecznie wybrane zostały dwa projekty – Crew Dragon Space X i przygotowany przez Boeinga statek CST-100 Starliner.

Test statku SpaceX przebiegł idealnie – start w zeszłą sobotę, dokowanie do ISS w niedzielę. Później kontrola pokładu przez załogę Stacji, a po 5 dniach odcumowanie. Gdy 8 marca statek oddalił się od ISS, oddzielił się od niego moduł serwisowy. Następnie silniki zostały uruchomione na 15 minut i skierowały kapsułę w stronę Ziemi.

Niecałą godzinę później, po przejściu przez atmosferę, kapsuła opadła na powierzchnię oceanu Atlantyckiego na czterech spadochronach. Została podjęta przez przygotowany przez SpaceX statek i przetransportowana na ląd.

Ta sama kapsuła zostanie wykorzystana jeszcze w jednym teście – statek Crew Dragon przystosowany jest do przerwania misji w razie awarii i ma zapewnić przeżycie załogi. Właśnie taka awaryjna ucieczka będzie testowana w najbliższych tygodniach.

Jeśli i to się powiedzie, kolejna misja demonstracyjna odbędzie się już z dwuosobową załogą testową. Jeśli wszystko będzie działało idealnie, w lecie mają się rozpocząć regularne misje przewożące ludzi na Międzynarodową Stację Kosmiczną. A USA znowu, po 8 latach, uniezależni się od Rosji.

Nie ma więcej wpisów