captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Jak zrobiono łososia AquAdvantage? Rys. Daniel Ridge

Jak zrobiono łososia AquAdvantage? Rys. Daniel Ridge

Badania trwały 20 lat, co niemal doprowadziło małą firmę biotechnologiczną AquaBounty Technologies do bankructwa. Ale wreszcie udało się i pierwsze genetycznie modyfikowane zwierzę, łosoś AquAdvantage, może trafić do sprzedaży.

Trwający dwie dekady i kosztujący około 70 milionów dolarów proces oceny bezpieczeństwa przeprowadziła FDA – amerykańska Agencja do Spraw Żywności i Leków. Pod uwagę brano nie tylko bezpieczeństwa ludzi, ale też szeroko rozumiane dobro środowiska. Kontrolowano stabilność wprowadzonych do organizmu zwierzęcia genów obserwując ponad 10 pokoleń łososia.

Modyfikacja, jaką wprowadzono do AquAdvantage polega na umieszczeniu w genomie zestawu genów nazwanego opAFP-GHc2. Koduje on wytwarzanie hormonu wzrostu, a ta sekwencja pochodzi od ryby o nazwie czawycza – dużego przedstawiciela rodziny łososiowatych. Do tego dodano promotor wzięty od jednego z przedstawicieli węgorzycowatych (Zoarces americanus), dzięki któremu hormon wzrostu wydzielany jest przez cały rok, a nie jak u zwykłego łososia szlachetnego tylko na wiosnę i w lecie.

Dzięki tym zmianom AquAdvantage dorasta do pożądanego rozmiaru w ciągu 16-18 miesięcy, a nie w ciągu trzech lat, jak zwykłe łososie. Poza niewątpliwie większą opłacalnością takich ryb w hodowli warto też zwrócić uwagę, że taka zmiana jest korzystna dla środowiska – zmodyfikowany łosoś niezwykle efektywnie wykorzystuje karmę, a jego hodowla może zmniejszyć połowy dziko żyjących ryb.

20 lat badań

Proces akceptacji trwał tak długo z kilku powodów. Przede wszystkim była to pierwsza taka procedura, więc przykładano do niej bardzo dużą uwagę. Trzeba było opracować nowe standardy, a w dodatku – dla bezpieczeństwa – wszystko wielokrotnie sprawdzano. Do tego dochodziły naciski organizacji, które za cel postawiły sobie walkę z wszelkimi organizmami genetycznie modyfikowanymi. Podnoszono temat różnych zagrożeń, które jednak FDA kolejno eliminowała. Wreszcie polityka – taka decyzja ma wymiar również pozanaukowy, więc i to musiano brać pod uwagę.

Ostatecznie FDA stwierdziła, że „Jedzenie łososia AquaAdvantage jest tak samo bezpieczne i pożywne, jak każdego niemodyfikowanego genetycznie łososia szlachetnego”

Dodatkowym zabezpieczeniem przed rozprzestrzenianiem się zmodyfikowanego łososia jest fakt, że każda z ryb jest samicą, której dodano dodatkowy, trzeci zestaw chromosomów. Czyni ją to bezpłodną, więc nawet w razie wydostania się ryby z zamkniętej hodowli nie może ona konkurować z dzikimi przedstawicielami gatunku. FDA zażądało dodatkowo, by hodowla AquaAdvantage prowadzona była wyłącznie w zamkniętych, śródlądowych zbiornikach.

Sam AquaAdvantage też nie miałby większych szans w konkurencji z dzikimi łososiami. Szybszy wzrost sprawia, że struktura jego mięśni jest nieco inna – mniejszy przekrój oznacza mniejszą siłę, co nie ma znaczenia w zamkniętej hodowli, ale na wolności odgrywałoby dużą rolę.

O co ta walka?

Oczywiście, jak można się było spodziewać, zgoda wydana przez FDA wzburzyła środowiska ludzi, którzy walczą z GMO. Trudno im jednak znaleźć konkretne zarzuty – AquaAdvantage to najlepiej przebadana ryba, jaką wprowadzono na rynek. Tak naprawdę obawy dotyczą nie tego, że ryba mogłaby komukolwiek czy czemukolwiek zaszkodzić, a tego, że będzie to precedens ułatwiający wprowadzanie kolejnych modyfikowanych zwierząt na rynek.

W tym miejscu trzeba przypomnieć o prawdziwych ofiarach wojny, jaką GMO wytoczyły organizacje rzekomo chroniące ludzi i środowisko. W tym roku minie 16 lat od momentu, gdy opracowano Złoty Ryż. To zmodyfikowany genetycznie ryż, który wzbogacony został o prekursor witaminy A. Założeniem było wprowadzenie go do krajów, gdzie powszechny jest niedobór tej witaminy. W jego efekcie rocznie umiera od 100 do 200 tysięcy dzieci, a drugie tyle traci wzrok. Złoty Ryż miał być udostępniony za darmo, jednak organizacje walczące z GMO od lat blokują jego wprowadzenie. Nie dlatego, że stanowi realne zagrożenie dla zdrowia czy środowiska. Tak naprawdę chodzi o to, że ratujący życie i zdrowie produkt GMO zacząłby zmieniać stosunek ludzi do modyfikowanych organizmów i osłabiłby podsycane od lat obawy.

Przeczytaj też o tym, jak Amerykanie chcą, by znakować żywność zawierającą DNA

 

 

Nie ma więcej wpisów