captcha image

A password will be e-mailed to you.

13 marca 1961 roku około godziny 9.00 rano pękła byle jak zrobiona tama, która utrzymywała setki tysięcy metrów sześciennych błota. To był normalny poranek w Kijowie. Mieszkańcy dzielnicy Kureniwka spieszyli się do pracy, ruch na ulicach był duży.

Oczywiście nikt nie spodziewał się katastrofy, ale jej sygnały pojawiały się już od dawna.

Od wielu miesięcy byle jak zatkany wylot Babiego Jaru przeciekał. Czasem pojawiały się strumienie brudnej wody, czasem tylko podmakał grunt. Ale 13 marca już wcześnie rano zaczęło się dziać coś naprawdę złego. Z Babiego Jaru lało się na tyle dużo wody, że niektórymi ulicami nie dało się już przejechać. Owszem, pogoda była deszczowa, ale nie na tyle, by działo się coś takiego.

Być może ktoś planował jakieś działania, ale na pewno nikt nie zdążył zrobić niczego konkretnego. O 8.30 albo 9.20 (wciąż podaje się dwie różne godziny) runęła „zatyczka” zamykająca jeden z wylotów Babiego Jaru. Na Kureniwkę runął przerażający potok błota. Miał kilkanaście metrów wysokości, płynął z prędkością prawie 20 km/h. Na tyle szybko, że nie dało się uciec. Masa błotnistej mazi była gigantyczna – płynąc przewracała budynki, łamała słupy i drzewa, porywała samochody i ludzi.

A gdy się zatrzymywała, momentalnie płynne błoto zastygało w twardą jak skała skorupę. Kto w niej utkwił, nie miał szans na przeżycie.

Tama, która pękła była częścią fatalnie zrealizowanego projektu, którego realizację rozpoczęto 10 lat wcześniej. Babi Jar to miejsce o strasznej sławie. W latach 30. XX wieku chowano w nim tysiące ludzi, którzy umierali podczas Hołodomoru – wielkiego głodu celowo wywołanego przez władze Związku Radzieckiego. W całej Ukrainie umarło wtedy od 4 do 10 milionów ludzi – nikt nie wie ilu dokładnie. Wielu z tych, którzy zmarli w Kijowie i okolicach trafiło właśnie do Babiego Jaru. Swoje dołożyły też radzieckie służby bezpieczeństwa, które do jaru wrzucały zwłoki zabitych przez siebie ludzi.

Ale najgorsze wydarzyło się na przełomie września i października 1941 roku. Niemcy zgromadzili tam tysiące ukraińskich Żydów i Romów i przez kolejne dni prowadziły ciągłe egzekucje wypełniając Babi Jar ciałami. Wraz z późniejszymi morderstwami rosyjskich jeńców, Polaków i Sinti zabito i pogrzebano w tym miejscu około 90-100 tysięcy ludzi.

Przed wkroczeniem Armii Czerwonej Niemcy starali się zatrzeć ślady wykopując i paląc część ciał. Ile z nich zostało w Babim Jarze – nie wiadomo.

Na początku lat 50. podjęto decyzję o zasypaniu Babiego Jaru i utworzeniu tam parku i miejsca pamięci. Ale sam jar był ogromną, rozgałęzioną strukturą, więc jego zapełnienie nie było proste. Postanowiono wypełnić go odpadami przemysłowymi z pobliskiej cegielni. Mieszano je z wodą i rurami przelewano do jaru. By wszystko to pozostawało na miejscu utworzono feralną zaporę. Miała być zrobiona z betonu, ale – jak to często w ZSRR – wyszło inaczej i usypano ją z gliny i ziemi. Zlekceważono też ograniczenia ilości odpadów, które można tam wpompować, bo cegielnia zamiast na jedną pracowała na trzy zmiany.

Tama wytrzymała 10 lat. Gdy runęła, błoto zalało ogromny obszar. Całą sprawę natychmiast utajniono. Rejon otoczyło wojsko, zakazano lotów cywilnych, by z powietrza nie dało się dostrzec rozmiarów katastrofy. Mieszkańcy pozostałych dzielnic Kijowa jeszcze długo nie wiedzieli, co się właściwie stało i jakie są rozmiary tragedii. Jej szczegóły ujawniono dopiero po 40 latach. Zachowało się niewiele zdjęć, ich jakość też nie jest zbyt dobra.

Oficjalnie zginęło 148 osób. W rzeczywistości – od 1500 do 2000. Nikt nie wie ile, bo wielu ciał nawet nie wydobyto z masy stwardniałego błota, które miejscami miało 4 metry grubości.

Po katastrofie z 1961 roku zbudowano mocną, betonową zaporę oraz skutecznie działający system odprowadzający wodę. Jar stopniowo wypełniono niwelując teren. Później przez jego część przeprowadzono drogę. Obecnie w miejscu Babiego Jaru istnieje park, a w nim miejsca pamięci zamordowanych tam ludzi.

? Więcej o tej i innych katastrofach przemysłowych gorszych niż Czarnobyl możecie posłuchać w naszym nowym podcaście. Znajdziecie go też m.in. na Spotify, Google Podcasts czy Apple Podcasts oraz na YouTubie. ?

Nie ma więcej wpisów